Tomasz Terlikowski: Izrael uważa, że ma monopol na cierpienie
- Tożsamość Izraela oparta jest o syjonistyczny mit, zgodnie z którym jedynie bezpiecznym miejscem dla Żydów jest państwo Izrael. Dlatego też pomija się wszystkie elementy pozytywne, które znajdowały się w trudnej historii Żydów w krajach europejskich, w tym Polsce – przekonywał w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl publicysta, filozof i pisarz Tomasz Terlikowski.
2018-02-19, 16:00
Petar Petrović: Słowa premiera Mateusza Morawieckiego, które padły na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, o tym, że byli również żydowscy sprawcy Holokaustu, ponownie wzmocniły spór Polski z Izraelem o ustawę o IPN i prawdę o historii II wojny światowej. Dlaczego tak ciężko w tej sprawie osiągnąć porozumienie, wyjaśnić sobie wszystkie nieścisłości?
Zobacz internetowy serwis edukacyjno-społeczny Polskiego Radia - GermanDeathCamps.info >>>
Tomasz Terlikowski: Obecny spór to dowód m.in. na bardzo złą politykę informacyjną - można powiedzieć, że w Izraelu Polska jej w ogóle dotychczas nie prowadziła. W efekcie środowiska liberalne narzuciły nieprawdziwy obraz tej ustawy, chociaż sam uważam, że nie jest ona doskonała. Część środowisk żydowskich była przekonana, że zakazane będą wspomnienia osób, które przeżyły okupację hitlerowską w Polsce. A osoby, które ją przeżyły, miały różne wspomnienia: pamiętają zarówno tych Polaków, którzy ratowali, jak i tych, którzy wydawali w ręce nazistów. Stąd tak silna reakcja.
Powiązany Artykuł

"Nie bardzo jest za co przepraszać". Szef MSZ o słowach premiera
Dlaczego część środowisk żydowskich uważa, że mówienie o nieżydowskich ofiarach hitlerowskich zbrodni to manipulowanie historią, umniejszanie Zagłady Żydów?
Trzeba pamiętać, że tożsamość Izraela oparta jest o syjonistyczny mit - oczywiście, nie jest on do końca prawdziwy, chociaż ma swoje podstawy - zgodnie z którym, jedynie bezpiecznym miejscem dla Żydów jest państwo Izrael. W związku z tym, budując narrację historyczną pomija się wszystkie elementy pozytywne, które znajdowały się w trudnej historii Żydów w krajach europejskich, w tym Polsce.
Dlaczego się je pomija?
Jeśli się zacznie przypominać nienajgorsze doświadczenia w historii Żydów w Polsce, to ten mit – o Izraelu, jako jedynie bezpiecznym miejscu dla Żydów - będzie dużo trudniejszy do utrzymania. A on jest konieczny ze względu na tworzenie tożsamości izraelskiej. Pamiętajmy, że jest to naród, który jest złożony z różnych języków czy kultur, którego nie jednoczy już religia, gdyż tyko 30 procent obywateli Izraela określa się jako osoby religijne. Musi ich więc coś jednoczyć – więc jednoczy ich ten syjonistyczny mit.
REKLAMA
Jednoczy też wspomnienie o Zagładzie Żydów, określane również jako „religia Holokaustu”.
Tak, to jest głębokie przekonanie, że Żydzi, państwo Izrael, ma monopol na cierpienie, monopol na ludobójstwo. Stąd tak duża jest u nich niechęć do przyznawania, że jeśli szukamy pierwszych ofiar nowoczesnego ludobójstwa, to trzeba się cofnąć albo do Ormian w Turcji, wobec których zastosowano bardzo podobne rozwiązania, chociaż mniej „nowoczesne”, ale podobnie motywowane, co później wobec Żydów w III Rzeszy, ale nawet do ludobójstwa, jakiego dokonała Rewolucja Francuska w Wandei – gdzie miały miejsce zbiorowe mordy, zatapianiem barek z ludźmi tylko za to, że byli katolikami.
Powiązany Artykuł

Ryszard Czarnecki: nie zrezygnujemy z mówienia prawdy o polskiej historii
Polska przypomina, że masowo ginęli też Polacy i obywatele innych krajów. Teraz jesteśmy oskarżani o pisanie historii na nowo.
