Liga Mistrzów: De Gea pod ostrzałem napastników, "Czerwone Diabły" - krytyków

David De Gea wyczyniał cuda w bramce Manchesteru United w środowym meczu Ligi Mistrzów, jednak obrona bramki "Czerwonych Diabłów" wydaje się łatwiejsza niż to, by odpowiedzieć krytykom stylu gry zespołu Jose Mourinho.

2018-02-22, 15:44

Liga Mistrzów: De Gea pod ostrzałem napastników, "Czerwone Diabły" - krytyków

To, że Manchester United jest światowym gigantem, jest niepodważalne. Najbogatszy klub świata według Deloitte, najbardziej wartościowy w rankingu Forbesa. Jedyny, którego akcje są na nowojorskiej giełdzie, mający setki miliony kibiców na całym świecie, dziesiątki trofeów z krajowego podwórka i z Europy. Można wymieniać dalej, jednak w tym momencie wszystkie te rzeczy schodzą na dalszy plan.

Po bezbramkowym remisie z Sevillą na zespół Jose Mourinho sypią się gromy, które są jeszcze bardziej wymowne niż kanonada, którą Hiszpanie postraszyli golkipera "Czerwonych Diabłów". De Gea wyszedł z tej bitwy zwycięsko, ale w przypadku jego menedżera zadanie jest trudniejsze.

8 skutecznych interwencji potwierdziło, że to jeden z najlepszych golkiperów na świecie, ale sam fakt, że w ostatnich sezonach to bramkarz jest czołowym zawodnikiem Manchesteru United, jest znamienny. Internauci nie mają litości, a szydercze memy znaleźć dużo łatwiej niż konstruktywne uwagi odnośnie prezentowanej przez piłkarzy formy.

REKLAMA

Co może skomplikować sytuację, to fakt, że "Czerwone Diabły" do rewanżu przystąpią trzy dni po prestiżowym starciu z Liverpoolem. W ligowej tabeli cały czas trudno wskazać zespoły, które znajdą się w czołowej czwórce za plecami Manchesteru City. Choć losy mistrzostwa są już przesądzone od dłuższego czasu, gra toczy się zaś o wicemistrzostwo i grę w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. I o ile jeszcze niedawno mówiono o tym, czy odwieczny rywal będzie w stanie nawiązać walkę z ekipą Pepa Guardioli, teraz dominuje inna narracja - jak piłkarze Mourinho zniosą presję, kiedy trzeba oglądać się za siebie na grupę pościgową?

***

Defensywny styl gry Jose Mourinho nie jest żadną niespodzianką, jego zespoły grały z podobnym nastawieniem od lat - tak było w Realu Madryt, tak było w Chelsea. I o ile trudno polemizować z faktem, że drużyny te raczej nie fundowały kibicom uczty dla oczu, to Portugalczyk był w stanie obronić się osiąganymi wynikami. W ciągu dwóch lat pracy w Manchesterze menedżer wywalczył Puchar Ligi Angielskiej, zwyciężył też w Lidze Europy, co dało przepustkę do Ligi Mistrzów. 

Trofea - to temat, który kibice Manchesteru United kochają. W większości dyskusji, w których ktoś podważa wielkość "Czerwonych Diabłów", do znudzenia pojawia się ten argument, nawiązujący do niedalekiej, ale wbrew pozorom bardzo odległej przeszłości, kiedy pod wodzą sir Alexa Fergusona klub przeżywał kapitalny okres. Po jego odejściu imperium zaczęło się sypać. Na Old Trafford nie poradził sobie David Moyes, nie dał rady van Gaal. Można dyskutować o tym, czy Mourinho stoi w jednym szeregu z poprzednikami, ale na pewno nie da się powiedzieć, żeby cokolwiek w grze obecnego zespołu nawiązywało do czasów legendarnego Szkota.

REKLAMA

Krytyka stylu gry Manchesteru Jose Mourinho płynie praktycznie zewsząd - nie szczędzą jej telewizyjni eksperci, byli piłkarze, kibice z Old Trafford. Co okienko transferowe "Czerwone Diabły" ruszają na zakupy, wydają krocie na nowych piłkarzy. Efekty są jednak mizerne, zwłaszcza w zestawieniu z rywalem zza miedzy, z którym porównań nie da się uniknąć.

To dwie drogi, w których obraca się ogromnymi pieniędzmi, ale tylko w jednym przypadku w parze z rezultatami idzie styl. Manchester United ma drugą najlepszą defensywę Premier League, ale w tej formacji błyszczy wspomniany wyżej De Gea, który jest w czołówce najczęściej interweniujących golkiperów w Anglii. To wystawia raczej kiepskie świadectwo kolegom z obrony.

W dwóch ostatnich okienkach do zespołu dołączyli m.in. Paul Pogba, Romelu Lukaku i Henrikh Mkhitarjan - za tę trójkę trzeba było wyłożyć więcej niż 200 milionów euro. Efekty? "Czerwone Diabły" wymieniły Ormianina na Alexisa Sancheza, Pogba cały czas nie gra na miarę oczekiwań, a dobre mecze przeplata fatalnymi. W środę wszedł z ławki rezerwowych, a na boisku dostawał bolesną lekcję od rozgrywającego kapitalne zawody Evera Banegi. Obok niego biegał wychowanek Scott McTominay, który stawia pierwsze kroki w seniorskiej druzynie. To, że Pogba w wielkich meczach nie błyszczy, to nic nowego - podobnie było w niedawnym starciu z Tottenhamem, kiedy to zdeklasował go Mousa Dembele.

REKLAMA

Cały czas trwają poszukiwania optymalnej pozycji, dodatkowo media informują o narastających napięciach z Mourinho.

Lukaku strzela przede wszystkim zespołom z dolnej półki, ma fatalny bilans przeciwko czołówce Premier League. W tym momencie o klasę wyżej są na przykład Harry Kane, Sergio Aguero czy Mohamed Salah. Pod względem bramek wyprzedzają go jeszcze Firmino, Vardy i Sterling. Nie trzeba chyba wspominać, że każdy z wymienionych wyżej piłkarzy zarabia krocie.

W meczu z Sevillą na ławce rezerwowych usiedli m.in. Lingard, Martial i Rashford, czyli trzech młodych, ofensywnych piłkarzy, którzy za Lukaku mają największe zasługi dla ofensywy zespołu w tym sezonie. Ale ofensywa na Mourinho nie robi większego wrażenia.

REKLAMA

Portugalczyk od dłuższego czasu sprawia wrażenie wypalonego, stosującego cały czas te same zabiegi, grającego zachowawczo. Szukającego wymówek. Chyba nie ma nikogo, kto widziałby długofalową wizję budowy zespołu. Na boisku nie widać, by piłkarze mieli iść za sobą czy menedżerem w ogień.

Wiadomo jednak, że Manchesteru nie można skreślać. Nikt chyba nie będzie przesadnie zdziwiony, jeśli w rewanżu "Czerwone Diabły" bez większego problemu odprawią z kwitkiem Sevillę. Zwycięstwo w całych rozgrywkach? To wydaje się wręcz nieprawdopodobne, zwłaszcza patrząc na konkurencję, która pozostała na placu boju. Ale nie takie cuda fundowała nam Liga Mistrzów.

ps, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej