Pracownicy KNF przed komisją ds. Amber Gold. Oni działali pierwsi
Zakończyło się przesłuchanie świadków, którzy stanęli we wtorek przed posłami sejmowej komisji śledczej do spraw afery Amber Gold. Posłowie przesłuchiwali byłego rzecznika prasowego Komisji Nadzoru Finansowego Łukasza Dajnowicza i wiceszefa departamentu prawnego urzędu KNF Marcina Pachuckiego.
2017-01-24, 16:35
- To są osoby, które wykonywały jedne z pierwszych czynności w KNF, jeśli chodzi o Amber Gold - wyjaśniła przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS). Jak dodała, posłowie komisji śledczej będą chcieli dowiedzieć się o przesłankach i wiedzy jaką miała KNF na temat tej firmy oraz dlaczego zdecydowała się wpisać ją na listę ostrzeżeń publicznych.
Wpis na listę ostrzeżeń
Pierwszy przed komisją stanął były dyrektor departamentu komunikacji społecznej Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego Łukasz Dajnowicz.
- Po otrzymaniu sygnału z mediów, przeanalizowaliśmy publiczne dane dot. Amber Gold i zdecydowaliśmy o wpisaniu spółki na listę ostrzeżeń - powiedział Dajnowicz. Sprecyzował, że dziennikarze radiowi 30 października 2009 r. przekazali KNF informację o reklamach Amber Gold mówiących o 10-proc. lokacie w złoto. - To hasło sugerowało, że spółka może prowadzić działalność polegającą na przyjmowaniu środków bez licencji - powiedział.
Dajnowicz poinformował, że decyzję o wpisaniu Amber Gold na listę ostrzeżeń podjął sam, na podstawie publicznych informacji. Czyli, jak wyjaśnił, "reklam oraz strony internetowej spółki". Zaznaczył, że na liście tej bez wyroku sądu czy zaawansowanego postępowania karnego nie można pisać, że dana osoba, czy firma jest oszustem. - Można pisać, że nie ma licencji, bo to jest prawda - mówił, nawiązując do przypadku Amber Gold.
REKLAMA
Świadek zeznał też, że o wpisaniu Amber Gold na listę ostrzeżeń poinformował departament prawny UKNF, a także przewodniczącego Komisji.
- Sygnał od nas poszedł do departamentu postępowań, który robił dalej analizy prawne. Ta analiza zakończyła się półtora miesiąca później, złożeniem zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - podkreślił.
Postępowanie z trudnościami
Po godz. 13 rozpoczęło się przesłuchanie zastępcy dyrektora departamentu prawnego Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego Marcina Pachuckiego.
- Ja i mój zespół najmocniej dążyliśmy do tego, aby liczba pokrzywdzonych działaniem Amber Gold była zminimalizowana - stwierdził Pachucki.
REKLAMA
- Amber Gold, ani spółki z grupy kapitałowej Amber Gold nigdy nie podlegały nadzorowi KNF, stąd wszelkie działania, jakie były podejmowane przeze mnie osobiście, jak i osoby z mojego zespołu, nie uwzględniały informacji, które miałby Urząd posiadać z tytułu własnego nadzoru sprawowanego nad spółką - oświadczył. Dodał, że "ciężko odpowiadać za działania prokuratury" i jego zdaniem w KNF zrobiono wszystko, co było możliwe.
Pachucki przyznał, że w jego Urzędzie dostrzegano, że postępowanie jest prowadzone "z trudnościami", i że należy działać "na innych forach". Dodał, że powołany został jednak biegły i wtedy "wydawało się, że postępowanie weszło na dobre tory".
Powiązany Artykuł
Zdążyć przed przedawnieniem. Komisja Amber Gold składa wnioski do prokuratury
Kuszące złoto
Firma Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. KNF 15 grudnia 2009 r. złożyła doniesienie do prokuratury, podejrzewając, że firma prowadzi działalność bankową, ale nie ma wymaganych zezwoleń. Sprawą zajęła się wówczas Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa.
REKLAMA
źródło: TVP Info
UKNF złożył w lutym 2010 r. zażalenie na to postanowienie, które zostało przez Sąd Rejonowy Gdańsk–Południe uznane za uzasadnione, a w konsekwencji prokuratura we Wrzeszczu ponownie wszczęła dochodzenie.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Afera Amber Gold. Sędziowie byli traktowani ulgowo?
Pod koniec sierpnia 2010 r. do Komisji wpłynęło jednak postanowienie o umorzeniu dochodzenia przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk–Wrzeszcz. Na to postanowienie ówczesny przewodniczący KNF złożył na początku września 2010 r. zażalenie, które zostało uwzględnione decyzją Sądu Rejonowego Gdańsk–Południe w 16 grudnia 2010 r.
W późniejszej analiza działań organów i instytucji państwowych w odniesieniu do Amber Gold przygotowanej przez Komitet Stabilności Finansowej stwierdzono, że UKNF "nie posiadając uprawnień do występowania z żądaniem informacji bezpośrednio od podmiotu nienadzorowanego, jakim była spółka Amber Gold, działał w sposób niebudzący zastrzeżeń". Zwrócono uwagę, że Komisja kierowała do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez tę spółkę a także uzupełniała te zawiadomienia uzyskanymi dodatkowo informacjami.
19 tys. oszukanych
REKLAMA
Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r. nie wypłacając tysiącom swoich klientów powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold.
W śledztwie, prowadzonym przez prokuraturę wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, a akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów.
Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Proces Marcina P. i jego żony trwa od 21 marca 2016 r. przed gdańskim Sądem Okręgowym.
REKLAMA
fc
REKLAMA