Dariusz Loranty o bezpieczeństwie 11 listopada: prezydent nie powinien iść w całym marszu
- Tłum wokół prezydenta, obok znanych polityków, tworzyć będzie Służba Ochrony Państwa. Będą także snajperzy na dachach, wywiadowcy kryminalni. Nie sądzę, by służby tu zawiodły, jeszcze się to nie zdarzyło - mówił w rozmowie z PolskieRadio24.pl nadkomisarz Dariusz Loranty, ekspert ds. bezpieczeństwa, z Wydziału Inżynierii Bezpieczeństwa Cywilnego Szkoły Głównej Służby Pożarniczej.
2018-11-08, 16:34
Damian Nejman, PolskieRadio24.pl: Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki ustalili, że zostanie zorganizowany wspólny, biało-czerwony marsz, który będzie miał charakter uroczystości państwowej. Kierownicy Stowarzyszenia Marsz Niepodległości również zachęcają do wzięcia udziału w ich marszu. Tego dnia w stolicy świętować będą tysiące o ile nie setki tysięcy osób. Jak można skutecznie zabezpieczyć ulice podczas tegorocznego święta niepodległości?
Dariusz Loranty: impreza prezydencka rządzi się zupełnie innymi prawami. Prezydent ma kompletnie inne siły i środki do zabezpieczenia swojego zgromadzenia. W przypadku Stowarzyszenia Marsz Niepodległości cała odpowiedzialność ciąży na organizatorach. Stowarzyszenie ma tylko do dyspozycji wolontariuszy. Kierownik zgromadzenia ma obowiązek zapewnienie porządku i bezpieczeństwa, natomiast prezydent będzie miał do dyspozycji ogrom ludzi ze Służby Ochrony Państwa (SOP), trochę wojska i jego przemarsz będzie absolutnie spokojny. Będzie też pod ścisłą ochroną osób uczestniczących w nim. Ten stowarzyszeniowy marsz nie jest taki łatwy w organizacji, ponieważ kierownik zgromadzenia ma liczne obowiązki, szereg wskazań i zaleceń, a nie ma narzędzi do przywrócenia porządku, gdy wejdą na marsz np. prowokatorzy. Ma on wtedy prawo wezwać daną osobę do opuszczenia zgromadzenia, a jak ta osób go nie posłucha, to wezwać policję. To jest świetny przepis, ale na zgromadzenie kilkudziesięcioosobowe, ale nie tylu tysięczne. W rzeczywistości nie ma on żadnych możliwości.
Wraz ze współpracą policji organizatorzy są w stanie skutecznie zapewnić bezpieczeństwo?
Współpraca z policją miała miejsce jedynie w ciągu ostatnich dwóch lat. Okazało się, że organizatorzy i policja są w stanie wspólnie zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Oddzielną kwestią jest zachowanie porządku prawnego na marszu. Gdyby na zgromadzeniach można było rewidować każda osobę – do czego organizator marszu nie ma prawa – to wtedy może się poszczycić, że u mnie na marszu nie ma symboliki zakazanej. Organizator może tylko zareagować. Media stawiają zarzuty, że na danym marszu pojawiają się pewne hasła, jednak czy to organizator wytwarza te hasło, czy ktoś kto dobrowolnie przychodzi? A rozwiązanie marszu w trakcie jego trwania, gdy on liczy kilkadziesiąt tysięcy ludzi jest skrajnie niebezpieczne.
11 listopada prezydent, premier wejdą w tłum i wspólnie będą maszerować. Nie są oni oddzieleni od ludzi barierkami, jak najczęściej bywa przy ich przemówieniach. Jak w takim przypadku wygląda ochrona najważniejszych osób w państwie?
Andrzej Duda nie unika kontaktu z tłumem. Gwarantuję Panu, że tłum wokół niego, obok znanych polityków, tworzy SOP. Będzie to ta sama metodyka co u prezydenta Komorowskiego. Jednak uważam, że prezydent Duda powinien iść tylko na początku marszu i na końcu. Jesteśmy dużym państwem i nie wyobrażam sobie prezydenta Rosji, Francji, USA, który cały czas idzie w tłumie. Nie chodzi tu o sytuację, że ktoś rzuci granat. To będzie spacyfikowane, będą także snajperzy na dachach, wywiadowcy kryminalni. Nie sądzę, by służby tu zawiodły, jeszcze się to nie zdarzyło. Jest jednak coś innego, na co klasyczna ochrona VIP-a nie jest w stanie przeciwdziałać. Mowa o panice tłumu i jego napieraniu. Musiałby jedynie bojowy wóz piechoty jechać przed i za prezydentem, żeby to powstrzymać, choć znam przypadki na świecie, gdzie i takie wozy nie pomagały, bo tłum przewrócił i przepchnął je. To miły symbol i miły gest, że prezydent idzie z ludem, jednak jesteśmy już tej rangi państwem, że prezydent nie powinien iść w całym marszu. Wariatów nie brakuje.
REKLAMA
"Prosiłbym, żeby nie przywozić żadnych emblematów poza flagami. W tym dniu dajmy sobie spokój z identyfikacją organizacyjną" - mówił rzecznik prezydenta Błażej Spychalski. Czy prezydent i premier, mając w gotowości odpowiednie służby, są w stanie uniknąć kompromitujących transparentów, incydentów?
Paranoją byłoby przeszukiwanie każdego z osobna, to musiałoby wyglądać jak przy koncercie niektórych gwiazd muzycznych, gdzie rewiduje się wszystkich wchodzących. Proszę zwrócić uwagę jak długi jest czas oczekiwania, w momencie gdy rewiduje się tylko 5 tys. ludzi. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś zdecydował się na rewizję osób przychodzących na marsz prezydenta. Jak już, to podejrzewam, że policjanci wywiadowcy będą wyłapywać z tłumu osoby posiadające niezgodne z założeniami barwy, napisy. Nie powinno być kolizji między oboma marszami w Warszawie, gdyż prezydencki jest godzinę wcześniej i będzie parokrotnie mniejszy.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała, że podjęła decyzję o zakazie organizacji Marszu Niepodległości 11 listopada. Organizatorzy imprezy już zapowiedzieli, że pomimo decyzji prezydent Warszawy, impreza się odbędzie. Co ma zrobić policja w momencie, gdyby okazało się, że tysiące ludzi zjechało się do stolicy na nielegalny marsz.
Jeśli ludzie mimo wszystko się zgromadzą, policja nie będzie miała wyjścia, będzie musiała doprowadzić do rozproszenia tłumu. Tak stanowi prawo. Jednak w rzeczywistości nie ma takiej możliwości. To wszystko jest eskalowane przez postawę ratusza. Pani prezydent stolicy mogłaby zasadnie odrzucić marsz, gdyby dostała z policji informację, że do stolicy zmierza np. 400 chuliganów ze Śląska, żeby kogoś bić, lub namierzyła grupę zmierzającą do stolicy o charakterze terrorystycznym, żeby przejąć władzę itd. Jednak to wszystko musi być udokumentowane. Pani prezydent ma prawo wtedy nawet bez konsultacji z policją rozwiązać marsz, jednak HGW wyszła przed szereg, to podwójny cios w policję. Politycznie pani prezydent zachowała się dobrze, jej elektorat nie popiera tego marszu, może doprowadzić do konfliktu prezydenta z narodowcami i co najważniejsze, pokazuje, że obecna władza nie jest w stanie rządzić tym krajem, a pamiętajmy, że za rok są kolejne wybory.
W przypadku tak wielu zwolnień lekarskich w szeregach policji, będzie ona gotowa zapewnić bezpieczeństwo podczas obchodów święta niepodległości?
Nie wierzę w tak dużą liczbę zwolnień, które podają media. Faktycznie jest taka procentowa liczba zwolnień, ale dotyczy tylko Funkcjonariuszy Oddziałów Prewencji (FOP), ale to nie jedyna część policji, która zajmuje się porządkiem na ulicy. Mamy przecież funkcjonariuszy na komisariatach w mundurach, dzielnicowych, Nieetatowe Oddziały Prewencji (NOP). Są także rezerwy z logistyki, są policjanci kryminalni. Nie wierzę w to, że ten protest zagrażał bezpieczeństwu, jednak nie jest dobrze, że on istnieje.
Gdzie zatem leży główny problem sporu policji z rządem?
Podstawy policji są słuszne, a problem ten obecnie wyraźnie się nasilił. Myślę, że władza osiągnie porozumienie, bo chce spełnić oczekiwania finansowe policjantów, więc problem musi leżeć gdzie indziej. Według mnie jest cały sektor policji źle zarządzany i tutaj należy rozpatrywać policję w szerszym konktekście, bo także jako Straż Graniczną, służby finansowe itd. Także Straż Marszałkowska jest policją. Policjanci chcą się wykazać swą sprawnością, jak każda władza. Jesteśmy państwem samorządowym, gdzie ogrom władzy jest przekazany na doły samorządowe. Nawet najmniejsza gmina w Polsce ma takie same prawa i obowiązki jak miasto stołeczne Warszawa. W takim układzie ciężko zarządzać pewnymi kwestiami, natomiast policją bardzo łatwo zarządzać i tej policji daje się do pracy coraz więcej i więcej. Przeciążenie i rozgoryczenie są największymi problemami w policji.
REKLAMA
Z Dariuszem Lorantym rozmawiał Damian Nejman, PolskieRadio24.pl
REKLAMA