Niskie bezrobocie - radość dla pracowników, kłopot dla firm
Niskie bezrobocie cieszy pracowników, ale jednocześnie martwi pracodawców oraz ekspertów gospodarczych. Firmy oraz gospodarka stają, przez brak kadr, przed realną barierą rozwojową.
2018-10-16, 20:37
Posłuchaj
Jak podkreśla gość radiowej Jedynki, Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, obecnie sytuacja pracodawców staje się coraz bardziej dramatyczna i świadczy o "przegrzaniu" polskiego rynku pracy.
Jak wynika z danych Eurostatu, bezrobocie w Polsce spadło do 3,4 procent, co oznacza, że staje się ono marginalnym zjawiskiem i dalszy duży wzrost zatrudnienia jest coraz mniej prawdopodobny.
A pracodawcom braki kadrowe coraz bardziej dają się we znaki.
Pracowników zaczyna brakować właściwie w każdej branży
Sytuacja jest o tyle trudna, że pracowników zaczyna brakować już we wszystkich branżach.
REKLAMA
- Rośnie napływ inwestycji zagranicznych, przestawiamy się na gospodarkę 4.0, oznaczającą rozwój innowacyjnych technologii i mobilne wykorzystywanie kadr w firmie. Obecnie siedmiu na dziesięciu pracodawców ma problemy ze znalezieniem pracowników - mówi Piotr Mazurkiewicz, partner w firmie HRK.
W regionach uprzemysłowionych Polski bezrobocie na rekordowo niskim poziomie
Piotr Mazurkiewicz wskazuje, że w regionach położonych blisko naszej granicy zachodniej, bezrobocie jest bardzo niskie, i według GUS wynosi 5,8 proc., a według Eurostatu – 3,4 proc.
Regiony najbardziej uprzemysłowione przyciągają inwestycje, a te potrzebują nowych pracowników.
- W dodatku mamy do czynienia z powstawaniem Centrów Usług Wspólnych nie tylko w wielkich aglomeracjach, takich jak Warszawa, Wrocław czy Poznań, ale i w mniejszych miastach, np w Lublinie - dopowiada Piotr Mazurkiewicz. Pracę w Centrach ma obecnie ponad 300 tysięcy osób, czyli dwa razy więcej niż np. w górnictwie.
REKLAMA
- Ale należy podkreślić, że w ciągu ostatniego roku dokonaliśmy w Polsce dużego postępu – pracę znalazło w naszym kraju ponad 250 tys. osób - mówi gość radiowej Jedynki.
Jednocześnie dodaje, że na sytuację na rynku pracy wpływa młode pokolenie, rotacja zatrudnienia oraz zwiększające się kłopoty z pozyskaniem ludzi do pracy.
Braki kadrowe od dłuższego czasu
O głównej przyczynie kłopotów polskich firm, czyli brakiem pracowników, mówił też Tomasz Ślęzak, wiceprezes Work Service.
Jak podkreśla, polski rynek pracy boryka się z brakiem wykwalifikowanej kadry już od ponad 2 lat.
REKLAMA
- Nie jest niczym nowym, że brakuje nam spawaczy, ślusarzy, elektryków, kucharzy, fryzjerów, pielęgniarek, ale problem się nasila - mówi Tomasz Ślęzak. I wskazuje, że z badania jego firmy wynika, że aż 50 procent pracodawców boryka się z trudnościami z dostępnością odpowiednich kandydatów.
Rynek pracownika czy niedoborów?
W Polsce w ostatnim czasie wiele mówi się o tym, że mamy rynek pracownika. Świadczyć o tym może to, że - jak wynika z badań - polscy pracownicy przewidują, że w razie potrzeby znajdą pracę w czasie nie dłuższym niż trzy miesiące, a ponad 88 procent pracowników nie obawia się utraty pracy - zwraca uwagę Tomasz Ślęzak.
Trochę inaczej widzi to Andrzej Kubisiak z Rady Rynku Pracy, działającej przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Jego zdaniem w Polsce nie mamy jeszcze do czynienia z rynkiem pracownika, ale z rynkiem niedoborów kadrowych. I wymienia, że problem dotyczy szczególnie sektora przemysłowego, ale najszybciej niedobory rosną w branży budowlanej.
REKLAMA
- Jest to branża, gdzie dwukrotnie szybciej rośnie liczba nieobsadzonych miejsc pracy, niż w całej gospodarce - mówi Andrzej Kubisiak.
Ekspert przypomina, że obecnie w Polsce jest 165 tysięcy nieobsadzonych miejsc pracy, a dwie trzecie wakatów obejmuje cztery gałęzie gospodarki: przemysł, budownictwo, handel oraz transport i logistyka.
- Tutaj firmy mają szczególne kłopoty z pozyskaniem pracowników niewykwalifikowanych - zaznacza Andrzej Kubisiak.
Problem ze szkolnictwem
Tomasz Ślęzak, dodaje, że obecny brak wykwalifikowanych pracowników jest efektem błędów, popełnianych w edukowaniu społeczeństwa w ciągu ostatnich kilkunastu latach.
- Każda branża, korzystająca z pracowników kwalifikowanych, obecnie cierpi na ich deficyt. W latach 2005-2015, zlikwidowano ok. tysiąca szkół zawodowych i dzisiaj gospodarce bardzo brakuje tych absolwentów - ocenia. Ekspert dodaje, że z badań resortu pracy wynika, że z 38 deficytowych zawodów, 36 nie wymaga wyższego wykształcenia.
