Wimbledon: Polak graweruje na londyńskiej trawie. "Dawniej było inaczej"
- Dawniej wszystko było bardzo nieformalne, bardzo miłe. Od chyba 15 lat wszystko zostało sformalizowane - jest bardzo dużo ochrony. Zmieniło się - mówi legendarny pracownik turnieju na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club - Polak Roman Żółtowski, który przez 35 lat grawerował naziwska zwycięzców na trofeach Wimbledonu.
2017-07-01, 08:42
Posłuchaj
Rozmowa Andrzeja Grabowskiego z Romanem Żółtowskim, legendą Wimbledonu (PR1)
Dodaj do playlisty
Roman Żółtowski był związany z Wimbledonem od 1979 roku. Wtedy wygrawerował pierwsze nazwisko na pucharze dla zwycięzcy tego najbardziej prestiżowego turnieju tenisowego na świecie. Korty trawiaste w Londynie zna więc od podszewki.
Jakie najmilsze wspomnienia ze swojej pracy na Wimbledonie ma były grawer tych zawodów? Jednym z nich jest podróż 55-letnim kabrioletem MG, którym w pewnym momencie dojeżdżał ze swojego domu pod Poznaniem na korty w stolicy Anglii - ponad 1400 km (wcześniej Roman Żółtowski mieszkał w Londynie). Z sentymentem wspomina też czasy, gdy na turnieju panowała bardziej nieformalna atmosfera.
Powiązany Artykuł

Wimbledon
- Najpiękniejsze jest dla mnie jak wreszcie dojeżdżam do Wimbledonu po tej podróży. Poza tym w dawnych czasach, jak wszystko było bardzo nieformalne. Tenisiści przyjeżdżali do miejsca, gdzie grawerowałem, do takiego malutkiego biura i wszystkim wręczałem te puchary. Wszystkich poznawałem. Ja grawerowałem i rozmawialiśmy. To było bardzo miłe, bardzo nieformalne. Teraz tak już nie jest - wspomina Roman Żółtowski w rozmowie z Polskim Radiem.
W trakcie swojej wieloletniej pracy przy turnieju Roman Żółtowski poznał najwybitniejsze gwiazdy tenisa. Wiele z nich wspomina bardzo serdecznie.
REKLAMA
- Z kobiet absolutnie Steffi Graff (Niemka to mistrzyni Wimbledonu w turnieju damskim w latach 1988, 1989, 1991, 1992, 1993, 1995 i 1996 - przyp.). Bezwzględnie. A jeżeli chodzi o mężczyzn to specjalny taki kontakt nawiązałem z Frew McMillanem. On był w parze deblowej z Bobem Hewittem (południowoafrykańska para wygrała Wimbledon w grze podwójnej w latach 1967, 1972 i 1978 roku, poza tym McMillan triumfował także w zawodach par mieszanych - w 1978 i 1981 roku - przyp.). Poza tym też była taka para - "Woody's" się nazywali - Todd Woodbridge i Mark Woodforde (australijski debel wygrywał Wimbledon w latach - 1993, 1994, 1995, 1996, 1997, 2000. Woodbridge wygrywał też w parze ze Szwedem Jonasem Bjoerkmanem w latach 2002, 2003 i 2004 - przyp.). Z Woodbridgem się bardzo zaprzyjaźniłem, ale sporo ich było. Nawet z McEnroe (Amerykanin John McEnroe, triumfator Wimbledonu z lat 1981, 1983i 1984, znany z wybuchowego temperamentu na korcie - przyp.) można się zaprzyjaźnić - powiedział ze śmiechem Roman Żółtowski.
- Wszystko było bardzo nieformalne, bardzo bardzo miłe. Od chyba 15 lat wszystko zostało sformalizowane - jest bardzo dużo ochrony. Zmieniło się to był kiedyś turniej - klub. Taki brytyjsko-imperialny klub, tak bym to nazwał - dodał.
YouTube/Stella Artois UK
Więcej o doświadczeniach Romana Żółtowskiego na Wimbledonie w rozmowie Andrzeja Grabowskiego w dźwięku dołączonym do artykułu.
man, PolskieRadio.pl, PR1
REKLAMA
REKLAMA