Niemcy i USA mają teraz ciche dni? "Wiele w rękach Donalda Trumpa”. Czy relacje transatlantyckie i sojusz obu gigantów odzyskają dawną temperaturę?
- W kampanii CDU po raz pierwszy w tym roku pojawiły się akcenty antyamerykańskie – dokładniej tony krytyki wobec Donalda Trumpa. To może mieć różne skutki – oceniła w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl prof. Jadwiga Kiwerska z Instytutu Zachodniego. Jak zauważyła, temperatura relacji tych dwóch kluczowych dla polityki Zachodu państw zależy głównie od dalszej inicjatywy ze strony Waszyngtonu.
2017-09-23, 14:20
Powiązany Artykuł
KLUCZOWE WYBORY W EUROPIE. SERWIS SPECJALNY. WYBÓR NIEMCÓW
- Stany Zjednoczone pozostają supermocarstwem, są więc najsilniejszym i najważniejszym sojusznikiem Niemiec. Relacje z USA mają ogromne znaczenie dla Berlina, świadomość tego mają prawie wszystkie partie – powiedziała w rozmowie z Agnieszką Kamińską z portalu Polskie Radio.pl profesor Jadwiga Kiwerska z Instytutu Zachodniego w Poznaniu
W jaki sposób w tej kampanii obecne były relacje transatlantyckie i kwestie bezpieczeństwa? Jakie stanowisko wobec nich prezentują partie, które wejdą do niemieckiego parlamentu federalnego?
Prof. Jadwiga Kiwerska, zajmująca się badaniem polityki zagranicznej Niemiec i relacji transatlantyckich, zauważyła, że niemal wszystkie partie zapisały w swoich programach lub deklarowały to w czasie kampanii, że stosunki z Waszyngtonem i układ transatlantycki są „podstawą bezpieczeństwa Niemiec”.
Odmienne stanowisko od pozostałych partii, które mają realne szanse znaleźć się w Bundestagu, zajmuje Lewica (Die Linke), która zdecydowanie odcina się od stosunków ze Stanami Zjednoczonymi i nie uznaje znaczenia NATO jako filara bezpieczeństwa Europy i Niemiec. Politycy Die Linke opowiadają się za rozwiązaniem NATO, mówią wprost o takiej konieczności. A jeśli by do tego nie doszło, to Niemcy powinny wystąpić ze zintegrowanych struktur wojskowych NATO. Co więcej, Niemcy powinny zawrzeć sojusz z Rosją, czyli jest to wizja bezpieczeństwa opartego na sojuszu Moskwy i Berlina – podkreśliła profesor.
REKLAMA
Antyamerykańskie akcenty i obronność
Badaczka zwróciła uwagę, że choć główne partie deklarują swoje uznanie dla znaczenia relacji z USA, to jednak są wyraźne różnice w sposobie prezentacji natury tych relacji.
- Chadecja w żadnej mierze ich nie podważa, jest gotowa na rzecz ich umocnienia działać. Natomiast SPD podchodzi do nich z większym dystansem, wprowadzając do swojej kampanii wyraźne akcenty antyamerykańskie. Zresztą jest to dość charakterystyczne dla niemieckiej socjaldemokracji, że odwołuje się ona do antyamerykanizmu wyborców lewicowych. Zresztą taki duch antyamerykanizmu jest obecny w społeczeństwie niemieckim od lat 60. – przypomniała prof. Kiwerska.
Prof. Kiwerska zauważyła, że obecne w wypowiedziach polityków socjaldemokracji akcenty antyamerykańskie podbudowane są niechęcią do prezydenta Donalda Trumpa. Już ich reakcje po wyborze Trumpa były zdecydowanie ostrzejsze i bardziej krytyczne niż polityków chadecji. Dlatego m.in., aby nie poddać się presji Waszyngtonu i samego Trumpa dotyczącej burden sharing, SPD - jak zaznaczyła profesor – odrzuca zdecydowanie postulat 2 procent PKB przeznaczonych przez Niemcy na obronę.
- Natomiast chadecja i sama kanclerz Angela Merkel deklarują, że postulat zostanie spełniony i zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Niemcy najpóźniej w 2024 roku osiągną pułap 2 procent PKB.
REKLAMA
SPD zdecydowanie się temu przeciwstawia. Mówi, że 2 procent PKB to wzrost o ponad 70 mld euro na zbrojenia – dodała badaczka.
Profesor zwróciła uwagę, że ciekawe stanowisko zajmuje FDP, postulując przeznaczenie aż 3 procent PKB na zbrojenia. Wolni Demokraci uzasadniają to obecną sytuacją międzynarodową.
