Liga Mistrzów: hity nie rozczarowały. Barcelona dzieli się punktami, Napoli ogrywa Liverpool

Liga Mistrzów wróciła do gry w bardzo dobrym stylu. Dwa największe hity wtorkowych meczów stały na najwyższym poziomie, choć gole padły tylko w jednym z nich - tym, w którym Napoli podejmowało broniący tytułu najlepszej drużyny Europy Liverpool.

2019-09-18, 07:40

Liga Mistrzów: hity nie rozczarowały. Barcelona dzieli się punktami, Napoli ogrywa Liverpool

Posłuchaj

Adam Matysek, były 34-krotny reprezentant Polski, komplementuje drużynę z Neapolu, a zarazem martwi się sytuacją kadrową polskich piłkarzy broniących barwy Napoli (IAR)
+
Dodaj do playlisty
  • Pierwszego gola w tej edycji zdobył Sardar Azmoun
  • Hat-trickiem w pierwszej kolejce popisał się rewelacyjny norweski nastolatek
  • Zespół Piotra Zielińskiego stoczył kapitalny bój z Liverpoolem

Pierwsze mecze nowej edycji Ligi Mistrzów zakończyły się remisami, jednak jeden z nich był wyjątkowo zaskakujący - Slavia Praga zdołała urwać punkty Interowi Mediolan na San Siro, będąc bardzo blisko zwycięstwa. Gola, który ustalił wynik na 1:1, Czesi stracili już w doliczonym czasie gry.

Nie zmienia to faktu, że przed meczem zastanawiano się przede wszystkim nad tym, jak okazałe zwycięstwo odniosą Włosi, którzy latem nie próżnowali i wykonali kilka naprawdę ciekawych ruchów na rynku transferowym. Potwierdziła się jednak stara piłkarska prawda dotycząca tego, że na boisku nie grają pieniądze.

W rozgrywanym równolegle we Francji meczu Lyon zremisował z Zenitem Sankt Petersburg i tam także padły dwa gole - pierwszego w tegorocznej Lidze Mistrzów zdobył irański napastnik Rosjan Sardar Azmoun, wykańczając ładną zespołową akcję. Gola wyrównującego strzelił Memphis Depay, wykorzystując rzut karny.

REKLAMA

To był jednak dopiero przedsmak wielkich emocji, które miały dojść do głosu podczas dwóch wielkich hitów wtorkowych starć. W Dortmundzie Borussia podejmowała Barcelonę, a do Neapolu przyjechał obrońca tytułu, Liverpool.

W Dortmundzie było gorąco przede wszystkim za sprawą kibiców, którzy zadbali o odpowiednią oprawę tego spotkania. To był jeden z tych meczów, których wyniku właściwie nie dało się przewidzieć. Wiadomo, że BVB dysponuje kilkoma zawodnikami, którzy są zdolni jednym zagraniem odmienić losy meczu.

Fantazja miała być tu atutem i momentami było to widać w szybkich akcjach i indywidualnych popisach - tyle tylko, że w pierwszej połowie niewiele z tego wynikało. Większość akcji gospodarzy kończyła się jeszcze zanim zdążyło nastąpić prawdziwe zagrożenie.

"Duma Katalonii" wyglądała na drużynę, która pozwala rywalom się wyszumieć, by w kluczowym momencie zaatakować. Borussia jednak broniła się dobrze, choć dyspozycja jej defensywnych formacji była zagadką.

REKLAMA

Niemcy stanęli przed wymarzoną szansą w 57. minucie, kiedy Nelson Semedo sfaulował Jadona Sancho. Do piłki podszedł Marco Reus, ale świetnie w bramce spisał się Ter Stegen, który obronił jedenastkę.

Reus mógł zostać bohaterem swojej drużyny, ale na kwadrans przed końcem w prostej sytuacji koszmarnie przestrzelił. Później dwukrotnie swoje okazje miał Brandt - najpierw jego potężny strzał obił poprzeczkę, później z bliska powstrzymał go bramkarz Barcelony. Borussia jednak weszła na bardzo wysoki poziom i gol wisiał w powietrzu.

Kibice czekali na to, aż na boisku pojawi się wracający po kontuzji Leo Messi. Argentyńczyk wszedł na murawę w 59. minucie i w ostatniej akcji meczu mógł dać swojej drużynie zwycięstwo. Jego strzał z ostrego kąta został jednak zablokowany przez desperacko interweniujących obrońców.

REKLAMA

Niestety, goli nie obejrzeliśmy, jednak biorąc pod uwagę poziom tego widowiska, jest to fakt, nad którym można przejść do porządku dziennego.

W drugim najciekawszym wtorkowym meczu wicemistrz Włoch i wicemistrz Anglii stworzyli naprawdę dobre widowisko. W pierwszej połowie było dużo składnych akcji i piłkarskiej jakości - jedni i drudzy grali do przodu, Napoli momentami potrafiło zamknąć gości na ich połowie, spychając piłkarzy Kloppa w pole karne, ale "The Reds" bronili się dobrze i kilka razy byli bliscy wyprowadzenia błyskawicznej kontry. Tym, czego brakowało jednym i drugim, była skuteczność.

Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy wynik powinien otworzyć Mertens, ale kapitalną interwencją popisał się zastępujący w bramce Alissona rezerwowy Adrian, który przeniósł uderzenie z bliska nad poprzeczką.

REKLAMA

Liverpool odpowiedział sytuacją Salaha, którą sprowokowali defensorzy Napoli. Egipcjanin uderzył lewą nogą w długi róg, ale świetnie spisał się Meret, który wyciągnięty jak struna sięgnął piłki. Później zdołał zatrzymać Mane, który w dobrej sytuacji uderzył zbyt słabo.

W 66. minucie na murawie pojawił się Piotr Zieliński.

Napoli wyszło na prowadzenie w 81. minucie. Zdołało przetrwać napór gości, a nieodpowiedzialnym zachowaniem nie popisał się Robertson, który w polu karnym sfaulował Callejona. Karnego wykorzystał Mertens.

REKLAMA

W samej końcówce spotkania pokazał się wprowadzony na boisko po przerwie Fernando Llorente. Hiszpan dobrze odnalazł się w polu karnym po fatalnym błędzie van Dijka i bez problemów pokonał Adriana, pieczętując wygraną Włochów.

Kiedy największe gwiazdy nie błyszczały, show w meczu RB Salzburg z Genk dał Erling Haaland. 19-latek, który na niedawnych mistrzostwach świata U20 wbił 9 bramek w meczu z Hondurasem, do przerwy skompletował klasyczny hat-trick, a jego zespół prowadził 5:1. Był to pierwszy taki wyczyn w historii Ligi Mistrzów i można stwierdzić, że właśnie w taki sposób rodzą się gwiazdy. Ostatecznie Austriacy wygrali 6:2. 

REKLAMA

W Amsterdamie Ajax rozbił Lille 3:0, RB Lipsk pokonał Benfikę 2:1 po dwóch golach Timo Wernera, a Chelsea przegrała na własnym boisku 0:1 z Valencią.

Wyniki wtorkowych meczów Ligi Mistrzów:

Olympique Lyon - Zenit Sankt Petersburg 1:1 (0:1).

Bramki: dla Lyonu - Memphis Depay (50-karny); dla Zenita - Sardar Azmoun (41).

Sędzia: Michael Oliver (Anglia).

REKLAMA

Inter Mediolan - Slavia Praga 1:1 (0:0).

Bramki: dla Interu - Nicolo Barella (90+2); dla Slavii - Peter Olayinka (64).

Sędzia: Ruddy Buquet (Francja).

Ajax Amsterdam - Lille 3:0 (1:0).

Bramki: Quincy Promes (18), Edson Alvarez (50), Nicolas Tagliafico (62).

Sędzia: Srdjan Jovanovic (Serbia).

REKLAMA

Chelsea - Valencia 0:1 (0:0).

Bramka: Rodrigo (74).

Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja).

Napoli - Liverpool 2:0 (0:0).

Bramki: Dries Mertens (82-karny), Fernando Llorente (90+2).

Sędzia: Felix Brych (Niemcy).

REKLAMA

Borussia Dortmund - Barcelona 0:0.

Sędzia: Ovidiu Hategan (Rumunia).

Benfica Lizbona - RB Lipsk 1:2 (0:0).

Bramka: dla Benfiki - Haris Seferovic (84); dla Lipska - Timo Werner - dwie (69, 78).

Sędzia: Tasos Sidiropoulos (Grecja).

Red Bull Salzburg - KRC Genk 6:2 (5:1).

Bramki: dla Salzburga - Erling Braut Haaland (2, 34, 45), Hee-Chan Hwang (36), Dominik Szoboszlai (45+2), Andreas Ulmer (66); dla Genk - Jhon Lucumi (40), Ally Mbwana Sabatta (52).

REKLAMA

Sędzia: Felix Zwayer (Niemcy).

Występy Polaków we wtorkowych meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów:

Borussia Dortmund - Barcelona (0:0)
Łukasz Piszczek (obrońca Borussii) - poza kadrą z powodu kontuzji
Napoli - Liverpool (2:0)
Piotr Zieliński (pomocnik Napoli) - od 66. minuty
Arkadiusz Milik (napastnik Napoli) - rezerwowy
Red Bull Salzburg - KRC Genk (6:2)
Jakub Piotrowski (pomocnik Genk) - rezerwowy

ps

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej