Polska będzie mieć swoją agencję ratingową
Polska agencja ratingowa ma zacząć działać w połowie przyszłego roku. Będzie oparta na kapitale publicznym i prywatnym.
2017-11-29, 08:33
Posłuchaj
Tworzyć ją będą Giełda Papierów Wartościowych, Polski Fundusz Rozwoju i Biuro Informacji Kredytowej.
Agencja ma oceniać wiarygodność kredytową przede wszystkim małych i średnich przedsiębiorstw, które chcą pożyczyć pieniądze od inwestorów poprzez emisję obligacji, tłumaczy Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
- Dzisiaj polskie firmy pozyskują kapitał jednak głównie w postaci kredytów bankowych. Natomiast chodzi też o to, żeby postawić na drugi filar w postaci rynku obligacji korporacyjnych. Obligacje z perspektywy przedsiębiorstw są wygodnym instrumentem. Jeżeli przedsiębiorca uzyskuje dodatkowo rating, może liczyć na to, że obligacje nie tylko znajdą swoich inwestorów, ale że ich koszt emisji będzie niższy, co spowoduje łatwiejszy dostęp do kapitału z perspektywy zwłaszcza polskich mniejszych emitentów – wyjaśnia prezes PFR.
Poza tym rating pozwoli ocenić inwestorowi, także przeciętnemu Kowalskiemu, czy warto pożyczyć pieniądze danej firmie i z jakim oprocentowaniem.
REKLAMA
Polska agencja ratingowa tańsza od globalnych graczy
Firmy za wystawienie im oceny muszą zapłacić. Polska agencja ratingowa ma być tańsza, bo dziś na usługi trzech czołowych globalnych agencji małe i średnie firmy nie mogą sobie pozwolić, dodaje Wojciech Lipka, prezes Instytutu Analiz i Ratingu.
- One operują w segmencie firm, które emitują przede wszystkim euroobligacje, kilkaset milionów euro, w związku z tym wynagrodzenie, szczególnie przy ocenie emisji, jest proporcjonalnie liczone do tej wartości. My operujemy w zupełnie innym segmencie, to jest kilkadziesiąt milionów złotych, więc jeżeli byśmy adekwatnie procentowo chcieli to potraktować, to mamy wynagrodzenia rzędu kilkudziesięciu tysięcy – mówi ekspert.
Zbyt duży wydatek dla małych firm?
Kilkadziesiąt tysięcy złotych to może być jednak zbyt duży wydatek dla małych firm, nawet jeśli dzięki dobrej ocenie ratingowej zaoferują inwestorom niższe oprocentowanie, uważa Kamil Maliszewski, analityk Domu Maklerskiego mBanku.
- Tym małym klientom, czy też firmom, które są na początkowym etapie swojego rozwoju dalej będzie ciężko, żeby wysupłać środki na taką opinię, jeżeli ona miałaby kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Polska agencja to może nie być zbyt udany eksperyment i trudno jej będzie znaleźć klientów. Oczywiście z zastrzeżeniem, że państwo może pomóc trochę tej agencji, przynajmniej na samym początku, chociażby wymagając ratingów przy różnego rodzaju projektach, które są współfinansowane ze środków różnych instytucji – uważa rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia.
REKLAMA
Chętnych na zakup obligacji korporacyjnych nie przybędzie?
Zdaniem Kamila Maliszewskiego, polskie ratingi nie sprawią też, że będzie więcej chętnych na zakup obligacji korporacyjnych.
- Papierów w obrocie i tak jest sporo, a inwestorzy chyba nie obawiają się o rating i wypłacalność tych spółek, tylko właśnie o to, że ten rynek właśnie jest niepłynny, trudno jest zbyć te papiery, które się posiada. Tego samym uzyskaniem wiarygodności kredytowej nie uda się załatwić – przewiduje ekspert.
Ale z danych wynika, że rynek obligacji korporacyjnych od lat rośnie w siłę, w tempie nawet 30 proc. rocznie, a w dobie nisko oprocentowanych lokat coraz ciekawszą alternatywą dla naszych inwestycji stają się właśnie obligacje korporacyjne.
Sam pomysł stworzenia agencji ratingowej nie jest nowy. Trzy lata temu giełda powołała Instytut Analiz i Ratingu, ale do tej pory nie ocenił on żadnej spółki emitującej obligacje.
REKLAMA
Są już założone w Polsce i tu działające małe prywatne agencje ratingowe.
Karolina Mózgowiec, awi
REKLAMA