Schulz o usunięciu potencjału nuklearnego
Element antyamerykański wiązać należy także z postulatem Martina Schulza, który zapowiedział, że jeśli zostanie kanclerzem, to doprowadzi do usunięcia broni atomowej z terytorium Niemiec. To ma podtekst wyraźnie antyamerykański – zaznaczyła prof. Jadwiga Kiwerska. Wszak obecność amerykańskiego arsenału na terytorium Niemiec to ważny gwarant ich bezpieczeństwa. Dlatego taka zapowiedź musi budzić zdziwienie, zwłaszcza w kontekście trudnej sytuacji geopolitycznej. Prof. Kiwerska zauważa też, że jest on sprzeczny ze stanowiskiem SPD wobec 2 procent PKB na obronę - taki ruch wymagałby znacznego zwiększenia środków na obronność Niemiec. – Tonący brzytwy się chwyta – tracący poparcie lider SPD próbował grać na pacyfistycznych emocjach Niemców (…) – mówiła profesor . - W Niemczech po wojnie budowano i utrwalano świadomość pacyfistyczną, realizowano koncepcję „mocarstwa cywilnego” (niem. Zivilmacht) – istniało przekonanie, że przede wszystkim liczą się negocjacje pokojowe, opcję siłową trzeba wykluczyć, bo we wszystkim można się porozumieć. Schulz odwołuje się do tych nastrojów, by uszczknąć trochę wyborczych „procentów”. To nic nowego, bo na tym gruncie nastrojów pacyfistycznych i z postulatem usunięcia amerykańskich baz z terytorium RFN, powstała choćby partia Zielonych; o denuklearyzacji mówiła FDP, gdy liderem był Guido Westerwelle – zaznaczyła rozmówczyni. Są to więc hasła „powabne” dla części wyborców i dlatego padają w kampanii, ale nie należy zakładać, że zostaną po wyborach zrealizowane – przekonywała prof. Kiwerska.
Powiązany Artykuł
ANGElA MERKELA WYGRYWA DZIĘKI SWEJ NIEOCZYWISTEJ TAKTYCE
"Nowość" u chadeków
- Co jest nowe i może mieć potencjalnie różne skutki to fakt, że w tym roku po raz pierwszy chadecja wprowadziła akcenty antyamerykańskie do kampanii wyborczej, do swojej retoryki wiecowej. Wcześniej nie miało to miejsca, nawet w trudnych okresach relacji z USA. W 2002 roku chadecja nie wykorzystała powszechnej Niemców do prezydenta George’a W. Busha, choć kosztowało ją to utratę zwycięstwa – stwierdziła nasza rozmówczyni. W tym roku, jak mówiła profesor, sama kanclerz Angela Merkel wprowadziła do kampanii akcenty „antytrumpowskie”, napomykając, że być może teraz Europa, wobec postawy Waszyngtonu, będzie musiała liczyć na własne siły. Badaczka zaznaczyła w tym kontekście, że między kanclerz a prezydentem USA nie ma tzw. chemii.
REKLAMA
Jednak to wszystko nie przekłada się na antyamerykanizm CDU – podkreśliła Jadwiga Kiwerska. Niemcy mają świadomość wielkiej wagi relacji z USA, ale szykują się na gorszą ewentualność. Boją się stopniowego osłabienia relacji transatlantyckich – dodała badaczka polityki niemieckiej.
Rozwój relacji zależy od partnera z Waszyngtonu
Profesor prognozuje również, że bez względu na to, jaka powstanie koalicja w Niemczech (obecnie sondaże wskazują na trzy możliwości), nie należy się spodziewać zasadniczej zmiany kursu niemieckiej polityki wobec Waszyngtonu. – Trzeba jednak założyć, że wiele zależeć będzie od działań i zachowań administracji Trumpa. Tym razem to Waszyngton, a dokładniej nieprzewidywalność i impulsywność prezydenta Trumpa mogą stanowić wyzwanie dla polityki Berlina – mówiła prof. Jadwiga Kiwerska.
Czy sojusz transatlantycki będzie tak samo ważny dla USA, jak dotąd ? Zobaczymy – mówiła profesor. – Jeśli tych relacji nie uda się wzmocnić, mogą stopniowo zamierać, będzie marazm, a może i destrukcja; liczyć się będzie podejście prezydenta Trumpa do Europy i jej spraw, czy nie będzie ono lekceważące, niedostrzegające rangi i roli Berlina jako czołowego mocarstwa w Unii Europejskiej – zaznaczyła.
W ocenie prof. Jadwigi Kiwerskiej Niemcy, chcąc nie chcąc, będą odgrywać coraz większą rolę na arenie międzynarodowej, spadnie na nich większa odpowiedzialność za spójność, bezpieczeństwo i wartości świata zachodniego. Zdaniem J. Kiwerskiej, pewne jest również i to, że po wyborach Niemcy i Francja, czyli Angela Merkel i Emmanuel Macron połączą siły, ożywiając i dynamizując tandem niemiecko-francuski w odniesieniu do wielu spraw.
REKLAMA
Rosja w oczach polityków niemieckich
Prof. Jadwiga Kiwerska zaznaczyła, że dzisiejsze zagrożenia ze strony Rosji mają charakter przede wszystkim hybrydowy – chodzi m.in. o paraliżowanie państwa, próbę zmiany wyników wyborów, wpływanie na atmosferę polityczną w krajach. Jak podkreśliła, niemieccy politycy mają świadomość tego zagrożenia. Przy czym część sił politycznych, jak SPD, uważa, że z Rosją trzeba utrzymywać kanały komunikacyjne i dochodzić z nią do porozumienia drogą dialogu. Z kolei chadecja w większym stopniu ma wyostrzony słuch na zagrożenie ze strony Rosji – podkreśliła profesor.
Prof. Jadwiga Kiwerska wspomniała, że w przypadku SPD mamy tu pokłosie dawnej tzw. Ostpolitik socjaldemokratów. - Żywią oni wciąż potrzebę utrzymywania dobrych relacji z Rosją, argumentując, że bez współpracy z tym krajem nie można rozwiązać wielu problemów świata, ani podjąć różnych wyzwań – jak Syria czy Korea Płn. W przypadku CDU pewien akcent kładzie się na czynnik odstraszania, czyli NATO i wzmocnienie jego wschodniej flanki, ale nie zamykając przy tym możliwości dialogu - powiedziała profesor. Dodała, że na potrzeby kampanii SPD kreuje się na partię pokoju i negocjacji – zarzucając chadecji zbyt ostry kurs.
Powiązany Artykuł
MACRON POWOLI PRZEKONUJE MERKEL DO EUROPY DWÓCH PRĘDKOŚCI?
Profesor podkreśliła, że za utrzymaniem sankcji wobec Rosji opowiada się większość partii niemieckich. Zdecydowanie inne stanowisko zajmują natomiast – z jednej strony - AfD, która jest za zniesieniem sankcji i uznaniem praw Rosji do Krymu (na szczęście partia ta nie ma zdolności koalicyjnej), z drugiej zaś - Die Linke, czująca ideologiczny związek z Moskwą. Pozostałe partie uważają, że sankcje można znieść dopiero wtedy, gdy Rosja zacznie implementować porozumienia mińskie – mówiła profesor. Dodała też, że zapewne - bez względu na koalicję - wyraźnego złagodzenia sankcji nie będzie. Nawet w przypadku koalicji z FDP i to mimo wypowiedzi jej lidera o „trwałym prowizorium” w odniesieniu do aneksji Krymu, zasadniczy kurs wobec Moskwy będzie utrzymany. Tym bardziej że wiele firm niemieckich nauczyło się obchodzić sankcje, radzi sobie z nimi nie najgorzej. Presji kół gospodarczych raczej nie będzie – zaznaczyła profesor Jadwiga Kiwerska.
Badaczka uważa, że to co się stało na Ukrainie, nadal wyznacza politykę Niemiec wobec Rosji, choć oburzenie nieco się stępiło, temperatura krytyki opadła, tak w Niemczech, jak i zapewne w niektórych innych krajach Europy. Jednak działania Rosji, która podważyła porządek międzynarodowy - będą determinowały politykę Berlina nadal – zaznaczyła profesor. Dodała, że wprowadzenie sankcji Unii Europejskiej przeciwko Rosji to duże osiągnięcie kanclerz Merkel, efekt jej determinacji i zaangażowania. To było pierwsze tak solidarne działanie Europy w odniesieniu do Rosji, z którą większość państw członkowskich UE miało bliskie i wzajemnie korzystne powiazania.
REKLAMA
Profesor przewiduje, że po wyborach może nastąpić też powrót do rozmów o Ukrainie – zarówno kanclerz Merkel, wzmocniona mandatem wyborczym, jak i francuski prezydent Macron, liczący na odzyskanie silnego poparcia społecznego będą zainteresowani podjęciem na nowo kwestii ukraińskiej. Jeśli kanclerz odniesie zdecydowane zwycięstwo, to nabierze wiatru w skrzydła i jej działania mogą być bardziej dynamicznie – powiedziała profesor. Nasza rozmówczyni powtórzyła raz jeszcze, że bez względu na konfiguracje koalicyjne, nie będzie zasadniczej zmiany nastawienia do Rosji - jeśli coś takiego nastąpi, będzie to efekt rozwoju sytuacji międzynarodowej czy zachowania samej Rosji.
Nie wydaje się jednocześnie, żeby Berlin zrezygnował z projektu Nord Stream 2 – będzie chciał go kontynuować. – Interesy gospodarcze grają tu zasadniczą rolę. Zobaczymy, jak będzie się rozwijała sytuacja, ale wydaje się, że sprawa jest przesądzona – mówiła profesor.
Wybory w Niemczech odbędą się 24 września.
Z profesor Jadwigą Kiwerską z Instytutu Zachodniego w Poznaniu rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA