Czy Polska będzie krajem tranzytowym dla pracowników z Ukrainy?

Wiele wskazuje na to, że Niemcy od przyszłego roku otworzą rynek pracy dla osób spoza Unii Europejskiej. Nieoficjalnie wiadomo, że naszemu zachodniemu sąsiadowi zależy przede wszystkim na Ukraińcach.

2018-11-05, 22:06

Czy Polska będzie krajem tranzytowym dla pracowników z Ukrainy?
Ukraińscy pracownicy przed trudnym wyborem. Foto: Shutterstock

Posłuchaj

Na temat perspektyw dla pracowników z Ukrainy na niemieckim rynku - mówił Andrzej Kubisiak z Rady Rynku Pracy (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza)
+
Dodaj do playlisty

Przez pół roku imigranci z Ukrainy będą mogli w Niemczech szukać zajęcia, a potem legalnie pracować.

Niemal 2–3 razy wyższe płace 

Niemcy mają spore braki na rynku pracy, ponad 1,5 mln wakatów, i mogą zaoferować wyższe zarobki. Czy to skusi Ukraińców?

– Na pewno tutaj zdania są podzielone. To co jest argumentem polskiego rynku pracy to bliskość geograficzna i językowa. Na Ukrainie, podobnie jak w Polsce niemiecki nie jest powszechnie znanym językiem, a bliskość kulturowa między naszymi narodami jest tak duża, że nauczenie się podstaw polskiego języka dla Ukraińców nie stanowi dużego wyzwania. Ale po drugiej stronie są te argumenty materialne, czyli płace, które obecnie w Niemczech są 2 a nawet 3-krotnie wyższe – podkreśla gość Jedynki Andrzej Kubisiak z Rady Rynku Pracy.

Zdaniem Krzysztof Inglota, prezesa zarządu Personnel Service, po stronie niemieckiej jest gigantyczny popyt, wynagrodzenia są na poziomie 9–10 euro, i dlatego możemy mieć do czynienia z częściowym odpływem pracowników do Niemiec.

REKLAMA

– I te obawy są uzasadnione, ponieważ w Polsce gospodarka ostatnich lat też wykorzystuje emigracje zarobkową z Ukrainy – przypomina gość Polskiego Radia 24.

A dodatkowo od przyszłego roku wzrośnie tam płaca minimalna do 9 euro i 19 centów za godzinę brutto, a to trzy razy więcej niż wynosi ona Polsce.

Legalność zatrudnię to już za mało

Do tej pory legalność zatrudnienia była głównym argumentem, który trafiał do Ukraińców, bo ścieżka zatrudnienia dla nich w Polsce jest dosyć prosta i szybka, elastyczna.

– I ta legalna praca była ważnym argumentem, aby przyjeżdżać do Polski. Kiedy to samo pojawi się w Niemczech i również ta procedura będzie uproszczona, to dla nas pojawi się bardzo mocna konkurencja. Ponieważ przyjeżdżający dzisiaj do Polski Ukraińcy mieli taką perspektywę: przyjadę do kraju, który dość dobrze znam, który jest blisko, gdzie mniej więcej rozumiem język, mam legalne zatrudnienie i dużo wyższe stawki niż na Ukrainie. Ale teraz pojawia się nowe miejsce, gdzie również praca będzie legalna, za dużo wyższe pieniądze, jednak będzie trudniej się odnaleźć na poziomie kulturowym, a tym bardziej językowym – wyjaśnia Andrzej Kubisiak.

REKLAMA

Dlatego dzisiaj jeszcze naszą przewagą pozostaje kwestia języka, lepsze rozpoznanie naszego rynku pracy.

– Natomiast na poziomie płacowym polscy pracodawcy nie będą w stanie konkurować z Niemcami, żeby powalczyć na poziomie wynagrodzeń o pracowników ukraińskich – ocenia gość radiowej Jedynki.

Pół miliona Ukraińców opuści Polskę?

Jeśli założymy jednak ten najczarniejszy scenariusz, to pół miliona, czyli połowa obecnie przebywających w Polsce pracowników z Ukrainy może wyjechać za Odrę.

– To oznaczałoby duże problemy, ponieważ dzisiaj w Polsce mamy ok. 160 tys. nieobsadzonych miejsc pracy, czyli 10 razy mniej niż w Niemczech. Ale ten dobry wynik mamy właśnie dlatego, że od 3 lat notujemy masowy napływ pracowników z Ukrainy. I dzisiaj odpływ 500 tys. pracowników byłby dużym wyzwaniem dla polskiego rynku pracy. Także gdyby to dotyczyło pół miliona Polaków – uważa Andrzej Kubisiak.