Ta ustawa – zdaniem części nie zawsze i niekoniecznie znających dobrze historię Polski, czy nawet Europy obywateli Izraela – narusza ten monopol. Warto pamiętać, że w ciągu ostatnich 25 lat nawet nie próbowaliśmy przedstawić naszej narracji historycznej w krajach zachodnich. To, że powstawały, wcale nie tak liczne, książki po polsku o bohaterstwie naszych rodaków, to za mało. To, że w polskich szkołach i po polsku uczono, że Polakom za pomoc Żydom groziła śmierć i nie tylko im, ale i całym rodzinom, że Polacy mimo to ratowali Żydów, to wcale nie znaczy, że o tym samym uczono na świecie. Tam zupełnie inne narracje były budowane, a jeśli Polska cokolwiek o polskiej historii eksportowała, to były to raczej książki negatywnie przedstawiające naszą sytuację i udział Polaków, w tym co się wydarzyło. Gdyby to było tak, że my byśmy najpierw wyeksportowali tysiące książek o sprawiedliwych, o rzezi Polaków, prześladowaniu duchowieństwa katolickiego, a potem uzupełnilibyśmy ten jednostronny obraz także o niechlubne karty, które w historii każdego narodu, państwa, społeczności występują – to by była inna sytuacja. Pamiętajmy, że w tej sprawie państwo polskiej było absolutnie czyste, ale znajdowały się jednostki czy grupy, które się zachowywały niegodnie. Problem polega na tym, że Zachód poznał wyłącznie te niechlubne historie w tysięcznych i milionowych nakładach po angielsku, a nigdy nie przestawiliśmy mu tej historii prawdziwej, w szczególności nie po angielsku.
Tu tkwi chyba główny problem sporu – mówienia o Polakach, którzy denuncjowali Żydów lub sami ich zabijali. Strona izraelska wciąż upiera się przy swojej ocenie, że ustawa o IPN zabroni mówić i wspominać takie osoby, a strona polska uporczywie powtarza, że takiego zakazu nie ma w nowym prawie. Przy czym wciąż mówi się o „polskim sprawstwie”, „polskim współudziale” w Zagładze.
Polskie władze w tym czasie nie skalała się współpraca z nazistowskimi Niemcami, a nasz kraj znajdował się pod ich władzą. W tym znaczeniu Polska i naród Polski - jako całość, nie są odpowiedzialne za czyny jednostek. Tym bardziej, że warto przypomnieć, że państwo polskie karało śmiercią ludzi wydających Żydów. Co do wspomnień – podkreślmy to, polskie władze w ustawie ich nie penalizują. Osoba wspominająca zawsze robi to przez swoją perspektywę – perspektywę osoby, która ucieka, ukrywa się, jest zastraszona. Taka relacja jest zawsze specyficzna. Niezależnie od tego, czy zagrożenie ze strony Polaków było w tym przypadku realne, czy nie, taka osoba ma prawo do swoich wspomnień. Oczywiście, można mówić o odpowiedzialności konkretnych Polaków – nie ma powodu, żeby o niej nie pisać. Tylko z perspektywy polskiej warto by było, żeby to było uzupełnienie głównego przekazu, a nie jego główny motyw. Główny obraz jest taki, że państwo polskie w odróżnieniu od np. francuskiego, które swoich Żydów wysłało do komór gazowych, nie uczestniczyło w żadnym stopniu w Zagładzie Żydów. Jeśli zdarzały się w międzywojennej Polsce ekscesy antysemickie, to one nie były również inspirowane przez państwo polskie, tylko były elementami brutalnej gry politycznej.
Zanim rozpoczął się spór z Izraelem o ustawę o IPN, Polska pod rządami PiS wielokrotnie określana były w zachodnich dyskursie politycznym, publicystycznym, a nieraz i naukowym jako państwo idące w kierunku faszyzmu, w którym mocne są tendencje antysemickie, rasistowskie itd. Jak walczyć z tymi kłamliwymi określeniami, które wpływają na odbiór naszego państwa za granicą?
Przeciwstawianie się temu jest bardzo trudne, gdyż jest to element wygranej przez lewicę wojny kultur. Zachodnia narracja polityczna przyswoiła sobie wymyślony przez komunistów stereotyp, według którego każdy, kto nie jest lewicą obyczajową, jest faszystą. A więc każdy, kto nie uważa, że komunizm w starciu z faszyzmem jest siłą światłości, każdy, kto nie uważa, że postęp jest nieuchronny i musimy przyjmować każdy kolejny jego wymysł jak prawdę objawioną - jest uważany za faszystę. Trzeba sobie uświadomić, że ta broń nie jest niczym nowym. Kiedy opisywano sanację, do której ja mam stosunek mieszany – nie jestem jej bezkrytycznym apologetą - to określano ją mianem faszystowskiej, chociaż było jej do tego bardzo daleko – był to system autorytarny. Kiedy komuniści opisywali niemieckie partie socjaldemokratyczne, to określali je mianem faszyzujących. Ten język został przejęty przez współczesną lewicę, a ona, niestety, znajduje się nie tylko w partiach lewicowych, ale także w ugrupowaniach, które kiedyś były chadeckie czy prawicowe. Trzeba się przyzwyczaić, że każdy, kto nie idzie z głównym nurtem lewicowego myślenia, będzie określany jako faszysta. To jest pogrobowe zwycięstwo Józefa Wissarionowicza Stalina.
REKLAMA
Rozmawiał Petar Petrović
REKLAMA