Premier League: bolesne zderzenie z rzeczywistością mistrza Anglii. Co stało się z Leicester?
Tylko 3 wygrane w 14 dotychczasowych spotkaniach Premier League i 16. miejsce w tabeli. Szkolene błędy w defensywie, nieskuteczność najlepszego snajpera i dramatyczny spadek jakości. Co stało się z mistrzem Anglii, Leicester City?
2016-12-09, 11:30
Porażka 0:5 z Porto w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów była dla kibiców bolesna, ale nie można zapominać, że na tym froncie mistrz Anglii spisuje się znakomicie. Pierwsze miejsce w grupie "Lisy" miały już zagwarantowane, Ranieri mógł dać szansę kilku zmiennikom.
W innej sytuacji można by mówić, że niedawna rewelacja przekłada swój piękny sen na Europę. Ale to, co obecnie dzieje się na King Power Stadium, nie pozwala na takie stwierdzenia. W Premier League oglądamy zupełnie inny zespół niż ten, który w sensacyjny sposób zdobywał w ubiegłym sezonie mistrzostwo Anglii.
Źródło: x-news
13 punktów w 14 kolejkach, tylko 17 strzelonych bramek i aż 24 stracone. Przewaga nad strefą spadkową wynosi na ten moment zaledwie 2 punkty, a kolejny mecz to starcie z Manchesterem City.
REKLAMA
- W tym momencie ważne dla nas jest to, byśmy uświadomili sobie, że jesteśmy w grze o utrzymanie i każdy punkt jest dla nas dobrym rezultatem - mówił Claudio Ranieri po niedawnym remisie z Middlesbrough.
Włoski menedżer jeszcze kilka miesięcy temu był na ustach całego piłkarskiego świata. I działo się to w pełni zasłużenie, bo dokonał rzeczy, która nie miała prawa się wydarzyć. Po tytuł najbogatszej i jednej z najlepszych lig globu sięgnął zespół, który wielu uważało za kandydata do spadku.
Bez wielkich gwiazd, bez wielkiego budżetu, z menedżerem, który znalazł się na zakręcie swojej kariery. Na początku sezonu było zaskoczenie dobrą postawą. W środku rozgrywek dominowało przekonanie, że "Lisy" lada chwila opadną od czołówki. W końcówce wróżono, że wyjdzie na jaw brak doświadczenia piłkarzy i zmęczenie, które spowodował brak rotacji.
Powiązany Artykuł
Dział Opinii
Chwila, w której Leicester został mistrzem Anglii, była jednym z najbardziej niesamowitych momentów nie tyle w historii angielskiej piłki, co w całych dziejach futbolu.
REKLAMA
Na początku sezonu szanse, że "Lisy" sięgną po tytuł oceniano śmiesznie nisko. Na tyle, że bukmacherzy uznawali, że pięć razy bardziej prawdopodobne jest odkrycie, że Elvis Presley żyje (1000-1) albo kandydatem na prezydenta Stanów Zjednoczonych zostanie Justin Bieber (5000-1). Zespół składał się z wielu piłkarzy, których odrzuciły mocniejsze kluby, a jego najlepszy snajper, Jamie Vardy, jeszcze niedawno biegał po boiskach razem z półamatorami.
- To co się dzieje jest nieprawdopodobne, historia dzieje się na naszych oczach - i mamy tego świadomość. Ważne, abyśmy zakończyli tę przygodę jak w amerykańskim filmie. Tam zawsze jest dobrze, happy ending - żartował włoski trener, ale ostatecznie szczęśliwe zakończenie.
Podobnego scenariusza prędko nie zobaczymy, a to, co dzieje się w tym momencie, tylko potwierdza to, jak bardzo niesamowite było to osięgnięcie. Teraz jednak nadszedł czas brutalnej konfrontacji z rzeczywistością. I póki co "Lisy" są bardzo zagubione. To zachłyśnięcie się sukcesem czy po prostu zmęczenie materiału, na które nałożyły się też zmiany kadrowe?
Leicester musi zdać sobie sprawę z tego, że nie jest wielkim klubem. Przez długą część swojej historii krążyła między pierwszą i drugą ligą, będąc daleko od sukcesów i trofeów. W zestawieniu z najbogatszymi i najpotężniejszymi angielskimi zespołami wygląda jak nieproszony gość na snobistycznej imprezie.
REKLAMA
Claudio Ranieri Nie jestem zaniepokojony. Jestem bardzo pragmatycznym człowiekiem. Teraz jesteśmy w dołku, rok temu byliśmy znacznie, znacznie wyżej, ale ja wciąż oglądałem się za plecy. Musimy być cierpliwi, zobaczyć, co będzie się działo i trzymać się razem
Czy można mówić o tym, że "Lisy" dramatycznie obniżyły loty i zanotowały regres? Wydaje się, że bardziej na miejscu będzie tu stwierdzenie, że wróciły do swojego normalnego poziomu. Poziomu, w którym będą walczyć o pozostanie w lidze, notować lepsze i gorsze serie. Z przebłyskami, ale też z wpadkami.