REKLAMA
- Natomiast to, co jest dla polskiego rynku nowe, to dojmujący brak kadry o niskich kwalifikacjach, który dotyczy, podobnie jak w przypadku specjalistów, wszystkich branż - podkreśla Tomasz Ślezak. Dlatego, dodaje ekspert, każde ręce pozyskane do pracy liczą się na wagę złota. Jak się okazuje, na rynku pracy są jednak jeszcze rezerwuary, w których można szukać nowych, potencjalnych pracowników. Zdaniem naszego rozmówcy jedną z takich grup są osoby trwale bezrobotne.
- Ocenia się, że jest ich ok. pół miliona i ta liczba nie spada, stąd wszelkie zmiany i propozycje rządu, są bardzo pozytywnie przyjmowane przez pracodawców, mówi gość Polskiego Radia.
Tymczasem polscy pracownicy są nadal mało mobilni
Negatywnych zjawisk na rynku pracy jest wiele. Przyczyną, kłopotów z pozyskiwaniem pracowników spośród bezrobotnych - wyjaśnia Piotr Mazurkiewicz - jest niższa, niż w innych krajach, mobilność pracowników.
- Paradoksem jest, że łatwiej do pracy ściągnąć Ukraińca, niż Polaka zamieszkałego w innym regionie kraju - mówi Piotr Mazurkiewicz.
REKLAMA
Dodaje, że w odpowiedzi na tę sytuację, wielu pracodawców zaczyna oferować bezpłatny dojazd do pracy, pracę zdalną.
Wpisując się w ten trend, rząd chce wesprzeć aktywizację osób trwale bezrobotnych. Jak wymienia Łukasz Kozłowski, jedną z propozycji jest kierowanie do prac interwencyjnych osób długotrwale pozostających bez pracy i współfinansowania przez państwo ich wynagrodzeń, a także zwiększenie elastyczności działań Urzędów Pracy, poprzez zlecanie tego innym organizacjom, przy ich wsparciu finansowym.
Jak firmy radzą sobie ze zdobyciem pracowników?
Głównym pomysłem firm na zapełnienie wolnych wakatów jest poszukiwanie pracowników w innych regionach oraz zatrudnianie imigrantów z Ukrainy.
- Najczęściej pracowników z innych regionów dowozi się autobusami do zakładu pracy - mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millenium.
REKLAMA
Brakującego Kowalskiego zastępuje pracownik ze wschodu
Innym pomysłem na rosnące kłopoty kadrowe są cudzoziemcy.
Jak mówi Tomasz Ślęzak, do Ukraińców, Białorusinów, dołączają pracownicy z bardziej egzotycznych kierunków – z Nepalu, Bangladeszu czy Filipin.
Czeka nas walka o pracowników z zagranicy?
Problem w tym, że już w najbliższych latach zastępowanie polskich pracowników zagranicznymi może być coraz trudniejsze.
Jak mówi Andrzej Kubisiak, wszystko wskazuje na to, że od Nowego Roku Niemcy wprowadzą nową politykę migracyjną, która przewiduje również zatrudnianie pracowników z Ukrainy.
- Dochodzą głosy, że oba państwa – Niemcy i Ukraina podpiszą umowę bilateralną, która będzie preferowała pracowników z Ukrainy na niemieckim rynku pracy, co dla naszych pracodawców jest ogromnym wyzwaniem i zagrożeniem - przestrzega ekspert.
I dodaje, że można przewidzieć sytuację, że wielu z ponad miliona pracowników z Ukrainy pracujących w Polsce, może wyjechać do Niemiec, gdzie liczba wakatów wynosi 1,5 miliona.
- A to oznacza zaciągnięcie hamulca dla polskiej gospodarki, bo z dzisiejszego poziomu 160 tysięcy wakatów skoczylibyśmy do co najmniej pół miliona wakatów - alarmuje.
REKLAMA
Co oznacza brak pracowników dla gospodarki?
Braki kadrowe odbijają się na kondycji całego systemu.
- Patrząc od strony gospodarki, to mamy problem po stronie podaży, a nie popytu na rynku pracy, gdyż rośnie siła nabywcza polskich konsumentów, rośnie też popyt konsumpcyjny na towary i usługi i czynnikiem hamującym wzrost firmy staje się brak pracowników - mówi Łukasz Kozłowski.
Jak dodaje Grzegorz Maliszewski, nadal w wielu firmach dominuje pogląd, że brak pracowników jest najpoważniejszą przeszkodą ich wzrostu. Jego zdaniem, paradoksalnie, taka sytuacja powinna być dla przedsiębiorców zachętą do rozwijania się.
- Wydaje się jednak, że powinni oni odwrócić tok myślenia i brak pracowników powinien być argumentem za inwestycjami zwiększającymi wydajność i produktywność - przekonuje.
Brak pracowników będzie się pogłębiał
Grzegorz Maliszewski zwraca uwagę, że problem z brakiem kadr szybko nie minie, gdyż obecne braki pracowników wynikają nie tylko z etapu rozwojowego gospodarki, ale z powodów demograficznych.
- A te będą się nasilały, bo według prognoz GUS, do 2050 r. z rynku pracy ubędzie ponad 5,5 mln osób, tj. ok. 20 proc. obecnej populacji, mówi ekspert.
REKLAMA
- Stąd, nawet jeśli wzrost gospodarczy spowolni, to liczba pracowników będzie nadal spadała - zaznacza.
Naczelna Redakcja Gospodarcza, Sylwia Zadrożna, Justyna Golonko, Karolina Mózgowiec, Jarosław Krawędkowski
REKLAMA