Tragedia w nielegalnym domu opieki w Zgierzu: są wyniki sekcji zwłok pensjonariuszy
Znane są wyniki sekcji zwłok pięciu pensjonariuszy, nielegalnie działającego domu schronienia w Zgierzu. U wszystkich osób doszło do niewydolności krążeniowo-oddechowej o nieznanym podłożu. Konieczne będą kolejne badania.
2016-10-17, 20:13
Posłuchaj
Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania o sytuacji w nielegalnym pensjonacie (IAR)
Dodaj do playlisty
Śledczy z łódzkiej prokuratury okręgowej, w ciągu weekendu przeszukali między innymi dom wynajmowany przez osoby, które zarządzały nielegalną placówką.
Wiadomo, że mężczyzna, który jako pierwszy zmarł w ośrodku 10 października, trafił do niego ze szpitala w Kutnie. W momencie przyjęcia, placówka zobowiązała się do zakwaterowania pensjonariusza, wyżywienia go oraz pełnej pomocy terapeutycznej. Tymczasem - podkreślił rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania - opiekę nad nim sprawowali wolontariusze, a więc osoby nie posiadające odpowiednich uprawnień, ani kwalifikacji.
Powiązany Artykuł

Zgierz: śmierć podopiecznych domu opieki - reakcja wojewody łódzkiego
Podejrzenia śledczych budzi sposób ewentualnego finansowania placówki
REKLAMA
Prokurator Krzysztof Kopania dodał, że wyjaśnienia wymaga ewentualne pobieranie opłat za korzystanie z domu schronienia. Według informacji prokuratury, mieszkańcy domu opieki składali upoważnienia do dysponowania świadczeniami emerytalnymi, rentowymi, rachunkami kont. Na ich podstawie miało dojśc do przejęcia przez kierownictwo domu opieki nieruchomości i własności rzeczy ruchomych należących do jego mieszkańców.
Źródło: TVP Info
Nielegalnie działający Domu Schronienia w Zgierzu, został zamknięty w czwartek przez wojewodę łódzkiego. W weekend została zamknięta podobna placówka w Wolicy koło Kalisza.Tamtejszy ośrodek prowadziła ta sama osoba, podająca się za księdza - Marek N. Kontrola z urzędu wojewódzkiego, podobnie jak w Zgierzu wykazała fatalne warunki sanitarne i brak właściwej opieki medycznej. Część osób wymagało natychmiastowej hospitalizacji. Na miejscu pojawił się Marek N., który wszystkie zarzuty odpierał i przekonywał, że cała sprawa to efekt nagonki medialnej.
IAR/dad
REKLAMA
REKLAMA