REKLAMA

Polski rynek pracy jest bowiem mocno wydrenowany, ponieważ 2,5 mln Polaków przebywa na emigracji. I gdyby nie napływ pracowników z Ukrainy, byłyby branże w Polsce, które miałyby duże trudności z realizacją kontraktów i zamówień.

– Jeśli chodzi o proporcje, to w Polsce mamy 16,5 mln Polaków, którzy świadczą pracę i ok. 1 mln Ukraińców. I oczywiście byłaby to duża wyrwa dla naszego rynku pracy, ale może lepiej zadbać o to, żeby Polacy wracali do Polski lub nie wyjeżdżali, a nie tylko i wyłącznie skupiać się na tym, czy migranci przyjadą do nas lub czy wyjadą – proponuje gość Jedynki.

Budownictwo straci najwięcej

Kto ucierpi najszybciej w związku z brakiem pracowników z Ukrainy? – w pierwszej kolejności trzeba wymienić 4 główne gałęzie gospodarki. To przemysł, budownictwo, handel i logistyka.

– To są branże, które już obecnie mają największe trudności rekrutacyjne, a najbardziej zaogniona sytuacja jest w budownictwie. Tam liczba wakatów w ciągu roku urosła o ponad 60 proc., i to powoduje, że część firm budowlanych np. nie startuje do nowych przetargów, nie realizuje dodatkowych przedsięwzięć – wylicza Andrzej Kubisiak.

REKLAMA

I to powoduje również, że my jako obywatele czekamy np. na drogę, most, przejazd kolejowy, a tych inwestycji nie ma kto zrealizować, bo nie ma rąk do pracy.

– To jest paradoks, z którym polska gospodarka musi sobie poradzić – dodaje gość Jedynki.

Jak podkreśla jednak Krzysztof Inglot w Polsce najczęściej pracowników z Ukrainy wykorzystują branże produkcyjne, gdzie ponad 40–50 proc. firm korzysta z tych pracowników, usługi to jest 20 proc. i większość przetwórstwa rolno-spożywczego i rolnictwa.

– I te firmy musiałyby konkurować z wynagrodzeniami np. w rolnictwie niemieckim, które są nominalnie wyższe 3 czy 4-krotnie, albo z 2 czy 3-krotnie wyższym wynagrodzeniem w niemieckich firmach produkcyjnych. Rolnictwo, ogrodnictwo i przetwórstwo rolno-spożywcze może więc w pierwszej kolejności bać się otwarcia niemieckiego rynku pracy, a w drugiej kolejności firmy produkcyjne – wylicza gość PR24.

REKLAMA

Niezbędna jest polityka migracyjna

Z badania przeprowadzonego przez Personel Service wynika, że po otwarciu niemieckiego rynku pracy Polskę może opuścić nawet 60 proc. obywateli Ukrainy. Co mogłoby zachęcić Ukraińców do pozostania w Polsce? Najlepiej gdyby wzrosły płace, niektóre firmy pewnie jeszcze na to stać, ale czy tylko?

– Potrzebujemy polityki migracyjnej. Powinniśmy jasno wyznaczyć sobie cele. Po pierwsze: ilu migrantów, pracowników, o jakich kwalifikacjach potrzebujemy w ciągu najbliższej dekady czy dwóch. I do tego dopasować odpowiednią strategię. Rozwiązania, które będą zachęcały do stałego osiedlenia się w Polsce są bardzo ważne – uważa Wiktor Wojciechowski wiceprzewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Ale przede wszystkim warto zmienić obecne rozwiązania, czyli prawo do legalnego zatrudnienia tylko na 6–9 miesięcy. To jest zbyt krótki okres dla specjalistów.

– Trzeba jasno powiedzieć: przyjeżdżajcie tutaj, możecie legalnie pracować tak długo, jak uznacie to za stosowne. Bez imigracji tempo wzrostu naszej gospodarki znacząco spowolni  – ocenia ekspert z TEP.

REKLAMA

Żeby ich zachęcić do pozostania wystarczyło by wydłużyć pozwolenie na pracę, albo dawać szybciej karty pobytu, uważa Krzysztof Inglot.

– Tu chodzi o zmiany administracyjne i otwartość polskiej administracji, o przyspieszenie obsługi dokumentów. W niektórych miastach w Polsce oczekiwanie na karty pobytu trwa 6 lub 12 miesięcy. Są to prozaiczne problemy, z którymi można sobie poradzić poprzez system informatyczny albo poprzez przyspieszenie obsługi w urzędach. Musimy też być przyjaźni dla rodzin, szczególnie dla dzieci. I tak jak system szkolnictwa musi być otwarty na to, że mamy migrację ukraińską, i tak samo służba zdrowia musi być dla nich otwarta – podkreśla gość Polskiego Radia 24.

Ale pierwszy krok to pozwolenia na dłuższe okresy pracy, bo jeśli ktoś przyjeżdża tylko na 6 miesięcy, to myśli tylko o zarobkach.

Demografia nam nie pomaga

Jak dodaje Andrzej Kubisiak w Polsce mamy bardzo dużą lukę demograficzną, rocznie wynosi ona około 300 tys. osób. I jeśli rocznie około 700 tys. osób przechodzi na emeryturę, a na ich miejsce wchodzi ok. 400 tys. młodych ludzi, to widać, że ten rynek pracy się kurczy.

REKLAMA

– W perspektywie 30 – 40 lat ta wyrwa będzie jeszcze większa, bo polskie społeczeństwo będzie się starzeć, a osób aktywnych zawodowo, obecnych na rynku pracy będzie o 5 mln mniej niż dzisiaj. Z tych 16,5 mln osób obecnie „zjedziemy” do poziomu 11,5 mln osób pracujących. I to jest prawdziwe niebezpieczeństwo dla polskiej gospodarki – podkreśla gość Jedynki.

Jego zdaniem, jednym z mechanizmów, aby sobie z tym radzić jest wspomniana już, odpowiednia polityka migracyjna.

– I zdecydowanie trzeba postawić na poprawę aktywności zawodowej Polaków, bo w tym aspekcie jesteśmy w ogonie Europy. Ponadto warto postawić też na poprawę bilansu migracyjnego poprzez ściąganie naszych obywateli z innych części kraju, Europy czy świata – wylicza Andrzej Kubisiak.

Bo poza tym, że mamy duże rezerwy kadrowe w Polsce, w postaci osób biernych zawodowo, to mamy także rzeszę emigrantów o których powinniśmy zawalczyć, aby wracali do kraju.

REKLAMA

– Tych rozwiązań jest wiele, żadne nie jest krótkoterminowe, poza kwestiami migracyjnymi, ale te problemy nie są tylko tu i teraz. One będą narastać w kolejnych dekadach. I tutaj ten mix rozwiązań powinien być nastawiony na długofalowe działania – podkreśla gość radiowej Jedynki.

Mieszkanie, szkoła, opieka medyczna skłania do pozostania 

Z pewnością też tym Ukraińcom, którzy kupili tu mieszkania – trudniej będzie wyjechać.

– Tak jak Polakom w Wielkiej Brytanii, którzy kupują nieruchomości, osiedlają się. Wysyłają dzieci do szkół i to powoduje, że wyrwanie ich z tego środowiska jest dużo trudniejsze, niż w przypadku czasowej migracji – przypomina Andrzej Kubisiak.

W jego opinii na pewno też rząd ukraiński będzie podejmował działania, żeby ograniczyć kwestię migracji, bo już pojawiają się takie informacji ze strony Narodowego Banku Ukrainy, że od 2016 roku strata siły roboczej wyniosła 5 – 8 proc.

REKLAMA

– A większość z nich to właśnie pracujący w Polsce. Jesteśmy liderem w Europie, jeśli chodzi o napływ siły roboczej – zauważa gość Jedynki.

Od 2015 roku, czyli początku fali imigracji do Europy, zezwolenie na zamieszkanie w Polsce dostało 1,47 mln obcokrajowców przyjeżdżających tu do pracy. To dwie trzecie imigrujących do UE za pracą (2,57 mln).

Ukraińców być może udałoby się zastąpić. Pracowników z Białorusi zatrudnia jedna na 12 firm w Polsce. To pierwszy, po Ukraińcach wybór, jeśli chodzi o pracowników spoza Unii Europejskiej. Za nimi są Gruzini, potem Mołdawianie i Armeńczycy.

Sylwia Zadrożna, Karolina Mózgowiec, Elżbieta Szczerbak, Małgorzata Byrska, kw 

REKLAMA

 

NBP 

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej