Wymęczone zwycięstwo Lecha Poznań
Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:1 (1:1). Bramki: 1:0 Bartosz Bosacki (27-karny), 1:1 Sergejs Kozans (33-głową), 2:1 Sławomir Peszko (79).
2010-04-28, 20:42
Żółta
kartka - Lech Poznań: Semir Stilić, Sławomir Peszko, Bartosz Bosacki,
Krzysztof Kotorowski, Grzegorz Wojtkowiak. Lechia Gdańsk: Sergejs
Kozans, Paweł Nowak, Hubert Wołąkiewicz.
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 12˙500.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Manuel Arboleda, Bartosz Bosacki, Luis Henriquez - Semir Stilić (84. Jakub Wilk), Dimitrije Injac, Siergiej Kriwiec - Sławomir Peszko (89. Mateusz Możdżeń), Robert Lewandowski, Tomasz Mikołajczak (46. Tomasz Bandrowski).
Lechia Gdańsk: Paweł Kapsa - Marcin Kaczmarek, Hubert Wołąkiewicz, Sergejs Kozans, Arkadiusz Mysona - Maciej Rogalski (78. Olegs Laizans), Łukasz Surma, Paweł Nowak, Marcin Pietrowski (88. Damian Szuprytowski), Ivans Lukjanovs - Paweł Buzała.
Lech, jak to określił szkoleniowiec poznańskiej drużyny Jacek Zieliński, "wydarł Lechii z gardła trzy punkty", dzięki którym utrzymał się na pozycji wicelidera i wciąż liczy się w walce o mistrzowski tytuł. Lechia w Poznaniu pokazała ofensywny futbol, i przy odrobinie szczęścia mogła wywieźć jeden punkt.
Mocno osłabieni kadrowo gdańszczanie mieli być łatwym kąskiem dla gospodarzy, którzy w rundzie wiosennej wygrali wszystkie mecze na własnym stadionie. Tymczasem Lechia bez m.in. Marko Bajicia, Tomasza Dawidowskiego, Piotra Wiśniewskiego i Krzysztofa Bąka przez większość część spotkania grała z Lechem jak równy z równym. Goście zdecydowanie więcej biegali, a lechici zachowywali się momentami, jakby na stojąco chcieli wygrać.
Niemal od samego początku spotkania bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski miał sporo pracy. W 19 min. z niemałym trudem obronił mocne uderzenie Ivansa Lukjanovsa. W odpowiedzi Semir Stilić pokazał jedno ze swoich niekonwencjonalnych zagrań, ale po jego podaniu Sławomir Peszko trafił w Pawła Kapsę. Chwilę później w niezłej sytuacji Tomasz Mikołajczak główkował tuż nad poprzeczką.
W 26 min. sędzia Marcin Borski podyktował rzut karny dla gospodarzy. W polu karnym Robert Lewandowski przepychał się z Sergejsem Kożansem, napastnik Kolejorza upadł na murawę, a arbiter nie miał wątpliwości i pokazał na "wapno". Intencje Bartosza Bosackiego wyczuł Kapsa, ale po jego interwencji piłka odbiła się od słupka i wturlała się do siatki.
Lechia nie załamała się i już po sześciu minutach był remis 1:1. Lukjanovs wymanewrował obrońcę Lecha dośrodkował, a Kożans głową pokonał Kotorowskiego.
W grze Lecha coraz więcej było chaosu i nerwowości, a gdańszczanie częściej byli w posiadaniu piłki. Niecierpliwili się też poznańscy kibice. Po raz pierwszy w tym roku na stadionie przy Bułgarskiej piłkarze Kolejorza usłyszeli solidną porcję gwizdów pod swoim adresem.
Drugą odsłonę obiecująco zaczęła Lechia, która w 52 min. mogła zdobyć drugą bramkę. Po dośrodkowaniu Marcina Pietrowskiego Paweł Buzała, były gracz poznańskiej drużyny, zamiast w piłkę, trafił w Kotorowskiego.
Lech powoli budził się z letargu i gdańszczanie zostali zepchnięci do defensywy. Gospodarzom wciąż jednak brakowało precyzji, bądź w ostatniej chwili strzały blokowali obrońcy Lechii. Ofensywne trio Lecha - Peszko, Lewandowski i Sergiej Kriwiec nie mogło rozmontować uważnie grającej defensywy rywali.
Rozstrzygnięcie padło w 79 min. Po podaniu Stilicia, Peszko mocno uderzył w środek bramki, a Kapsa tym razem nie był w stanie sięgnąć piłki.
W ostatnich pięciu minutach gdańszczanie rzucili wszystkie siły pod bramkę Lecha. Goście seryjnie wykonywali rzuty rożne, a pod bramką Kotorowskiego kilka razy groźnie się zakotłowało. W 88 min. poznaniacy mieli sporo szczęścia, gdy debiutujący w ekstraklasie Damian Szuprytowski z 13 metrów minimalnie przestrzelił. Szuprytowski pojawił się na boisku zaledwie kilkanaście sekund wcześniej.
Kolejorz w końcówce meczu wyraźnie szanował piłkę. Kotorowski za przedłużanie gry otrzymał żółtą kartkę, podobnie jak Grzegorz Wojtkowiak, który w ostrym tonie zwrócił uwagę arbitrowi, że powinien już odgwizdać koniec spotkania.
Powiedzieli po meczu:
Jacek Zieliński (trener Lecha): Lechia postawiła bardzo trudne warunki. To był dla nas mecz z gatunku bardzo ciężkich, ale dzisiaj często to my utrudnialiśmy sobie życie. Nie sztuką jest grać bardzo dobrze, gdy przeciwnik jest słaby i się go demoluje. Sztuką jest wygrać, gdy nic się nie układa, a dzisiaj nam szło jak krew z nosa. Wydarliśmy te trzy punkty Lechii z gardła. Ten zespół grał bardzo fajną i ofensywna piłkę. Napsuli nam sporo krwi. Po przerwie zneutralizowaliśmy środek pola i zaczęło to lepiej wyglądać.
Tomasz Kafarski (trener Lechii) - Spotkanie było bardzo ciekawe, nie brakowało sytuacji podbramkowych. Ten mecz pokazał jak piłka jest okrutna. Lechia zagrała dobrze, ale nasza nieporadność pod bramką Lecha sprawiła, że przegraliśmy. Grając w takim stylu powinniśmy osiągnąć lepszy wynik, dlatego jestem zły. Za dwa dni nikt nie będzie pamiętał, że Lechia zagrała w Poznaniu dobry mecz, ale że gospodarze zdobyli trzy punkty.
dp, PAP
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 12˙500.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Manuel Arboleda, Bartosz Bosacki, Luis Henriquez - Semir Stilić (84. Jakub Wilk), Dimitrije Injac, Siergiej Kriwiec - Sławomir Peszko (89. Mateusz Możdżeń), Robert Lewandowski, Tomasz Mikołajczak (46. Tomasz Bandrowski).
Lechia Gdańsk: Paweł Kapsa - Marcin Kaczmarek, Hubert Wołąkiewicz, Sergejs Kozans, Arkadiusz Mysona - Maciej Rogalski (78. Olegs Laizans), Łukasz Surma, Paweł Nowak, Marcin Pietrowski (88. Damian Szuprytowski), Ivans Lukjanovs - Paweł Buzała.
Lech, jak to określił szkoleniowiec poznańskiej drużyny Jacek Zieliński, "wydarł Lechii z gardła trzy punkty", dzięki którym utrzymał się na pozycji wicelidera i wciąż liczy się w walce o mistrzowski tytuł. Lechia w Poznaniu pokazała ofensywny futbol, i przy odrobinie szczęścia mogła wywieźć jeden punkt.
Mocno osłabieni kadrowo gdańszczanie mieli być łatwym kąskiem dla gospodarzy, którzy w rundzie wiosennej wygrali wszystkie mecze na własnym stadionie. Tymczasem Lechia bez m.in. Marko Bajicia, Tomasza Dawidowskiego, Piotra Wiśniewskiego i Krzysztofa Bąka przez większość część spotkania grała z Lechem jak równy z równym. Goście zdecydowanie więcej biegali, a lechici zachowywali się momentami, jakby na stojąco chcieli wygrać.
Niemal od samego początku spotkania bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski miał sporo pracy. W 19 min. z niemałym trudem obronił mocne uderzenie Ivansa Lukjanovsa. W odpowiedzi Semir Stilić pokazał jedno ze swoich niekonwencjonalnych zagrań, ale po jego podaniu Sławomir Peszko trafił w Pawła Kapsę. Chwilę później w niezłej sytuacji Tomasz Mikołajczak główkował tuż nad poprzeczką.
W 26 min. sędzia Marcin Borski podyktował rzut karny dla gospodarzy. W polu karnym Robert Lewandowski przepychał się z Sergejsem Kożansem, napastnik Kolejorza upadł na murawę, a arbiter nie miał wątpliwości i pokazał na "wapno". Intencje Bartosza Bosackiego wyczuł Kapsa, ale po jego interwencji piłka odbiła się od słupka i wturlała się do siatki.
Lechia nie załamała się i już po sześciu minutach był remis 1:1. Lukjanovs wymanewrował obrońcę Lecha dośrodkował, a Kożans głową pokonał Kotorowskiego.
W grze Lecha coraz więcej było chaosu i nerwowości, a gdańszczanie częściej byli w posiadaniu piłki. Niecierpliwili się też poznańscy kibice. Po raz pierwszy w tym roku na stadionie przy Bułgarskiej piłkarze Kolejorza usłyszeli solidną porcję gwizdów pod swoim adresem.
Drugą odsłonę obiecująco zaczęła Lechia, która w 52 min. mogła zdobyć drugą bramkę. Po dośrodkowaniu Marcina Pietrowskiego Paweł Buzała, były gracz poznańskiej drużyny, zamiast w piłkę, trafił w Kotorowskiego.
Lech powoli budził się z letargu i gdańszczanie zostali zepchnięci do defensywy. Gospodarzom wciąż jednak brakowało precyzji, bądź w ostatniej chwili strzały blokowali obrońcy Lechii. Ofensywne trio Lecha - Peszko, Lewandowski i Sergiej Kriwiec nie mogło rozmontować uważnie grającej defensywy rywali.
Rozstrzygnięcie padło w 79 min. Po podaniu Stilicia, Peszko mocno uderzył w środek bramki, a Kapsa tym razem nie był w stanie sięgnąć piłki.
W ostatnich pięciu minutach gdańszczanie rzucili wszystkie siły pod bramkę Lecha. Goście seryjnie wykonywali rzuty rożne, a pod bramką Kotorowskiego kilka razy groźnie się zakotłowało. W 88 min. poznaniacy mieli sporo szczęścia, gdy debiutujący w ekstraklasie Damian Szuprytowski z 13 metrów minimalnie przestrzelił. Szuprytowski pojawił się na boisku zaledwie kilkanaście sekund wcześniej.
Kolejorz w końcówce meczu wyraźnie szanował piłkę. Kotorowski za przedłużanie gry otrzymał żółtą kartkę, podobnie jak Grzegorz Wojtkowiak, który w ostrym tonie zwrócił uwagę arbitrowi, że powinien już odgwizdać koniec spotkania.
Powiedzieli po meczu:
Jacek Zieliński (trener Lecha): Lechia postawiła bardzo trudne warunki. To był dla nas mecz z gatunku bardzo ciężkich, ale dzisiaj często to my utrudnialiśmy sobie życie. Nie sztuką jest grać bardzo dobrze, gdy przeciwnik jest słaby i się go demoluje. Sztuką jest wygrać, gdy nic się nie układa, a dzisiaj nam szło jak krew z nosa. Wydarliśmy te trzy punkty Lechii z gardła. Ten zespół grał bardzo fajną i ofensywna piłkę. Napsuli nam sporo krwi. Po przerwie zneutralizowaliśmy środek pola i zaczęło to lepiej wyglądać.
Tomasz Kafarski (trener Lechii) - Spotkanie było bardzo ciekawe, nie brakowało sytuacji podbramkowych. Ten mecz pokazał jak piłka jest okrutna. Lechia zagrała dobrze, ale nasza nieporadność pod bramką Lecha sprawiła, że przegraliśmy. Grając w takim stylu powinniśmy osiągnąć lepszy wynik, dlatego jestem zły. Za dwa dni nikt nie będzie pamiętał, że Lechia zagrała w Poznaniu dobry mecz, ale że gospodarze zdobyli trzy punkty.
dp, PAP
REKLAMA