Gwałtowny wzrost chińskich inwestycji w Polsce. Powód do radości czy raczej do niepokoju?
Prawie 600 mln dolarów wyniosła w ubiegłym roku w Polsce wartość chińskich inwestycji. To więcej niż w ciągu poprzednich 16 lat. To jednak nadal mało w porównaniu chociażby z Niemcami, gdzie Chińczycy w zeszłym roku zainwestowali 11 mld euro. U naszych zachodnich sąsiadów ta ekspansja inwestorów z Państwa Środka jednak coraz mniej cieszy, a raczej wzbudza obawy i rosnące niezadowolenie.
2017-03-07, 19:12
Posłuchaj
Wartość chińskich inwestycji zagranicznych w Europie i Ameryce Północnej w ubiegłym roku podwoiła się w porównaniu do 2015 r. i wyniosła ponad 94 mld dolarów. Mniej więcej połowa tej kwoty trafiła do Stanów Zjednoczonych.
Na przejęcia i tworzenie nowych firm w Polsce chińscy inwestorzy przeznaczyli w ubiegłym roku więcej niż w ciągu poprzednich 16 lat, było to prawie 600 mln dolarów, w porównaniu do 10 mln dolarów rok wcześniej. Polska była największym odbiorcą chińskich inwestycji wśród krajów Grupy Wyszehradzkiej i ósmym w Unii Europejskiej.
Andrzej Halesiak, dyrektor w Biurze Analiz Makroekonomicznych w Banku Pekao SA, zwraca uwagę w radiowej Jedynce, że obecność Chin na globalnym rynku kapitałowym to nic nowego, ale zmianie uległa forma ich inwestycji.
- Chiny w zasadzie od kilkunastu, a można powiedzieć, że i od kilkudziesięciu lat są na tym rynku obecne. Przy czym to, co się zmienia, to forma tej obecności. Jeszcze kilkanaście lat temu były one głównie obecnie poprzez tzw. inwestycje w bezpieczne aktywa i były to głównie amerykańskie obligacje. Natomiast później przyszła druga faza zmiany struktury, kiedy zaczęły pojawiać się inwestycje bezpośrednie, tyle że w krajach rozwijających się. Były to Afryka, Azja, Ameryka Południowa, a teraz, to co jest nowego w tej trzeciej fazie obecności Chińczyków na międzynarodowych rynkach kapitałowych, to ekspansja ukierunkowana na kraje rozwinięte, inwestycje bezpośrednie napływające do USA i do Europy – wyjaśnia gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Ogromne nadwyżki kapitału
Wzrost inwestycji chińskich nie powinien dziwić, bo Chiny mają ogromne nadwyżki kapitału, dodaje ekspert.
- Motywów tej chińskiej ekspansji jest kilka. Po pierwsze rynek chiński jest duży, ale to nie jest cały świat. Dużo jest też możliwości zagospodarowania kapitału, w którym Chiny generują olbrzymie liczby. Chiny generują ponad 5 bln dolarów oszczędności rocznie i ten kapitał po prostu gdzieś musi być inwestowany. On w dużej mierze jest inwestowany na mejscu, ale wypływa także poza Chiny. W związku z tym mamy ten motyw dywersyfikacji – wyjaśnia rozmówca Jedynki.
Chiny starają się również budować większą złożoność swojej gospodarki, podkreśla Andrzej Halesiak.
Andrzej Halesiak Chiny starają się również budować większą złożoność swojej gospodarki, a do tego potrzebują coraz bardziej zaawansowanych technologii.
- A do tego potrzebują coraz bardziej zaawansowanych technologii. Tu już nie wystarcza to, co napływało kiedyś do Chin wraz z inwestycjami bezpośrednimi, które tam przychodziły. Chiny, żeby pozyskiwać te najnowsze technologie, same muszą ekspandować za granicę – tłumaczy ekspert.
REKLAMA
Spowolnieniem gospodarki Państwa Środka
Gwałtowny przyrost chińskich inwestycji jest również spowodowany spowolnieniem gospodarki Państwa Środka. Chińczycy poszukują nowych możliwości lokacyjnych, które zwiększą ich zdolności eksportowe wobec słabnącego popytu wewnętrznego, wyjaśnia Waldemar Kozioł z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
Waldemar Kozioł Chińczycy patrzą na Polskę jako na element Nowego Jedwabnego Szlaku.
- Jednym z miejsc, w którym lokuje się środki, jest Polska. W poprzednim roku mieliśmy wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach i prezydenta Chin w Polsce. Dla Chińczyków oznacza to zielone światło do prowadzenia biznesu i przypomnienie, że Polska jest największym rynkiem w tej części Europy, co dla nich jest bardzo istotne. Chińczycy patrzą na Polskę jako na element Nowego Jedwabnego Szlaku, czyli te inwestycje, które dotyczą przede wszystkim logistyki, systemów transportowych będą dla nich bardzo istotne, bo są długoterminowym budowaniem zdolności, które później będą wykorzystane przy Jedwabnym Szlaku – zaznacza ekspert.
Inwestycje w Polsce za 600 mln dolarów
Chińczycy myślą długoterminowo, nawet w horyzoncie 50 czy 100 lat, podkreśla Waldemar Kozioł. Ich inwestycje w Polsce to realizacja tych długoterminowych strategii.
REKLAMA
Chińskich inwestycji w ostatnim roku nad Wisłą bardzo przybyło, a ich wartość wyniosła blisko 600 mln dolarów.
- W 2016 roku Polska rzeczywiście znalazła się w gronie państw, w których wzrost inwestycji chińskich był bardzo znaczący. To też pokazuje, że polska gospodarka osiągnęła już taki stopień rozwoju, że znalazła się na tej samej platformie zainteresowania chińskich inwestorów, co kraje dojrzałej Europy: Francja, Niemcy, czy USA. Widać tu tendencję do zwiększonego apetytu na przedsiębiorstwa już istniejące, o ugruntowanej pozycji, czasami w gorszej sytuacji finansowej, także to kapitalizowanie jest potrzebne. Natomiast absolutnie inwestycje typu greenfield (czyli inwestycje na terenie nieużywanym do tej pory przez przemysł lub usługi - przyp. red.) stanowią zdecydowaną mniejszość. Chociaż akurat w Polsce jedna z inwestycji chińskich jest tego typu – wyjaśnia Weronika Achramowicz, radca prawny, partner w kancelarii Baker McKenzie.
Chodzi o budowę zakładu Suzhou Chunxing w Gdańsku.
Wszystkie trzy inwestycje w Polsce, które spowodowały tak znaczący wzrost wartości ogółu inwestycji chińskich nad Wisłą, koncentrują się wokół przemysłu, podkreśla ekspertka.
REKLAMA
- Ta inwestycja greenfield to rozbudowa zakładu, bo w 2015 roku też były czynione inwestycje przez tego samego chińskiego inwestora. To jest przemysł metalurgiczny. Mamy też inwestycję bardziej z zakresu ochrony środowiska. Jest to chyba najbardziej medialnie rozreklamowana inwestycja China Everbright w spółce Novago, która ma specyficzną metodę przetwarzania odpadów. Trzecia inwestycja to przejęcie aktywów spółki w Polsce i we Włoszech też z zakresu ochrony środowiska, energii odnawialnej – wymienia Weronika Achramowicz.
Do Niemiec nam jeszcze daleko
Wartość chińskich inwestycji napływających do Polski jest jednak ciągle niewielka w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, zwraca uwagę w Polskim Radiu 24 Jakub Jakóbowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
- Chińskie inwestycje w Europie, w ostatnich 10 latach, przyrastają skokowo. Średnio ok. 30 proc. rocznie. Ubiegły rok był rekordowy. Nie ma jeszcze wszystkich danych, natomiast prawdopodobnie to był jeszcze większy wzrost, o 40 – 60 proc. Natomiast należy zaznaczyć, że Polska jest jednak na uboczu tego trendu. O ile wedle tych danych, o których tu cały czas mówimy, zliczanych operacja po operacji, inwestycje w całej Europie to było ok. 35 mld euro, tak w Polsce ok. 400 mln euro. Dla przykładu w Niemczech Chińczycy w zeszłym roku zainwestowali 11 mld euro, głównie przejmując spółki – podaje liczby gość Polskiego Radia 24.
Wzrost nastrojów protekcjonistycznych
Ten gwałtowny wzrost inwestycji chińskich wzbudza jednak niezadowolenie niemieckich władz, które proponują wprowadzenie na poziomie unijnym rozwiązań utrudniających przejmowanie strategicznych spółek przez Chińczyków.
REKLAMA
- Niemcy są szczególnie wrażliwi na inwestycje w przemyśle, szczególnie w tym zaawansowanym, w przemyśle związanym z produkcją dóbr inwestycyjnych. Oni tutaj wypromowali się na takiego globalnego lidera i teraz obawiają się, że ten wyciek technologii może tej pozycji docelowej zagrozić – mówi Andrzej Halesiak.
To właśnie wzbudza niezadowolenie władz nie tylko w Niemczech, ale i w innych krajach rozwiniętych, dodaje Weronika Achramowicz.
Weronika Achramowicz Nie tylko USA, ale i Europa zaczyna dostrzegać to zagrożenie, że istotne dla gospodarki gałęzie przemysłu przechodzą w ręce Chińczyków.
- Nie tylko USA, ale i Europa zaczyna dostrzegać to zagrożenie, że istotne dla gospodarki gałęzie przemysłu przechodzą w ręce Chińczyków. Obserwujemy wręcz blokowanie takich transakcji – podkreśla ekspertka. - W Niemczech podnoszą się głosy, postulujące większą kontrolę inwestycji chińskich. Także tutaj w zakresie tych dziedzin, które są szczególnie wrażliwe: energetyka, cyfryzacja, nowoczesne technologie, ten poziom kontroli będzie się zwiększał – przewiduje.
