Katastrofa smoleńska. Anita Gargas: w 2010 roku dziennikarze przejęli część funkcji państwa

- W 2010 r. dziennikarze przejęli część funkcji państwa, zwłaszcza te dotyczące zadawania pytań, na które trzeba było znaleźć odpowiedź - powiedziała dziennikarka śledcza Anita Gargas podczas konferencji pt. "W poszukiwaniu prawdy. Katastrofa Smoleńska w relacjach dziennikarzy".

2018-04-09, 15:46

Katastrofa smoleńska. Anita Gargas: w 2010 roku dziennikarze przejęli część funkcji państwa
. Foto: TVP

Posłuchaj

Anita Gargas zwraca uwagę, że często dowody w śledztwie pochodziły od dziennikarzy (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Z okazji przypadającej na 10 kwietnia ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zorganizowało w Warszawie konferencję, której celem było pokazanie roli dziennikarzy w ujawnianie prawdy o wydarzeniach z 2010 r.

Powiązany Artykuł

Smoleńska_KAT_1200_DOB.jpg
Katastrofa smoleńska

Anita Gargas mówiła o wątpliwościach, które pojawiły się w trakcie jej pracy nad tematem katastrofy smoleńskiej. - Zdziwiło mnie, że już dwa dni po katastrofie prokurator generalny Andrzej Seremet obwieścił, że strona polska nie może dyktować niczego Rosjanom, nie może występować z żadnymi zaleceniami, żądaniami, a wszystko zależy od dobrej woli Rosjan - mówiła dziennikarka.

Jako źródła swoich wątpliwości co do zachowania zarówno polskich jak i rosyjskich władz wymieniła m.in. sposób traktowania szczątków i wraku tupolewa, zabezpieczenia dowodów oraz brak tłumaczy na miejscu katastrofy. Zwróciła także uwagę, że "natychmiast przygotowana była jedna wersja wydarzeń, która obciążała stronę polską".

Jak mówiła, nie były to "spekulacje czy domniemania dziennikarskie". - Ekipa (ówczesnego premiera) Donalda Tuska doskonale wiedziała co się rozgrywa na zapleczu tragedii, (...) lecz nikt nie reagował - zaznaczyła dziennikarka.

REKLAMA

"To nie do pomyślenia"

Gargas przypomniała także, że Tusk "poza kondolencjami, które złożył po katastrofie nie odzywał się i nie wypowiadał publicznie przez 18 dni" od momentu katastrofy. - To nie do pomyślenia - oceniła.

- Te pytania się mnożyły i trzeba było szukać na nie odpowiedzi, chociaż było to bardzo trudne, ponieważ większość mediów przyjęła natychmiast postawę, że wobec iluzorycznego zbliżenia z Rosją, ważniejsze było niedrażnienie "niedźwiedzia" niż dociekanie prawdy - podkreśliła Gargas, przypominając jednocześnie, że prowadzony przez nią program "Misja Specjalna" został zdjęty z anteny po "opublikowaniu nagrań ilustrujących sposób traktowania tupolewa - systematycznego niszczenia go przez funkcjonariuszy rosyjskich".

Gargas oceniła, że w 2010 r. dziennikarze "przejęli de facto część funkcji państwa, zwłaszcza te, które dotyczyły zadawania pytań, na które trzeba było znaleźć odpowiedź". - To dziennikarze - przynajmniej ich część - stanęli na wysokości zadania - mówiła.

Według niej "kłamstwo smoleńskie funkcjonuje", co "zawdzięczamy też części dziennikarzy, która tę sytuację pogłębiała". "Dziennikarzy, którzy byli pudłami rezonansowymi tych, którzy rozkręcali przemysł pogardy" - dodała.

REKLAMA

Dziennikarz radiowy, prasowy i telewizyjny Marek Pyza zwrócił uwagę na szybkość działania rosyjskich służb, które - jak mówił - strzegły dostępu do miejsca katastrofy. - Wśród dywagacji dziennikarzy, którzy byli tam na miejscu pojawiała się teza, że ktoś celowo doprowadził do tej katastrofy - mówił dziennikarz.

"Walka o prawdę się nie skończyła"

Według Ewy Stankiewicz, dziennikarze byli karani za "próbę poszukiwania prawdy, za przeciwstawienie się kłamstwu smoleńskiemu, które od początku było narzucone jako dominująca narracja". - Mieliśmy zjawisko tworzenia oddolnie mediów społecznościowych przez ludzi, którzy bardzo dużym wysiłkiem, w niezwykle szlachetny sposób, przejęli funkcję mediów oficjalnych, które zaczęły cenzurować i pozbywać się ludzi próbujący przekazywać to co się dzieje - zaznaczyła dziennikarka. Jej zdaniem "wiadomo już dzisiaj, że nie było innych możliwości uzasadnienia przebiegu i rozpadu samolotu jak eksplozja".

Jak dodała, dochodzenie do prawdy jest "dzisiaj równie ważne" jak w 2010 r. - Chcę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że nikomu kto intencjonalnie przyczynił się do śmierci polskiego prezydenta nie tylko nie stała się krzywda, ale zostali nagrodzeni - zaznaczyła. - Walka o prawdę się nie skończyła, nie można się demobilizować. (...) My w tym miejscu Europy będziemy mocni, silni i zdecydowanie będziemy traktować zdrajców, albo nie będzie nas w ogóle - podsumowała Stankiewicz.

Redaktor naczelny portalu Niezalezna.pl Grzegorz Wierzchołowski powiedział, że badanie przez dziennikarzy katastrofy smoleńskiej "to nie jest coś zakończonego, lecz jest to także zadanie na przyszłość". - Powinniśmy docierać do nowych faktów, zresztą one cały czas się pojawiają, (...) ale powinniśmy też mimo zmiany władzy patrzeć jej na ręce, wytykać to co złe - mówił.

REKLAMA

mr

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej