Liga Mistrzów: Real Madryt ośmieszony w Paryżu. Słodka zemsta Di Marii
Real Madryt został rozbity w Paryżu, przegrywając z PSG 0:3 po dwóch golach swojego byłego piłkarza, Angela Di Marii. "Królewscy" w całym spotkaniu nie oddali ani jednego celnego strzału i znaleźli się pod ostrzałem hiszpańskiej prasy.
2019-09-19, 12:10
Posłuchaj
- Real Madryt doznał pierwszej porażki w tym sezonie
- Bohaterem spotkania został Angel Di Maria
- Hiszpańskie media krytykują zespół Zidane'a
W składzie gospodarzy zabrakło kontuzjowanych Kyliana Mbappe i Urugwajczyka Edinsona Cavaniego, a także zawieszonego Brazylijczyka Neymara, ale na boisku nie było tego widać. Można tylko zastanawiać się, co byłoby, gdyby paryżanie zagrali ze swoimi największymi gwiazdami.
Żal do Realu pozostał
Dzień swojej zemsty miał Angel Di Maria, który w Madrycie spędził cztery lata i opuścił Santiago Bernabeu w atmosferze, której nie może wspominać dobrze. Kiedy w Realu za wielkie pieniądze pojawili się James Rodriguez i Gareth Bale, w składzie zrobił się tłok. I to właśnie Argentyńczyk padł ofiarą polityki transferowej "Królewskich". W środę Di Maria przyćmił zarówno Rodrigueza, jak i Bale'a, którzy nie wyróżnili się niczym. To samo można powiedzieć zresztą o każdym z gości na Parc des Princes.
Skrzydłowy PSG chciał także odegrać się za wydarzenia z mundialu w 2014 roku. Reprezentacja Argentyny dotarła wówczas do finału, ale Di Maria, który w czerwcu tego roku wygrał z "Królewskimi" Ligę Mistrzów, w nim nie wystąpił. Wcześniej doznał kontuzji, a klub wysłał do niego podpisany przez prezesa Florentino Pereza list, w którym zakazał mu gry w związku z ryzykiem pogłębienia urazu. Działo się to w momencie, w którym wszyscy wiedzieli, że gracz nie ma już przyszłości na Santiago Bernabeu i trwały negocjacje z innymi klubami. Wszyscy wiedzieli, że ewentualna kontuzja negatywnie wpłynie na to, ile trzeba będzie za niego zapłacić.
REKLAMA
- List przyszedł przed południem w dniu finału. Powiedzieli mi, że Real nie chce, żebym grał w finale. Nawet nie otworzyłem tego listu, od razu podarłem go na kawałki - wspominał piłkarz. Ostatecznie jednak w najważniejszym meczu w swojej karierze nie wystąpił - selekcjoner Alejandro Sabella zadecydował, że od pierwszej minuty zagra Enzo Perez. Kilka tygodni później Di Maria był już zawodnikiem Manchesteru United, ale można tylko domyślać się, że żal do byłego klubu pozostał.
Przyjęło się, że zawodnicy nie cieszą się po strzeleniu gola byłemu klubowi. W środę Argentyńczyk nie zamierzał się tym przejmować.
"Totalny upadek"
Według statystyk na oficjalnej stronie internetowej Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) drużyna z Madrytu nie oddała ani jednego celnego strzału. To przydarzyło się hiszpańskiemu zespołowi po raz pierwszy od kiedy prowadzone są takie pomiary, tj. od sezonu 2003/04.
REKLAMA
- PSG było lepsze w każdym aspekcie gry. Najbardziej martwi mnie brak intensywności w naszej grze. Na tym poziomie, w takich rozgrywkach, nie można tak grać. Można grać źle, ale nie można nie walczyć, nie być w grze - mówił po meczu Zinedine Zidane. Oczywiście trzeba pamiętać, że Francuz nie miał do dyspozycji szeregu podstawowych graczy. To jednak nie zmienia faktu, że taki występ po prostu nie przystoi zespołowi tak wielkiemu.
Każdy związany z "Królewskimi" może dziś unikać lektury hiszpańskiej prasy, która nie zostawiła na drużynie suchej nitki. "Nie da się podbić Europy w ten sposób" - napisała "Marca" i jest to jedno z łagodniejszych określeń tego, co stało się w Paryżu. "AS" określił środowe wydarzenia jako "totalny upadek", w podobnym tonie opisało ten mecz "Mundo Deportivo". "Sport" nazwał Real "śmiesznym".
PSG zaś pokazało, że nawet bez swoich czołowych zawodników jest w stanie grać z najlepszymi. Być może ten sezon będzie inny od poprzednich dwóch, w których paryżanie żegnali się z rozgrywkami zbyt wcześnie jak na swoje aspiracje, ale przede wszystkim w sposób, który nie przystoi drużynom ze światowego topu.
REKLAMA
Ostatni raz pokonali Real Madryt w Lidze Mistrzów 25 lat temu, kiedy na boisku znajdowali się m.in. George Weah i David Ginola, co tylko pokazuje, że mówimy tu o innej piłkarskiej epoce. Czołową postacią gospodarzy był Idrissa Gueye, sprowadzony przed sezonem za 30 milionów euro z Evertonu. Transfer, do którego wielu kibiców mogło nie być przekonanych, jednak który był niezbędny do tego, by Thomas Tuchel poukładał swój zespół i dał mu stabilizację. Meczów nie wygrywa się samymi gwiazdami, ale też tymi, którzy na drugim wykonują czarną robotę.
Można było odnieść wrażenie, że Senegalczyk nie zatrzymał się nawet na sekundę, był w każdym sektorze boiska, zgarniał bezpańskie piłki i wygarniał je spod nóg zawodników Realu. Bez dwóch zdań był jednym z najlepszych piłkarzy tej kolejki Ligi Mistrzów. Być może w PSG ktoś wreszcie wyciągnął wnioski z porażek z kompromitujących porażek z Barceloną i Manchesterem United.
ps, PolskieRadio24.pl
REKLAMA
REKLAMA