To "skandaliczna sytuacja"
"Skandaliczna sytuacja" - tak wicemarszałek Sejmu, kandydat SLD na prezydenta Jerzy Szmajdziński określił fakt rezygnacji Polski z kwot narodowych przy podziale stanowisk dyplomacji Unii Europejskiej.
2010-03-23, 13:26
Zdaniem Szmajdzińskiego, Polska w 140 unijnych przedstawicielstwach dyplomatycznych powinna być reprezentowana proporcjonalnie do wielkości naszego kraju i liczby głosów w Radzie UE.
Szef MSZ Radosław Sikorski powiedział w poniedziałek w Brukseli, że Polska pogodziła się już, że w unijnej służbie dyplomatycznej nie będzie kwot narodowych i zabiega o stanowiska dla Polaków, proponując jak najlepszych kandydatów. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton zapowiedziała, że przedstawi ostateczną propozycję w sprawie organizacji korpusu dyplomatycznego w przyszłym tygodniu.
W poniedziałek odbyło się w Brukseli spotkanie szefów MSZ państw UE poświęcone Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych (ESDZ), nowej quasi-instytucji unijnej, w której pracować ma kilka tysięcy osób, zarówno w centrali w Brukseli jak i w rozsianych po świecie około 140 ambasadach.
Zdaniem Szmajdzińskiego, takie stanowisko Polski to efekt "oczywistych zaniedbań", w tym nieobecności ministra Sikorskiego na marcowym, nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w Cordobie.
REKLAMA
Polityk SLD przypomniał, że spotkanie w Cordobie było poprzedzone listem ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i Szwecji, w którym nie zgadzali się, aby to sama Ashton podejmowała decyzje w sprawie obsady unijnej dyplomacji. W liście tym szefowie brytyjskiego i szwedzkiego MSZ zaproponowali także dyskusję o nowym sposobie doboru unijnej kadry na placówki dyplomatyczne.
"I ta pierwsza bardzo głęboka nieformalna dyskusja na ten temat odbyła się właśnie na spotkaniu w Cordobie, o którym Radosław Sikorski mówił: +jedziemy z żonami, zawracanie głowy, piknik itd.+. Tam nie było pikniku, tam odbyła się zasadnicza dyskusja" - powiedział Jerzy Szmajdziński.
Kwoty nieaktualne
Sikorski tłumaczył, że polskim postulatem, wobec zdecydowanego sprzeciwu innych państw członkowskich, nie są już kwoty narodowe czy sztywne kryterium równowagi geograficznej - tak by zapewnić odpowiedni proporcjonalny udział Polaków w ESDZ, ale "współwłasność korpusu". Tak, by każdy kraj mógł się z nim utożsamiać.
"Trzeba zdefiniować, co jest do uzyskania. Kwoty nie są do uzyskania, więc walczmy, żeby jak najlepsi kandydaci wygrywali w poczuciu potrzeby równowagi i poczuciu, że nowe kraje powinny mieć lekkie fory" - powiedział Sikorski jeszcze przed spotkaniem.
REKLAMA
"Potrzeba nam poczucia współwłasności w nowej służbie wśród wszystkich krajów, w szczególności wśród krajów naszego regionu, co oznacza, że powinna być równowaga, ale wydaje się, że kryterium geograficzne jest pójściem o pół kroku za daleko. Takiego sztywnego kryterium geograficznego nie możemy się spodziewać; w naszym interesie jest, aby UE kierowała się zasadami konkurencyjnymi doboru najlepszych kandydatów, bo nasi kandydaci są bardzo dobrzy. Znają języki na terenie byłego Związku Radzieckiego i chcemy wygrywać, bo jesteśmy lepsi" - dodał Sikorski.
Po debacie na temat ESDZ i spotkaniu z Ashton, Sikorski powiedział, że uzyskał od niej "zapewnienie, że kwalifikowani, dobrzy nasi kandydaci będą przez nią uwzględniani zarówno w służbie zewnętrznej w placówkach jak i tu w centrali, co jest jeszcze ważniejsze". Uzyskanie ważnego stanowiska w centrali ułatwi bowiem zdobywanie stanowisk zagranicznych.
sż,PAP
REKLAMA