Londyn
Współczesna Rosja rządzona jest przez neo-KGB, a „ludzie z Federalnej Służby Bezpieczeństwa i pokrewnych organizacji kontrolują Kreml, rząd, media, spore obszary gospodarki podobnie jak wojsko i służby bezpieczeństwa” – pisze The Economist.
2007-08-24, 00:09
Współczesna Rosja rządzona jest przez neo-KGB, a „ludzie z Federalnej Służby Bezpieczeństwa i pokrewnych organizacji kontrolują Kreml, rząd, media, spore obszary gospodarki podobnie jak wojsko i służby bezpieczeństwa” – pisze The Economist.
W analitycznym opracowaniu redakcyjnym poświęconym siłownikom, londyński tygodnik zwraca uwagę, że ludzie z resortów siłowych stanowią 25 procent wyższych urzędników państwowych, a jeśli wziąć pod uwagę ludzi związanych ze służbami bezpieczeństwa, to odsetek ten rośnie do 75 procent. „Tworzą oni jednolitą psychologicznie grupę, wierną swoim korzeniom wywodzącym się z bolszewickiej policji politycznej CzeKa”. Grupa ta dysponuje „kombinacją władzy i pieniędzy, która nie znajduje precedensu w historii Rosji.”
Za rządów komunistów KGB podlegało partii i „było tylko państwem w państwie, obecnie stało się państwem”. Strategicznie ważne decyzje podejmowane są przez nieliczną grupkę najbliższych współpracowników prezydenta, którzy albo służyli z nim w KGB albo pochodzą z Petersburga, rodzinnego miasta Władimira Putina. „W najbliższych miesiącach koteria ta może zadecydować o wyniku przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Jednak bez względu na to, kto będzie następcą Putina, realna władza i tak pozostanie w rękach organizacji, gdyż ze wszystkich sowieckich instytucji KGB najlepiej przetrzymało rosyjską transformację w kapitalizm i wyszło z niej najsilniejsze.”
Obejmując władzę Putin postawił sobie za zadanie: „przywrócić sprawne zarządzanie krajem, skonsolidować władzę polityczną oraz zneutralizować alternatywne ośrodki wpływu: oligarchów, gubernatorów regionalnych, media, parlament, partie opozycyjne i organizacje pozarządowe. Koledzy z KGB pomogli mu osiągnąć te cele.” Najbardziej wpływowi politycznie oligarchowie Bierezowski i Gusinski zostali wypchnięci z Rosji, najbogatszy i najbardziej uparty – Chodorkowski – wylądował w więzieniu. Regionalnych gubernatorów Putin spacyfikował przy pomocy wysłanników Kremla wyposażonych w uprawnienia specjalne. Większość z nich była weteranami KGB. Gubernatorom najpierw odebrano kontrolę nad regionalnymi budżetami oraz fotele w Radzie Federacji, a potem pozbawiono mandatu wyborców. Obecnie decyzje w najważniejszych sprawach państwowych podejmowane są w wąskim gronie, w skład którego wchodzą obok Putina: Igor Seczin, który oficjalnie zajmuje się tylko sprawami administracyjnymi, ale w rzeczywistości kontroluje gospodarkę, Wiktor Iwanow odpowiedzialny za sprawy personalne, szef FSB Nikołaj Patruszew oraz Siergiej Iwanow, były minister obrony, a obecnie pierwszy wicepremier. „Wszyscy są z Petersburga i wszyscy służyli w wywiadzie lub kontrwywiadzie” – podkreśla The Economist.
REKLAMA
Każdy z weteranów KGB na najwyższych szczeblach ciągnie za sobą własną ekipę złożoną z byłych współpracowników ze służby, których teraz plasuje na różnych wpływowych stanowiskach w administracji państwowej. „Polityczne wpływy siłowników wspierane są przez przedsiębiorstwa państwowe dysponujące olbrzymimi środkami finansowymi. Seczin jest dla przykładu prezesem Rosneftu, największego koncernu naftowego Rosji. Wiktor Iwanow kieruje zarządami Ałmaz-Antei, głównego producenta przeciwlotniczych pocisków rakietowych oraz największej linii lotniczej Aerofłot. Siergiej Iwanow nadzoruje kompleks militarno-przemysłowy i kieruje nowoutworzonym monopolem przemysłu lotniczego.”
Wpływy siłowników sięgają również poza sferę gospodarki. Kolega Putina ze służb, Aleksiej Gromow, kieruje pierwszym programem telewizji, Władimir Jakunin były dyplomata powiązany z KGB kolejami państwowymi, Siergiej Czemezow, współpracownik Putina z rezydentury w Dreźnie, kieruje Rosoboroneksportem – olbrzymią agencją państwową produkującą uzbrojenie. „Wielu oficerów z aktywnej rezerwy KGB zostało oddelegowanych do dużych firm rosyjskich, zarówno prywatnych jak i państwowych”, gdzie dbają, żeby zarządy tych firm nie podjęły przypadkiem „decyzji sprzecznych z interesem państwa”.
Pod faktyczną kontrolę siłowników przekazano również renacjonalizowane firmy odebrane oligarchom. Proces ten przebiega przy społecznej aprobacie, a przynajmniej przyzwoleniu. Wielu Rosjan uważa, że dzieje się to w interesie państwa, natomiast siłownicy są przekonani, że „mają do wypełnienia misję specjalną odbudowania potęgi państwa, uratowania Rosji przed rozpadem oraz paraliżowania zakusów jej wrogów.” Wielkość tej misji uprawnia ich do łamania prawa oraz cementuje w jeden klan. Liczy się w nim czekistowskie pochodzenie z ojca lub dziada, a małżeństwa zawierane wewnątrz klanu są mile widziane. Błogosławi temu cerkiew, a przynajmniej jej część i może właśnie dlatego siłownicy „wierzą, iż zostali wybrani, a teraz są prowadzeni przez Boga i nawet wysokie ceny ropy naftowej, na której zarabiają, są darem bożym.”
Poczucie misji z jednej strony a zagrożenia z drugiej, rodzi antyzachodnie sentymenty, które współgrają z nastrojami społecznymi. W tym klimacie każdy, kto współpracuje z Zachodem staje się wrogiem wewnętrznym: nieliczni już niezależni dziennikarze, ostatnie pozarządowe organizacje finansowane przez Zachód oraz niewielu polityków, którzy wierzą w zachodnie wartości.
REKLAMA
Pomimo korzeni wyrastających z sowieckiej CzeKa współcześni siłownicy różnią się od poprzedników z KGB. Nie marzy im się powrót do komunizmu. Wolą kapitalizm, z którego owoców obficie korzystają. Nie ma w nich ascetyzmu starych czekistów, nie uciekają się też do masowych represji, gdyż wiedzą, że w Rosji, którą od wieków rządzi strach wystarczy zaatakować kilku wybranych i nagłośnić to w mediach.
„Koncentracja władzy i majątku w rękach sił bezpieczeństwa nie wróży Rosji dobrze” – konkluduje The Economist. Kreowanie psychozy zagrożenia pomaga likwidować spory wewnątrz bezpieczniackiego klanu, ale nie zwiększa bezpieczeństwa państwa i dobrobytu obywateli. Prawdą jest, że siłownicy reprezentują „cechy, które Rosjanie chętnie widzą u rządzących: zdecydowanie, dystans, autorytet i pewną dozę tajemniczości.” Pozostaje jednak pytanie, czy mają oni wystarczające umiejętności, żeby na dłuższą metę zarządzać olbrzymim krajem i jego równie wielką gospodarką. „Ludzie, którzy wyszli z KGB są taktykami. Nie uczono nas rozwiązywania problemów strategicznych – ubolewa emerytowany generał KGB Aleksiej Kondaurow w rozmowie z tygodnikiem The Economist.
Rafał Brzeski
REKLAMA
REKLAMA