Premier League: Petr Cech szykuje się do emerytury. "Zobaczymy, co życie ma dla mnie poza boiskiem"
36-letni Petr Cech zapowiedział, że obecny sezon będzie jego ostatnim w Premier League. Golkiper Arsenalu nie ma miejsca między słupkami i uznał, że to odpowiedni moment na odłożenie rękawic.
2019-01-15, 14:37
"To mój dwudziesty sezon w roli profesjonalnego piłkarza, mija 20 lat od momentu, w którym podpisałem swój pierwszy kontrakt i wydaje się, że to dobry moment na to, żeby ogłosić, że po tym sezonie odejdę na emeryturę. Grałem w Premier League przez 15 lat, zdobyłem wszystkie możliwe trofea i osiągnąłem wszystko, co mogłem osiągnąć. Będę kontynuował ciężką pracę w Arsenalu do końca sezonu, a potem zobaczymy, co życie ma dla mnie poza boiskiem" - napisał w oświadczeniu.
Cecha bez większych wątpliwości można nazwać jedną z legendarnych postaci Premier League. Golkiper rozpoczynał swoją przygodę w Anglii w 2004 roku, kiedy z Rennes trafił do Chelsea. Londyński klub rozpoczynał wtedy marsz z pozycji ligowego średniaka do potentata - w 2003 roku "The Blues" kupił Roman Abramowicz, który miał mocarstwowe plany i szybko rozpoczął inwestowanie w piłkarzy, którzy mieli dać sukcesy.
Pierwsze mistrzostwo Anglii przyszło już w 2005 roku, od tego momentu rozpoczął się nowy rozdział w historii klubu. Cech był jednym z tych, którzy mieli wielki wkład w trofea, po które sięgali "The Blues". W swojej kolekcji ma cztery tytuły mistrza Anglii, pięć razy zdobywał Puchar Anglii (raz z Arsenalem), dołożył do tego trzy Puchary Ligi Angielskiej, puchar Ligi Mistrzów z sezonu 2011/12 oraz Ligi Europy z kolejnego sezonu. W czasie swojej gry dla Chelsea zdobył uznanie kibiców, którzy siedmiokrotnie wybierali go zawodnikiem roku.
REKLAMA
W 2015 roku zmienił barwy klubowe, przenosząc się do Arsenalu. Jego przygoda w barwach "Kanonierów" nie była już tak imponująca, w ostatnim czasie nie ma miejsca w składzie zespołu Unaia Emery'ego, w sumie na boisku pojawił się 12 razy.
36-letni golkiper dał się też poznać jako człowiek o silnym charakterze, który wrócił do gry po bardzo poważnym urazie. W październiku 2006 roku rzucił się pod nogi szarżującego Stephena Hunta i został uderzony kolanem w głowę. Obawiano się, że już nigdy nie zagra w piłkę, lekarze jednak świetnie wykonali swoją pracę i kilka miesięcy później bramkarz znów pojawił się na boisku. Od tego momentu jego znakiem rozpoznawczym stał się specjalny kask, który ma chronić go przed podobnymi urazami.
Przez lata był uważany za jednego z najlepszych bramkarzy świata, do tego nigdy nie był bohaterem bulwarowej prasy, nie sprawiał sensacji i mógł imponować profesjonalizmem.
REKLAMA
ps, PolskieRadio24.pl
REKLAMA