Premier League: kapitalny mecz w Anglii. Cudowne odrodzenie Tottenhamu w meczu z Manchesterem City

Całkowita dominacja i dwa gole przewagi zmieniły się w trudny do wytłumaczenia remis, który nie poprawia sytuacji Pepa Guardioli. Tottenham wykorzystał swoją szansę i uniknął porażki w niesamowitym meczu przeciwko Manchesterowi City.

2017-01-21, 21:30

Premier League: kapitalny mecz w Anglii. Cudowne odrodzenie Tottenhamu w meczu z Manchesterem City

Kilka sezonów temu Tottenham przegrałby ten mecz różnicą przynajmniej kilku goli - wyprawy na Etihad Stadium kończyły się dla piłkarzy z północnego Londynu niezbyt fortunnie. Teraz jednak oglądamy całkiem inną drużynę. Taką, która nawet grając bardzo słaby mecz, potrafi przeciwstawić się szalenie mocnemu rywalowi.

Pierwsze 45 minut spotkania stało pod znakiem całkowitej dominacji Manchesteru City. Wielu sądziło, że Tottenham przyjedzie na Etihad Stadium i narzuci swój styl gry, jednak nic takiego nie miało miejsca. Zawodnicy Pepa Guardioli mieli ogromną przewagę, oddali na bramkę Hugo Llorisa 10 strzałów, przy zaledwie jednym uderzeniu rywali. To był jeden z najlepszych okresów gry drużyny Hiszpana odkąd jest jego menedżerem, ale nie udało się przełożyć tego choćby na jednego gola.

Gdyby Tottenham przegrywał po pierwszej części gry różnicą dwóch lub trzech bramek, naprawdę nie mógłby narzekać. Najlepsza defensywa w Anglii chwiała się w posadach, miała ogromne problemy z odpieraniem kolejnych ataków gospodarzy, ale ostatecznie, głównie dzięki kapitalnym interwencjom bramkarza i kilku zagraniach Alderweirelda, utrzymała bezbramkowy remis. 

Piłkarze Pochettino musieli się obudzić, zmiana najgorszego na boisku, niesamowicie elektrycznego Kevina Wimmera miała wprowadzić spokój i dać Kogutom trochę oddechu, napędzając też bezradną ofensywę gości. Manchester City mógł czuć frustrację, widać było też brak pewności siebie, zwłaszcza pod bramką przeciwnika. Po bolesnej porażce 0:4 z Evertonem widać było, że Obywatele mają problemy nie tyle z jakością swojej gry, co z psychiką. 

REKLAMA

W drugiej części gry wydawało się, że wszystko zaczyna się układać. To brutalne, ale działo się to dzięki temu, który był bohaterem pierwszej części gry. Hugo Lloris dwa razy koszmarnie się pomylił. Najpierw przy wyjściu do długiej piłki, potem przy prostym do złapania zagraniu Raheema Sterlinga. Efektem były dwie bramki, jedne z najłatwiejszych, które Manchester City zdobył od wielu miesięcy. Typowe prezenty.

Kiedy wydawało się, że Tottenham jest na kolanach i jedyne, co mu pozostało, to prosić o najniższy wymiar kary, goście poderwali się do boju, dając popis swoich możliwości. Najpierw gol Dele Allego, który z bliska wbił piłkę głową do siatki, później kapitalna akcja, zwieńczona golem wprowadzonego na boisko w przerwie Sona. 

"

32flags: Heung-Min Son goal: Manchester City 2-2 Tottenham Hotspur NBC Premier League Socce… https://t.co/urDmkpS6qH pic.twitter.com/xAvEHwxVRd

— FanSportsClips (@FanSportsClips) 21 stycznia 2017

Świetny mecz? To mało powiedziane, bo akcje szły w jedną i drugą stronę, intensywność przekraczała wszelkie normy, a ci z kibiców, którzy źle znoszą nerwy, dla własnego bezpieczeństwa powinni opuszczać stadion. Choć nie można zapomnieć o tym, że wynik mógł być inny - przy 2:1 sędzia nie odgwizdał przewinienia w polu karnym Tottenhamu, a popychany Sterling nie dał rady pokonać Llorisa. Jedenastka wydawała się ewidentna, a chwilę później goście wyrównali. 

REKLAMA

City wściekle atakowało, Tottenham próbował kontratakować. To była piłka, za którą kocha się Premier League, momentami szaleńcza, pełna emocji i wrażeń, pasji, bohaterów i antybohaterów. Kiedy nowy nabytek City, debiutujący w zespole Gabriel Jesus wbił piłkę do siatki po kapitalnym dograniu De Bruyne, serca kibiców gości zamarły. Młodziutki Brazylijczyk oszalał ze szczęścia, ale tylko na kilka sekund, bo szansę na to, zdobyć serca fanów, zabrała decyzja sędziego, który pokazał spalonego.

Gole już nie padły, największych zwycięzców tego meczu jest dwóch - to oczywiście Tottenham, którego pogoń za wynikiem była godna podziwu, ale też Chelsea, która na szczycie tabeli patrzyła na to, jak rywale do walki o tytuł mistrza Anglii się wyniszczają. Wcześniej punkty zgubił Liverpool, który przegrał 2:3 ze Swansea, Manchester United zremisował ze Stoke. Remis drugiej i piątej drużyny w tabeli był wisienką na torcie. 

Na zakończenie piłkarskiej soboty w Premier League dostaliśmy świetny mecz, po którym długo trzeba dochodzić do siebie. Jeszcze większy problem będzie miał z tym Pep Guardiola, który będzie musiał długo analizować to, jak doszło do tego, że jego zespół, wyraźnie w tym meczu lepszy, nie dał rady zadać decydującego ciosu i ostatecznie zafundował sobie kolejne traumatyczne przeżycie.

REKLAMA

- Nie osiągniemy żadnych wielkich rzeczy, to niemożliwe. Będziemy próbować. Ale kreujemy zbyt wiele okazji, nic z nich nie mając - powiedział gorzko po zakończonym spotkaniu. 

Tottenham zagrał najgorszy mecz w sezonie, jeden ze słabszych za kadencji Pochettino. Manchester City grał tak, jak chcieliby tego kibice. Paradoksalnie, to jednak fani z Londynu wracają do domu w naprawdę dobrych humorach. Ci z Etihad Stadium pocieszają się tym, że może właście zobaczyli światełko w tunelu.

Komplet sobotnich wyników 22. kolejki Premier League:

REKLAMA

ps, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej