Postępowanie za odmowę przyjęcia uchodźców i sprawa w TS potrwają kilka lat?
Postępowanie Komisji Europejskiej przeciwko Polsce za odmowę przyjęcia uchodźców, a później rozprawa w unijnym Trybunale mogą potrwać kilka lat. Ewentualne kary finansowe mogą być zasądzone na ostatnim etapie. Tak wynika z rozmów korespondentki Polskiego Radia Beaty Płomeckiej z prawnikami, dyplomatami i urzędnikami w Brukseli.
2017-06-12, 15:46
Szefowie gabinetów unijnych komisarzy mają dziś zatwierdzić listę krajów, przeciwko którym Komisja rozpocznie procedurę o naruszenie unijnego prawa w związku z odmową przyjmowania uchodźców. Agencja Reutera jako pierwsza poinformowała, że chodzi o Polskę, Węgry i Czechy. Program relokacji został uzgodniony w 2015 roku i przewidywał przyjęcie 160 tysięcy uciekinierów, z czego do Polski, w ramach obowiązkowych limitów, miało trafić na początek około sześciu tysięcy osób.
Powiązany Artykuł

UE otworzy procedurę przeciw Polsce ws. uchodźców. Jest odpowiedź MSZ
Rozpoczęcie postępowania w związku z niestosowaniem unijnego prawa oznacza wysłanie listu do krajów członkowskich o wypełnienie zobowiązań. Zwykle w takiej procedurze państwa dostają dwa miesiące na odpowiedź. Jeśli Komisja uzna wyjaśnienia za niewystarczające, albo nie dostanie żadnej odpowiedzi, wtedy przechodzi do drugiego etapu postępowania - wysyła drugie upomnienie i czeka na odpowiedź. Trzeciego upomnienia już nie ma.
Komisja wysyła pozew do Trybunału Sprawiedliwości, by ten wymusił na unijnych krajach stosowanie unijnego prawa. Rozprawa w Luksemburgu trwa około dwóch lat. Ale w tym postępowaniu jeszcze nie będzie wniosku o kary finansowe, Bruksela musi poczekać na wyrok Trybunału. Dopiero jeśli jakiś kraj zlekceważy orzeczenie sędziów, Komisja może rozpocząć drugie postępowanie przeciwko danemu państwu, grożąc karami finansowymi. Znowu jednak będzie musiała przejść przez wszystkie etapy procedury zanim skieruje pozew do unijnego Trybunału. - To wszystko może potrwać 5-6 lat - skomentował w rozmowie z Polskim Radiem jeden z unijnych prawników.
dad
REKLAMA
REKLAMA