Kownacki pokazał, żeby nie oceniać książki po okładce. Stać go na tytuł mistrza świata?

W weekend Adam Kownacki odniósł swoje 18. zwycięstwo na zawodowych ringach, pokonując na punkty byłego mistrza świata Charlesa Martina. W tym momencie to najwyżej notowany polski pięściarz, który już niedługo może dostać szansę walki o pas.

2018-09-10, 12:45

Kownacki pokazał, żeby nie oceniać książki po okładce. Stać go na tytuł mistrza świata?
Adam Kownacki. Foto: Printscreen/Twitter

Ilu ekspertów i kibiców boksu w tym momencie czuje konsternację związaną z tym, że jeszcze niedawno nie szczędzili ostrych słów pod adresem Adama Kownackiego? Ich liczba jest pewnie pokaźna, lecz patrząc prawdzie w oczy, trudno się dziwić podobnym opiniom.

29-latek nie ma sylwetki atlety, przy 190 centymetrach wzrostu przed ostatnią walką wniósł na wagę niecałe 120 kilogramów. Dokładając do tego jego dziecinną twarz (pseudonim "Babeface" nie wziął się znikąd) dostajemy obraz kogoś, kogo wyjątkowo łatwo zlekceważyć w ringu. A wiemy doskonale, że traktowanie rywala z przymrużeniem oka zawsze ma opłakane skutki. 18 walk, 18 zwycięstw, 14 nokautów - ten bilans tylko to potwierdza.

Nie dowiemy się, ilu przeciwników Kownackiego nie podeszło do starcia z nim poważnie, ale namiastkę tego, jak bardzo mylą pozory, szersza publiczność dostała przed rokiem, kiedy spotkał się w ringu z Arturem Szpilką.

REKLAMA

"Szpila" był mocno faworyzowany, choć przecież to on znajdował się wtedy na zakręcie kariery. Nie przeszkodziło mu to w tym, by mówić o "różnicy klas" i tym, że "gra w innej lidze". A Kownacki w ringu potwierdził, że przez ostatnie lata z żelazną konsekwencją robił swoje. Szpilka był dla niego po prostu kolejnyą stacją na drodze do celu.

Odnosił kolejne zwycięstwa, choć wtedy jeszcze nie było o nim głośno, wielu rodaków nie śledziło jego poczynań. W starciu ze "Szpilą" zafundował swojemu przeciwnikowi prawdziwe trzęsienie ziemi.

W sobotni wieczór, mierząc się z byłym mistrzem świata, nie miał łatwego zadania. Ale to on wyprowadzał więcej ciosów, częściej trafiał rywala i pokazywał jeden ze swoich największych atutów - niesamowitą odporność na uderzenia. Choć był w opałach, to jednak udało mu się wrócić, a ostatnie rundy były czystą przyjemnością dla kibiców.

REKLAMA

Jeśli weźmiemy pod uwagę szybkie ręce, dobrą kondycję i wydolność, a także brak strachu przed pójściem na wymianę ciosów oraz nastawienie na konkretny cel, otrzymamy obecnie najlepszego Polaka w wadze ciężkiej. Droga do tego miejsca nie była usłana różami.

W wieku siedmiu lat wyjechał z rodzicami z Konarzyc niedaleko Łomży do USA. Z boksu Kownacki żyje dopiero od niedawna, wcześniej łączył treningi m.in. z pracą na budowie i na bramkach jako ochroniarz. W wywiadach mówił, że pomogło mu to zbudować charakter. A dobrze wiemy, że ten w sportach walki jest bezcenny, pozwala nadrabiać braki i niwelować różnice w technice.

Po obiecującym początku stracił dużo czasu z powodu złamania ręki, które wymagało dwóch operacji. Pierwsze duże pieniądze zainkasował po walce ze Szpilką, dzięki nim kupił dom i wyprowadził się od rodziców. Czy amerykański sen już się spełnił? Sam zainteresowany mówi, że stanie się tak, kiedy zostanie mistrzem świata.

REKLAMA

W najnowszym rankingu kategorii ciężkiej portalu Boxrec Kownacki znalazł się na dziesiątym miejscu, głośno mówi się o tym, że jego następna walka może toczyć się o mistrzowski pas. Jako dziecko oglądał w telewizji na Greenpoincie walki Andrzeja Gołoty, teraz stoi przed szansą, by zrobić to, co ostatecznie nie udało się "Andrew".

Często oceniamy książkę po okładce, zbyt wcześnie wydajemy sądy. W przypadku Kownackiego dla wielu wystarczył rzut oka, by stwierdzić, że ze swoją sylwetką nie ma czego szukać w świecie wielkich bokserów, zgarniających dziesiątki milionów dolarów za walki, wypełniających hale do ostatniego miejsca.

Polak jednak gwarantuje emocje - jeszcze nigdy w karierze nie leżał na deskach, wyprowadza imponującą liczbę ciosów, nie walczy zachowawczo. Kolejny skok w rankingu sprawił, że staje się atrakcyjnym rywalem dla najlepszych, takich jak Wilder czy Joshua. I choć w tym momencie obaj wydają się poza konkurencją, to w stawce pretendentów Kownacki mocno się rozpycha, rzetelnie pracując na swoje nazwisko i szansę.

Polak jest świadomy, jakie są jego mankamenty. Mówił jasno, że musi schudnąć i poprawić pracę na nogach. Warunki fizyczne sprawiały, że z krytyką musieli mierzyć się m.in. Chris Areola, Andy Ruiz czy Dominic Breazeale. Każdy z nich miał swoją okazję walki o tytuł mistrza. Czy polski boks dorobił się nowego Gołoty? Kownacki niespodziewanie może nawiązać do kariery, która ekscytowała miliony polskich kibiców. Choć okładka tej książki nie budzi ekscytacji, to widać jasno, że jej treść z każdą stroną jest coraz ciekawsza.

REKLAMA

Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej