Halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce

Tomasz Majewski i Łukasz Michalski pewnie awansowali do finałów, Pech Angeliki Cichockiej.

2010-03-12, 14:42

Halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce

Nieźle zaprezentowali się polscy lekkoatleci podczas piątkowych kwalifikacji 13. halowych mistrzostw świata w lekkoatletyce w stolicy Kataru - Dausze. Łukasz Michalski awansował do finału konkursu skoku o tyczce, pokonując poprzeczkę nazawieszoną na wysokości 5,60 m. Był to ósmy wynik kwalifikacji. Minimum gwarantujące udział w finale wynosiło 5,75 m. Nie było jednak konieczności, by sędziowie zawieszali poprzeczkę na takiej wysokości. Tylko dziewięciu tyczkarzy zaliczyło bowiem 5,60 i postanowiono dopuścić wszystkich do walki o medale. Finał rozpocznie się w sobotę o godz. 14.15 czasu polskiego.

Tomasz Majewski miał ósmy wynik eliminacji - 20,38 m. Najlepsze rezultaty osiągnęli: Niemiec Ralf Bartels - 20,91, Amerykanin Christian Cantwell - 20,72 i Australijczyk Scott Martin - 20,61. Minimum kwalifikacyjne - 20,20 uzyskało dziewięciu zawodników.

Lidia Chojecka zajęła w swojej serii siódme miejsce i wystąpi w sobotnim finale biegu na 3000 m. Z dalszej rywalizacji odpadła Renata Pliś. Z dwóch rozegranych biegów eliminacyjnych bezpośredni awans uzyskiwały cztery zawodniczki. Pliś wystartowała w pierwszej, znacznie wolniejszej serii. Uplasowała się na szóstej pozycji, ale wynik 9.02,68 nie wystarczył by znaleźć się w dwunastce, która walczyć będzie o medale. Chojecka uzyskała czas 8.52,14 i był to siódmy rezultat piątkowych eliminacji. Najszybsza była obrończyni tytułu Etiopka Meseret Defar - 8.48,23. Finał w sobotę o godz. 14.55 czasu polskiego.

O pechu może mówić natomiast Angelika Cichocka, która została zdyskwalifikowana na dystansie 800 m za wymuszenie na rywalce zmiany toru. Polka w serii eliminacyjnej uzyskała bardzo dobry wynik - 2.01,00, dający jej awans do niedzielnego finału. Kierownictwo polskiej ekipy złożyło protest. Komisja odwoławcza, po obejrzeniu oficjalnego zapisu wideo, jednak utrzymała w mocy wcześniejszą decyzję. Jednak dyrektor sportowy PZLA Piotr Haczek nie daje jeszcze za wygraną:

"Na oficjalnym zapisie nie ma ujęć, które wskazywałyby jednoznacznie na winę Cichockiej. Potwierdza to film udostępniony Polakom przez Amerykanów".


dm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej