Asystentka b. premiera skazana

Była asystentka Włodzimierza Cimoszewicza Anna Jarucka została skazana na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Kobieta była oskarżona m.in. o posłużenie się w 2005 r. fałszywym dokumentem rzekomo upoważniającym ją do zamiany oświadczenia majątkowego byłego szefa MSZ.

2010-05-31, 11:29

Asystentka b. premiera skazana

Wyjaśnienia Anny Jaruckiej były sprzeczne z materiałem dowodowym, a jej wina umyślna i działanie w tzw. zamiarze bezpośrednim nie budzą wątpliwości - tak sąd uzasadnił wyrok ws. Jaruckiej.

Sąd Okręgowy w Warszawie uznał ją za winną wszystkich zarzutów. Oskarżono ją o posłużenie się fałszywym dokumentem, w którym Cimoszewicz w 2002 r. miał ją rzekomo uprawniać do zamiany swego oświadczenia majątkowego co do akcji PKN Orlen. Inne zarzuty to fałszywe zeznania przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen oraz ukrywanie dokumentów MSZ (w tym oryginału oświadczenia majątkowego Cimoszewicza). Wyrok łączny za te czyny to półtora roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Jarucka, która ma też zwrócić Cimoszewiczowi 2,8 tys. zł jego kosztów procesu, może się odwołać.

"Działała z wyrachowaniem"

Według sądu, "wina umyślna oskarżonej działającej w zamiarze bezpośrednim nie może budzić wątpliwości". Sąd uznał, że to Jarucka podrobiła w 2002 r. rzekome upoważnienie Cimoszewicza.

Anna Jarucka działała z wyrachowaniem, manipulowała opinią publiczną i naraziła na szwank dobre imię Włodzimierza Cimoszewicza - mówił dalej sąd w uzasadnieniu.

REKLAMA

Oskarżona mogła mieć na celu chęć zemsty za ignorowanie przez Cimoszewicza jej próśb o wysłanie jej na zagraniczną placówkę - mówiła sędzia Salomea Truszkowska w ustnym uzasadnieniu wyroku. Według sądu, czyny, których dopuściła się skazana, są naganne moralnie i mają wysoki stopień szkodliwości społecznej. Przy wymiarze kary sąd wziął pod uwagę, że oskarżona nie była karana, obecnie nie pracuje, ma troje dzieci, a mąż jest na rencie.

Obrońca oskarżonej mec. Michał Kołodziejczyk zapowiedział apelację. Zadowolenie z wyroku wyraził mec. Bogdan Michalak, pełnomocnik Cimoszewicza, który jest oskarżycielem posiłkowym (nie było go na ogłoszeniu wyroku). Prokuratura także nie będzie apelować.

 

Przez nią wycofał się z wyścigu

Afera z udziałem b. asystentki Cimoszewicza doprowadziła do wycofania się polityka z wyborów prezydenckich w 2005 r. O Jaruckiej zrobiło się głośno, gdy w sierpniu 2005 r. oświadczyła przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, że Cimoszewicz miał ją w kwietniu 2002 r. upoważnić do zamiany swego oświadczenia majątkowego za 2001 r. i usunięcia z pierwotnego oświadczenia informacji o posiadanych przezeń akcjach PKN Orlen. On sam mówił, że jego oświadczenie majątkowe nie było nigdy zmieniane. Przyznawał zaś, że pomylił się, wypełniając je zgodnie ze stanem z kwietnia 2002 r., kiedy składał oświadczenie, a powinien był je wypełnić zgodnie ze stanem na koniec 2001 r., kiedy jeszcze posiadał akcje PKN Orlen (sprzedane w styczniu 2002 r.). Prokuratura zajęła się rzekomym upoważnieniem i uznała, że zostało ono sfałszowane przez nieustaloną osobę.

REKLAMA

Według prokuratury motywem działania b. asystentki była chęć zemsty. Kobieta wielokrotnie zwracała się bowiem do szefa MSZ, a także później, gdy był marszałkiem Sejmu, o "załatwienie" dla niej i jej męża placówki dyplomatycznej we Włoszech. Oprócz posłużenia się podrobionym dokumentem, prokuratura oskarżyła Jarucką także o składanie fałszywych zeznań przed komisją śledczą co do wystawienia upoważnienia. Trzeci zarzut dotyczy ukrywania dokumentów z MSZ. Jarucka nie przyznała się do zarzutów. "Nie miałam żadnego powodu do zemsty na panu Cimoszewiczu" - twierdziła.

sż,PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej