Arka przegrała 1:2 z Koroną

Edi Andradina przesądził o zwycięstwie Korony strzelając drugą bramkę.

2010-04-23, 20:44

Arka przegrała 1:2 z Koroną

Arka Gdynia przegrala u siebie z Koroną Kilece w meczu piłkarskiej Ekstraklasy.

Arka Gdynia - Korona Kielce 1:2 (1:1)
Bramki: 0:1 Jacek Kiełb (3), 1:1 Przemysław Trytko (17), 1:2 Edi Andradina (59).
Żółta kartka - Arka Gdynia: Łukasz Kowalski, Dariusz Ulanowski, Joel Tshibamba. Korona Kielce: Zbigniew Małkowski, Aleksandar Vukovic, Łukasz Maliszewski. Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 2 500.

Arka Gdynia: Norbert Witkowski - Łukasz Kowalski, Maciej Szmatiuk, Dariusz Ulanowski, Robert Bednarek - Tadas Labukas (70. Joel Tshibamba), Adrian Mrowiec (80. Filip Burkhardt), Bartosz Ława (63. Marcin Budziński), Miroslav Bożok - Joseph Desire Mawaye, Przemysław Trytko.

Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Artur Jędrzejczyk, Hernani, Pavol Stano, Nikola Mijailovic - Jacek Kiełb (78. Maciej Tataj), Jacek Markiewicz, Aleksandar Vukovic, Paweł Sobolewski (90. Paweł Kaczmarek) - Edi Andradina (60. Łukasz Maliszewski), Krzysztof Gajtkowski.

REKLAMA

Powiedzieli po meczu:

Marcin Sasal (trener Korony Kielce): "Zrobiliśmy wielki krok do utrzymania w ekstraklasie. Długo przyszło nam czekać na przełamanie na wyjeździe, ale wreszcie, w dodatku w tak ważnym spotkaniu, udało nam się wywalczyć trzy punkty. Zadowolony jestem także z faktu, że fizycznie wszyscy moi zawodnicy wytrzymali ten mecz bez zarzutu. A mieliśmy za sobą ciężkie spotkanie z GKS Bełchatów, które kosztowała nas sporo zdrowia. Teraz w poniedziałek czeka nas kolejna trudna potyczka - z Legią, w której z powodu żółtych kartek nie zagra Aleksandar Vukovic".

Dariusz Pasieka (trener Arki Gdynia): "Po tym spotkaniu jesteśmy strasznie zdegustowani i zawiedzeni. Nie tak miał ten mecz wyglądać. Zamiast atakować rywali i od samego początku dążyć do zwycięstwa, już od trzeciej minuty przyszło nam odrabiać straty. Sami zaprosiliśmy Koronę, aby objęła prowadzenie. Nie ustrzegliśmy się również poważnego błędu przy drugiej bramce dla gości. Uważam, że w tej sytuacji spalonego nie było, bo Sobolewski wybiegał z głębi pola. Nasza sytuacja jest trudna, ale na pewno nie złożymy broni. Matematycznie wciąż mamy spore szanse na utrzymanie".

dm, PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej