Dlaczego w Polsce jest tak mało biogazowni?
Prawo nieprzystające do zmian zachodzących na rynku i obniżający się poziom wsparcia to główne powody, dla których w Polsce powstało zaledwie około 50 biogazowni rolniczych, choć jeszcze w 2010 roku rząd planował, aby w każdej gminie była przynajmniej jedna biogazownia.
2016-10-12, 13:27
Posłuchaj
Z budową sieci biogazowni świetnie poradzili sobie Niemcy. Porównując się z nimi wypadamy fatalnie, wyjaśnia Tomasz Podgajniak, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej.
- Mamy w tej chwili w biogazowniach różnego typu ok. 230 megawatogodzin, z czego 100 megawatogodzin są to biogazownie rolnicze. Dla porównania w Niemczech jest to ponad 8,5 tys. megawatogodzin – wylicza gość radiowej Jedynki.
W Niemczech inwestorzy otrzymali rządowe wsparcie
O sukcesie Niemców zdecydowało rządowe wsparcie udzielone inwestorom, podkreśla Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
- Niemcy miały wieloletni plan. Był to program, który gwarantował odbiór prądu przez wiele lat po odpowiedniej cenie. Gwarantował także pomoc przy inwestycjach dla ludzi, którzy chcieli się takich inwestycji podjąć – wyjaśnia ekspert.
REKLAMA
W Polsce system wsparcia nie spełnia swojej roli?
Zdaniem Tomasza Podgajniaka biogazowni w Polsce nie przybywa, ponieważ system wsparcia, którego podstawą były zielone certyfikaty, przestał spełniać swoją rolę.
- System wsparcia praktycznie się rozsypał ze względu na zaniechania kolejnych rządów: poprzedniego, ale i obecnego, który nie chce nic zrobić, aby te wartości certyfikatów się podniosły. W związku z tym suma wartości zielonego certyfikatu i energii elektrycznej jest zbyt niska, żeby opłacało się budować i produkować prąd w biogazowniach – uważa Tomasz Podgajniak.
Spadek wartości zielonych certyfikatów
Tę opinię potwierdza Wiktor Szmulewicz.
- Ta produkcja dzisiaj dlatego się nie rozwija, bo nie wytrzymuje tego ekonomicznie inwestycja, jeżeli się nie ma zagwarantowanego odbioru energii i zagwarantowanych odpowiednich cen na odbiór tej energii. U nas na początku za certyfikaty dano korzystną cenę, ale dziś zmniejszyła się ich wartość – mówi gość „Agro-Faktów”.
REKLAMA
Jak zaznacza Tomasz Podgajniak, początkowo cena certyfikatów dochodziła do 280 złotych za jedną megawatogodzinę, potem nastąpił spadek do 30 złotych.
- Był on wywołany tym, że o cenie certyfikatów decyduje tzw. poziom obowiązku umorzenia ustalany przez rząd, który nie zrobił nic, aby ten poziom umorzenia zwiększyć. Argumentuje, że zwiększałoby to obciążenie konsumenta końcowego. W związku z czym pojawiła się na rynku nadwyżka certyfikatów. To spowodowało gwałtowny spadek cen na giełdzie energii tychże certyfikatów - mówi Tomasz Podgajniak.
Poprawa sytuacji już istniejących biogazowni
Przyjęte latem tego roku uregulowania, choć nie rozwiązują całego problemu, wpłynęły na poprawę sytuacji już istniejących biogazowni, przyznaje Tomasz Podgajniak.
- Ostatnie zmiany w ustawie, jakie zostały przyjęte w lipcu, gdzie wydzielono pulę certyfikatów dla biogazowni, spowodowały, że one odżyły. Te, które istnieją, będą prawdopodobnie w stanie przetrwać. Natomiast, żeby można było mówić o nowej fali budowy biogazowni, konieczne jest ogłoszenie aukcji – uważa Tomasz Podgajniak.
REKLAMA
A te najprawdopodobniej będą ogłoszone dopiero w końcu roku, a rozstrzygnięte jeszcze później.
Tymczasem przeniesienie części instalacji z systemu Zielonych Certyfikatów do systemu aukcyjnego może stanowić liczące się wsparcie dla rozbudowy sieci biogazowni.
Dariusz Kwiatkowski, awi
Polecane
REKLAMA