Unia Europejska przyjmie amerykańskie rozwiązania?
Niemcy proponują więc, żeby w UE stworzyć coś na kształt amerykańskich rozwiązań. W Stanach Zjednoczonych bowiem Komitet ds. inwestycji zagranicznych może skutecznie zablokować transakcje, jeśli w jego ocenie może dojść do naruszenia interesów bezpieczeństwa USA. Szczególne obawy budzi przejście w chińskie ręce technologii istotnej dla gospodarki i systemu obrony.
REKLAMA
- Jest to wyzwanie. Do tej pory było tak, że to kraje rozwinięte inwestowały w krajach rozwijających się i udostępniały tyle technologii, ile chciały. Teraz mamy sytuację odwrotną, że przychodzi duży kraj rozwijający się i masowo chce kupować firmy, a wraz z nimi technologie i dostęp do rynku – mówi Andrzej Halesiak. – Amerykanie jako pierwsi mają takie rozwiązanie. Wydaje się, że w Europie ono też jest potrzebne – uważa.
Bariery dla europejskich firm w Chinach
Tym bardziej, że europejskie inwestycje napotykają w Chinach na duże bariery.
Jakub Jakóbowski Chińczycy przejmują cenne aktywa, takie srebra rodowe, które są postrzegane jako fundament przewag kooperatywnych Europy.
- Z jednej strony Chińczycy przejmują cenne aktywa, czasami aktywa jak w przypadku firmy Kuka w Niemczech, produkującej roboty przemysłowe, takie srebra rodowe, które są postrzegane jako fundament przewag kooperatywnych Europy, jakieś spółki mogące oferować technologie, które napędzą wzrost europejski. Z drugiej strony w Chinach coraz większe restrykcje odczuwają przedsiębiorstwa i zaczyna się debata polityczna, która już trwa w Europie i przenosi się też na forum Unii Europejskiej, na temat tego, w jaki sposób zareagować na tę sytuację. Wyjścia są dwa. Z jednej strony możemy nakłaniać Chińczyków do tego, żeby otwierali swoją gospodarkę, żeby zrównywali zasady działania firm zagranicznych i lokalnych. Z drugiej strony możemy w jakiś sposób ograniczyć ich działalność tutaj, bo tego ryzyka jest dużo. Jest biznesowe, są również kwestie bezpieczeństwa, infrastruktura krytyczna, energetyka, w którą inwestują Chińczycy – zaznacza w Polskim Radiu 24 Jakub Jakóbowski.
Polska nie ma się czego bać?
Chińskie inwestycje w Polsce nie budzą jeszcze aż takich kontrowersji, mają bowiem inny charakter niż te chociażby w Niemczech, zwraca uwagę Andrzej Halesiak.
REKLAMA
- Chińskie firmy traktują nas jako przyczółek do dalszej ekspansji na rynku Unii Europejskiej, bo produkując tutaj, mają swobodny dostęp do wszystkich krajów Wspólnoty. Potencjalnie dla nas największe zainteresowanie i największa korzyść może wynikać z inwestycji infrastrukturalnych Chińczyków w naszym kraju. Tego typu inwestycji raczej nie powinniśmy się obawiać. Nie mamy też, tak jak Niemcy, zbyt dużych zasobów unikalnych technologii, więc raczej tego typu ryzyko nam nie grozi. Natomiast jeżeli będą powstawać jakieś rozwiązania unijne, mające na celu ochronę wspólnego rynku, to powinniśmy jak najbardziej je wspierać – uważa rozmówca Jedynki.
Chińskich inwestycji będzie przybywać?
Polska, czy też szerzej cały nasz region jest dla Chińczyków zatem mniej atrakcyjny, bo ma mniej do zaoferowania w dziedzinie technologii. Wraz z rozwojem chińskiej gospodarki należy się jednak spodziewać dalszego napływu inwestycji z tego kraju, m.in. dlatego że okazujemy się dla Chińczyków tańsi.
- Należy się zastanowić, czym jako region konkurujemy obecnie: stosunkowo niskimi kosztami pracy, niższymi od chińskich, wykwalifikowaną kadrą i bliskością do rynków zachodnich. Im wyżej Chińczycy posuwają się w tych łańcuchach wartości, im bardziej zaawansowanymi technologiami dysponują i im droższa jest ich własna siła robocza, tym potencjalnie może zwiększać się motywacja chińskich przedsiębiorców do tego, żeby przenosić jakieś elementy produkcji do Polski, czy do naszego regionu – uważa Jakub Jakóbowski.
Z drugiej strony, gospodarczy rozwój Chin jest nierówny, więc chińskie firmy, zamiast przenosić się do naszego regionu, mogą przenosić się do tańszych regionów Chin Centralnych i Zachodnich, gdzie mogą liczyć na państwowe subsydia.
Sylwia Zadrożna, Karolina Mózgowiec, Aleksandra Tycner, Anna Wiśniewska
REKLAMA