41 lat temu w katastrofie na lotnisku na Teneryfie zginęły 583 osoby
27 marca 1977 na lotnisku na Teneryfie roku doszło do największej katastrofy w historii lotnictwa cywilnego. Na pasie startowym Boeing 747 linii lotniczych KLM uderzył w Boeinga 747 PanAm-u. Pełne zbiorniki paliwa w obu maszynach stanęły w ogniu, a śmierć w płomieniach poniosły 583 osoby.
2018-03-27, 17:10
Okoliczności wypadku
Do tragedii doszło na lotnisku Los Rodeos (dziś Tenerife North Airport). W momencie katastrofy na terenie małego obiektu przebywało 5 maszyn, które zostały tam skierowane po tym jak na lotnisku Gran Canaria, jednym z największych w Hiszpanii, doszło do zamachu terrorystycznego. Peryferyjne lotnisko nie było należycie przygotowane do obsługi dużego ruchu, w tym dwóch ogromnych Boeingów 747. Los Rodeos składało się wówczas tylko z jednego drogi startowej i jednej drogi kołowania. Ta ostatnia została częściowo zablokowana przez oczekujące na start samoloty, więc maszyny dokonujące manewru kołowania zmuszone były do używania pasa startowego. (Samolot kołuje na drodze startowej, korzystając niekiedy z dostępnego fragmentu drogi kołowania, następnie zawraca i pokonując tą samą trasę startuje - przyp. red.). Procedura nie jest szczególnie niebezpieczna, jednak tego dnia na lotnisku panowały bardzo trudne warunki pogodowe, a gęsta mgła skutecznie ograniczała widoczność, zarówno załogom samolotów, jak i pracownikom wieży kontroli lotów.
Przebieg wydarzeń
Na polecenie wieży kontroli lotów Boeing 747 holenderskiego przewoźnika KLM przystąpił do manewru kołowania. Początkowo miał wykonać go z użyciem wolnej części drogi kołowania, jednak z powodu znacznego opóźnienia i frustracji pilotów spowodowanej problemami z komunikacją z wieżą kontroli załoga dostała pozwolenie na wykorzystanie pełnej długości pasa startowego.
Oczekując na komunikat o gotowości do startu ze strony załogi holenderskiej maszyny, wieża wydała pozwolenie na rozpoczęcie kołowania kolejnemu Boeingowi 747 należącemu do amerykańskiego PanAmu. Amerykanie mieli podczas kołowania opuścić pas startowy wyjściem nr. 3 i kołując na wolnym fragmencie drogi kołowania na zwolnienie pasa startowego. Z powodu mgły załoga amerykańska nie znalazła właściwego punktu opuszczenia pasa w rezultacie czego straciła orientację w terenie i nie była w stanie poprawnie zlokalizować swojej pozycji (lotnisko nie dysponowało radarem dla jednostek naziemnych i w swoich wyliczeniach opierała się na komunikatach załóg poszczególnych maszyn - przyp. red.).
REKLAMA
W międzyczasie załoga linii KLM poinformowała wieżę o rozpoczęciu manewru startowania. Wieża odczytawszy ten sygnał jako gotowość do startu odpowiedziała: "Dobrze.[kilka sekund przerwy] Bądźcie gotowi do startu. Wezwę was". Słysząc komunikat holenderskiej załogi Amerykanie nadali własny ostrzegawczy: "Jeszcze kołujemy". W wyniku interferencji (nałożenia się fal radiowych - przyp. red.) komunikat Amerykanów i część komunikatu wieży był częściowo niesłyszalny. W kabinie holenderskiego samolotu rozbrzmiało jedynie pierwsza słowo kontrolera. "Dobrze". Boeing 747 linii KLM zwiększył moc silników i rozpoczął manewr startu.
Zderzenie
W tym samym czasie kiedy holenderki Boeing zaczynał się rozpędzać, Amerykanie nadali komunikat w którym zapowiedzieli, że poinformują wieżę kiedy uda im się opuścić pas. Na pokładzie startującego samolotu usłyszał go inżynier pokładowy, który próbował ostrzec pilotów, że pas może być zajęty ale ci odkrzyknęli mu tylko (w języku holenderskim): "Na pewno! [jest wolny]". W tym momencie oba samoloty poruszały się w swoją stronę tym samym pasem. O godzinie 17.06 piloci obu maszyn dostrzegli niebezpieczeństwo. Startującego Boeinga KLM nie można było już zatrzymać.
Podczas gdy holenderska załoga rozpaczliwie usiłowała poderwać samolot do lotu, w kabinie PanAmu przerażeni piloci próbowali wykonać manewr awaryjnego opuszczenia pasa. Pełna moc silników nie wystarczyła do przetoczenia maszyny poza strefę niebezpieczeństwa. Jedyną nadzieją pozostawał manewr Holendrów, którzy usiłowali przelecieć nad stojącym teraz w poprzek PanAmem. Dziób samolotu zdołał ominąć przeszkodę, ale jego silniki i podwozie rozerwały górny pokład PanAm-u. Utraciwszy sterowność samolot przeleciał jeszcze 150 metrów, by następnie uderzyć o ziemię i sunąć kolejnych 300 metrów eksplodować.
Z 234 pasażerów i 14 członków załogi Boeinga linii KLM nie przeżył nikt. Uszkodzony PanAm również stanął w płomieniach, a Ci spośród pasażerów i załogi, którzy przeżyli uderzenie wszelkimi sposobami próbowali opuścić pokład maszyny. W wypadku zginęło 317 pasażerów i 9 członków załogi. Spośród pozostałych przy życiu 61 pasażerów, 7 członków załogi i 2 pracowników PanAm, 9 pasażerów zmarło w wyniku odniesionych obrażeń.
REKLAMA
Wyniki śledztwa i pokłosie katastrofy
Raport ze śledztwa jednoznacznie wykazuje na winę kapitana Boeinga 747 holenderskiej linii KLM, który rozpoczął start bez odpowiedniego pozwolenia ze strony wieży. Do okoliczności towarzyszących zaliczono problemy komunikacyjne, warunki pogodowe, fakt, że maszyna PanAm nie mogła odnaleźć drogi zejścia z pasa startowego i nie była w stanie określić swojej pozycji.
Po katastrofie Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego - ICAO - zmieniła niektóre procedury dotyczące kontaktu samolotów z kontrolą lotu. Wprowadzono więcej standardowych sformułowań w języku angielskim do stosowania w komunikacji pomiędzy załogami samolotów a kontrolerami, aby ich treść była zrozumiała nawet w przypadku zakłóceń w transmisji czy niezbyt poprawnej wymowy. Wprowadzono również obowiązek powtarzania przez pilotów otrzymanych poleceń. Wcześniej zasada powtarzania treści otrzymanego komunikatu była jedynie zaleceniem, dlatego niektórzy piloci na komunikat kontrolera odpowiadali jedynie "Dobrze"/"Przyjąłem", czyli "OK" lub "Roger" i rozpoczynali jego wykonywanie tak, jak je usłyszeli i zrozumieli.
rr
REKLAMA
REKLAMA