Raport otwarcia - bilans roku według WEI
Tradycyjnie na koniec roku Warsaw Enterprise Institute prezentuje „Raport otwarcia – bilans roku”, czyli realny rozwój Polski mierzony trzema wskaźnikami – tempo w jakim doganiamy najwyżej rozwinięte społeczeństwa Europy, zagrożenie kryzysem nadmiernego zadłużenia i atrakcyjność Polski jako miejsce do zakładania rodziny i pracy.
2016-12-20, 15:01
Według tegorocznego wydania, które zostało zaprezentowane 19 grudnia, odczyt miar wyzwań cywilizacyjnych stojących przed Polską należy traktować z umiarkowanym pesymizmem.
Warsaw Enterprise Institute przyjął trzy fundamentalne miary wyzwań dla Polski. Pierwszym jest tempo, w jakim Polska zbliża się do najwyżej rozwiniętych państw w Europie. Drugim prawdopodobieństwo kryzysu wynikającego z niekontrolowanego zadłużenia państwa. Ostatni, trzeci wskaźnik mierzy atrakcyjność Polski do życia po przez porównanie skłonności Polaków do emigracji.
Te trzy miary są ponadpartyjne, ponad-ideologiczne i ponadczasowe. Bez względu na to, kto rządzi, na kogo głosujesz, jaki światopogląd wyznajesz, czy mamy rok 2016, czy będziemy mieli rok 2020 lub 2030, wskaźniki te nadal będą miały największe znaczenie – mówi Tomasz Wróblewski, wiceprezes WEI.
Przez ostatnie 25 lat Polska utrzymywała spektakularne tempo rozwoju. Szybko zbliżaliśmy się do Zachodu pod względem poziomu życia i zasobów materialnych Polaków. Łatwo to dowieść mierząc tempo akumulacji kapitału, import najnowszych technologii i budowy własnego potencjału wytwórczego.
REKLAMA
Patrząc optymistycznie na wykresy ani nie nadrabiamy, ani nie tracimy dystansu do centrum światowej gospodarki. Ciągle balansujemy w roli półperyferium, choć mogliśmy spaść do roli peryferium, gdzie mieści się większość świata. Powszechna uznana diagnoza wyczerpania rezerw rozwoju jest nie tylko prawdziwa, ale realizuje się już od dekady. A w kolejnej dekadzie jest z każdym rokiem coraz bardziej prawdopodobne, że przestaniemy doganiać Zachód na poziomie aktywności gospodarczej. Tymczasem, my nie mamy wyjścia, musimy gonić najlepszych – uważa Paweł Dobrowolski, autor raportu.
Wyzwanie: Przegonić Niemcy
Mierzone PKB na głowę mieszkańca Polski do PKB na głowę mieszkańca Niemiec po uwzględnieniu siły nabywczej
2015: 56,4 proc. (+3,4 proc.)
2014 – 54,6 proc.,
2010 – 52,6 proc.
REKLAMA
Wyzwanie: Ryzyko kryzysu niewypłacalności
Mierzone sumą długu publicznego i prywatnego
2015: 205 proc. (+14 pnkt. proc.)
2014 – 191 proc., 2010 – 175 proc.
REKLAMA
Wyzwanie: Jakość życia w Polsce
Mierzone liczbą osób przebywających czasowo za granicą
2015: 2,397 (-77 tys)
2014 – 2,320 mln, 2010 – 2,000 mln.
REKLAMA
Odczyt wskaźników jest umiarkowanie pesymistyczny
Co prawda, tempo wzrostu w relacji do PKB wyrażone w dolarach według Parytetu Siły Nabywczej (PSN), pokazuje spory skok pomiędzy 2014 i 2015, bo o 3,4% (z 54,6% w 2014 do 56,4% w 2015). Ale już tempo doganiania wyrażone w dolarach, bez przeszacowania zdolności nabywczej wynosi zaledwie 1,8%. Doganianie nie wynika z przyspieszenia rozwoju Polski, a z relatywnego spowolnienia Niemiec w latach 2010-2011. Niemcy rozwijały się w tempie ok. 4% rocznie, a w latach 2014-2015 w tempie poniżej 2%.
Pamiętajmy też, że wzrost PKB w Polsce finansowany jest znacznym przyrostem zadłużenia. Wskaźnik łącznego zadłużenia sektora publicznego i prywatnego wykazał przyrost o 14 punktów procentowych (wzrost o 7,4%). Nic nie wskazuje na razie na mający nastąpić w najbliższym czasie kryzys finansowania naszego zadłużenia. Ale fakt, że od dwóch lat koszt obsługi długi Polski rośnie w relacji do Niemiec i Czech powinien niepokoić.
W ciągu 16 lat niemal podwoiła się suma oficjalnego dług publicznego i długu prywatnego w relacji do PKB. Z nieco ponad 100 proc. PKB w 1999 do ponad 200 proc. w 2015. Bezproblemowy wzrost długu w Polsce możliwy jest dopóki rośnie nasza gospodarka. Gdy gospodarka spowolni, ani sektor prywatny, ani tym bardziej sektor publiczny nie będą w stanie natychmiast zwolnić tempa zadłużania.
REKLAMA
Słabsze tempo wzrostu, będzie również wyzwaniem zarówno dla sektora publicznego jak i wielu prywatnych przedsiębiorców, którzy po 24 latach wzrostu gospodarczego nie są przygotowani do działania w recesji.
Gospodarka taka jak Polska powinna mieć znacznie mniejsze zadłużenie niż państwa rozwinięte. Szczególnie uderzający jest wzrost zadłużenia w relacji do PKB, mimo to, że PKB, rośnie nieprzerwanie od 1992 roku. W latach 2020-2030 musimy się liczyć z kryzysem, którego skutkiem będzie skokowa podwyżka podatków i zapaść sektora publicznego – stwierdza Robert Gwiazdowski.
Najpoważniejszym zagrożeniem dla rozwoju Polski jest utrzymujące się wysokie tempo emigracji. W 2015 ubyło nam 77 tys. obywateli. To tak, jakby w jednym roku z mapy Polski zniknęły Siedlce. Według diagnozy WEI coraz więcej Polaków wiąże swoją przyszłość z życiem zagranicą. Co gorsza, na ich miejsce nie przybywa dostatecznie wielu cudzoziemców. Przy czym WEI z zadowoleniem odnotowuje wzrost migracji zarobkowej z Ukrainy i Białorusi, w dużej mierze dzięki utrzymaniu przepisów o przyznawaniu prawa pracy na podstawie oświadczenia od pracodawcy.
Dane ze spisu powszechnego z 2011 roku sugerują, że pomiędzy 2002 a 2011 liczba Polaków przebywających za granicą wzrosła z ok. 780 tysięcy do ponad 2 milionów. Polska jest jedynym dużym państwem UE, które nie doświadczyło kryzysu w 2007 roku, a którego faktyczna ludność się zmniejsza. Jednym z powodów obecnego stanu rzeczy jest wysokie opodatkowanie pracy najniżej zarabiających w połączeniu z wysokim kosztem zamieszkania w dużych miastach, gdzie jest praca. Zarobki pomniejszone o podatki, są często niższe niż koszt utrzymania. Z raportu WEI wynika, że największe nasilenie emigracji prawdopodobnie jest za nami, co, jak można sądzić, „zawdzięczamy” pogorszeniu się sytuacji na rynkach pracy Europy Zachodniej w wyniku kryzysu w 2007 roku. Nadal, jednak, co roku za granicę wyjeżdżają kolejni Polacy, w liczbie większej niż ci wracający do kraju, i są to głównie rodacy w sile wieku.
REKLAMA
Najlepszym dowodem, że nasze rezerwy rozwoju wyczerpały się jest odpływ naszych współobywateli, którzy nie widzą miejsca dla siebie w Polsce. Raczy się nas opowieściami o wyczerpujących się rezerwach rozwoju. One już od ponad dekady na tyle się wyczerpały, że ponad 2 miliony Polaków nie znalazło swojego miejsca we własnej ojczyźnie. Dzisiejszy odczyt miar wyzwań cywilizacyjnych Polski należy traktować jako poważne ostrzeżenie – podsumowuje Paweł Dobrowolski.
Informacja prasowa
REKLAMA