Poprzedni rewelacyjny sezon był wypadkową wielu czynników. Ranieri miał pomysł na zespół, wykorzystał najmocniejsze cechy swoich piłkarzy, którzy w dodatku grali jak natchnieni. Wielu z nich już nigdy nie wróci do tej dyspozycji. Kiedy patrzymy na to, co niektórzy z nich grają w tym sezonie, trudno uwierzyć, że to ci sami zawodnicy.
Napastnik mistrza Anglii, Jamie Vardy, nie może zdobyć gola w lidze od 12 września. Jeśli nie strzeli bramki w sobotnim spotkaniu z Manchesterem City, będzie pozostawał bez trafienia w 11 meczach z rzędu (w sumie zdobył 24 gole w sezonie). Rok temu sytuacja wyglądała odwrotnie, bo trafiał do siatki w kolejnych 11 meczach. Więcej - nie oddał celnego strzału od 697 minut. Dramatyczny rezultat, który tylko pokazuje, jak kompletna jest jego niemoc.
REKLAMA
Vardy nie strzelił także gola w żadnym z pięciu meczów tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, w którym wystąpił. Stanowił ogromne zagrożenie dla defensywy rywali, imponował szybkością, instynktem i tym, że nie kalkulował, korzystając z ogromnej pewności siebie. On także śnił swój sen, w którym od podrzędnego piłkarza doszedł do reprezentacji Anglii i statusu gwiazdy Premier League.
Odszedł piłkarz, który był dla Leicester absolutnie kluczowy - N'Golo Kante, idealnie funkcjonujący w maszynce Ranieriego. Teraz Francuz odgrywa coraz ważniejszą rolę w Chelsea. Gdzie widać jego brak? Przede wszystkim w odbiorach, które były paliwem dla błyskawicznie kontratakującego zespołu z ubiegłego sezonu.
"Lisy" wygrywają zaledwie 34% swoich ataków na piłkę. To najgorszy wynik w całej Premier League. Z Kante te statystyki były w ścisłej ligowej czołówce. Luki po takim piłkarzu nie da się tak po prostu załatać, sprowadzając następcę. I to z bardzo prostego powodu - tacy gracze to towar deficytowy.
REKLAMA
Riyad Mahrez prawdopodobnie zazdrości byłemu koledze, bo sam przecież nie mógł narzekać na brak ofert z innych klubów. Ostatecznie pozostał na King Power Stadium, ale także jest daleki od dyspozycji z poprzedniego sezonu. Nie zawodzi w Lidze Mistrzów, ale na krajowym podwórku trafia tylko z rzutów karnych.
Transfery Leicester okazały się chybione. Teoretycznie skład jest bardzo podobny do tego z ubiegłego sezonu, zakupy wydawały się przemyślane, w dodatku Ranieri dostał większą możliwość rotacji, której wymaga gra na dwóch frontach.
Leicester w niektórych momentach mistrzowskiego sezonu było wręcz kosmiczne - można było zachwycać się indywidualnymi popisami, ale przede wszystkim widać było tam drużynę, pasję, pomysł i kapitalną atmofserę. Inne kluby zawodziły, a "Lisy" perfekcyjnie wykorzystały swoją szansę. Niestety, powrót na ziemię nastąpił z hukiem. Po rzeczywistości, która wydawała się nasycona magią, przyszła taka, w której nie ma miejsca na cudy.
Pojawiły się pierwsze, absurdalne głosy dotyczące zwolnienia Claudio Ranieriego. Pamięć fanów jest krótka, a do sukcesów najwyraźniej można zbyt łatwo się przyzwyczaić. Krzyki zachwytu na King Power Stadium powoli zastępują gwizdy. Kibice muszą teraz pokać, że będą ze swoim zespołem nie tylko w momencie, w którym ten wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności.
REKLAMA
Jeśli przypomnielibyśmy sobie oczekiwania względem tego zespołu, które towarzyszyłu mu przed startem ubiegłorocznych rozgrywek, w tej chwili Leicester jest dokładnie w tym miejscu, którego się po nim spodziewano. Patrzymy na prosty mechanizm, który robi ofiarę z tego, kto odniósł sukces ponad stan. Drużyna Ranieriego dała światu piłki nożnej powiew romantyzmu, pokazując, że marzenia czasem stają się rzeczywistością. Problem w tym, że to był tylko epizod. Epizod piękny, który nigdy nie zostanie zapomniany. Ale jest już historią, którą nie ma sensu żyć. Jeśli wszyscy w klubie tego nie zrozumieją, możemy oglądać fatalny koniec historii.
- Kiedy wygrywamy i przegrywamy, robimy to razem. Musimy być optymistami. Wierzę w swoich piłkarzy i staram się robić to, co najlepsze dla zespołu. Zawsze pojawiają się jakieś przeszkody. Uwielbiam pracować z ludźmi, którzy stawiają im czoła. Mam świetnych piłkarzy i jestem przekonany, że w obliczu przeciwności zareagują właściwie - przyznał Ranieri.
Źródło: x-news
REKLAMA
Pod tymi słowami musi nastąpić powrót do codziennej, momentami żmudnej pracy. Mistrz nie ma żadnej taryfy ulgowej.
Więcej na blogu autora - Krótka Piłka.
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA