Incydent w hotelu. Lech Wałęsa wyzywany od "Bolka", jego pracownik zaatakowany
Prezes Instytutu Lecha Wałęsy Adam Domiński zawiadomił policję o znieważeniu i naruszeniu jego nietykalności cielesnej, do którego miało dojść w jednym z warszawskich hoteli. Nieznany mu mężczyzna miał m.in. popychać go i uderzyć pięścią w twarz. - A co, gdyby do takiej sytuacji doszło za granicą, gdzie prezydentowi Wałęsie zabrano ochronę? - pyta Domiński w rozmowie z Onetem.
2019-09-17, 15:49
- Do ataku na prezesa Instytutu Lecha Wałęsy miało dojść w jednym z warszawskich hotelu
- Adam Domiński chwilę wcześniej zjadł śniadanie z byłym prezydentem
- Napastnik miał krzyczeć "Bolek", a gdy Domiński chciał zrobić mu zdjęcie, miał zostać popchnięty
- Napastnik miał uciec na ulicę, a Domiński, gdy zaczął go gonić, został uderzony w twarz
- Sprawa trafiła na policję, wraz ze zdjęciem napastnika
Powiązany Artykuł
L. Miller o współpracy Lecha Wałęsy z SB: są wystarczające materiały
Domiński poinformował, że zawiadomienie dotyczące incydentu zostało złożone w poniedziałek w jednym z gdańskich komisariatów policji.
Sprawa zgłoszona gdańskiej policji
Przyjęcie zgłoszenia potwierdziła oficer prasowa Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku st. asp. Karina Kamińska. Wyjaśniła ona, że złożone przez pokrzywdzonego zawiadomienie dotyczyło znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej. - Policjanci przesłali zebrany w tej sprawie materiał do Komendy Rejonowej Policji I w Warszawie – poinformowała Kamińska.
Dodała, że – ponieważ czyny wymienione w zawiadomieniu ścigane są z oskarżenia prywatnego, do materiału dołączono wniosek o przekazanie dokumentacji do właściwego miejscowo sądu.
Domiński poinformował, że do incydentu, którego dotyczyło zawiadomienie, doszło w poniedziałek w jednym z warszawskich hoteli. Prezes Instytutu Lecha Wałęsy przebywał tam wraz z byłym prezydentem. Po śniadaniu wracali oni do swoich pokoi, gdy zaczepił ich nieznany im mężczyzna: idąc za Wałęsą i Domińskim, zwracając się do byłego prezydenta m.in. krzyczał "Bolek". Z relacji prezesa Instytutu wynika, że mężczyzna był bardzo agresywny, a na wyzwiskach skończyło się tylko dlatego, że Wałęsie towarzyszyła ochrona.
REKLAMA
Atak na szefa Instytutu
Domiński wyjaśnił, że po odprowadzeniu byłego prezydenta do jego pokoju, zjechał windą do holu, by zrobić zdjęcie agresywnemu mężczyźnie i powiadomić o incydencie hotelową ochronę. Według relacji prezesa Instytutu, agresor - od którego czuć było alkohol - miał go dwukrotnie popchnąć, na co nie zareagowała ochrona hotelu.
Domiński poinformował, że zagroził agresywnemu mężczyźnie wezwaniem policji, a ten uciekł na ulicę. Prezes Instytutu miał go dogonić, a wówczas uciekający uderzył Domińskiego pięścią w twarz. Z relacji współpracownika Wałęsy wynika, że zdążył on zrobić zdjęcie agresorowi i przekazał je policji składając zawiadomienie.
>>> [CZYTAJ TAKŻE] Sąd podtrzymał wyrok w procesie Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Wałęsą
Domiński wyjaśnił, że zgłoszenia na policję dokonał w Gdańsku, po powrocie ze stolicy, bo w Warszawie musiał towarzyszyć byłemu prezydentowi w zaplanowanym spotkaniu z przedstawicielami międzynarodowej organizacji zajmującej się walką o prawa człowieka.
REKLAMA
Domiński: nienawiść zbudowana z premedytacją
Incydent w warszawskim hotelu opisał we wtorek rano Onet. W rozmowie z portalem, Domiński miał mówić o "zbudowanej z premedytacją przez PiS nienawiści wobec prezydenta Wałęsy". - Dzisiaj okazuje się, że nawet w hotelu w centrum Warszawy nie można być pewnym, czy jakiś oszołom nie podejdzie i nie będzie mówił, że ktoś jest zdrajcą, czy jest z LGBT. Nie można być pewnym, czy nie zostanie się pobitym. Sytuacja nabrzmiała do tego momentu, że bandyci i chorzy psychicznie czują się bezkarnie – mówił Onetowi Domiński.
>>> [CZYTAJ TAKŻE] Sławomir Cenckiewicz pozwał Lecha Wałęsę. Kłamstwa ws. współpracy z SB
Zwrócił też uwagę na to, że w kraju Wałęsie towarzyszy ochrona. - A co, gdyby do takiej sytuacji doszło za granicą, gdzie prezydentowi Wałęsie zabrano ochronę? Nie ma ochrony, ja jestem sam z prezydentem, a nagle pojawia się ktoś pijany i mocno agresywny. Prezydent byłby w niebezpieczeństwie. Czy to jest rozsądne, że były prezydent nie ma ochrony za granicą? – mówił portalowi Domiński.
PAP, Onet/ mbl
REKLAMA
REKLAMA