Nowe czołgi dla polskiej armii. Następca T-72 poszukiwany

Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak podpisał 10 października Plan Modernizacji Technicznej na lata 2021-2035 z uwzględnieniem roku 2020. Jak zaznaczył minister, chodziło mu oto, aby proces modernizacji był sprawniejszy, skuteczniejszy i przede wszystkim wydajny. Dlatego podjął decyzję o wydłużeniu okresu planistycznego z 10 do 15 lat.

2019-11-05, 15:00

Nowe czołgi dla polskiej armii. Następca T-72 poszukiwany
Czolgi i ich prototypy na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach. Foto: IAR/K.Dobuszyński

- Kontrakty zbrojeniowe to skomplikowane i kosztowne zamówienia, które wymagają ciężkiej pracy. Wydłużenie okresu planowania otworzyło drogę do stworzenia podstaw prawnych do zawierania wieloletnich umów – powiedział minister.

Jedną z najpilniejszy potrzeb jest pozyskanie nowego typu czołgów w programie "Wilk". W tym jednak przypadku większym problemem niż same pieniądze będzie szybkie pozyskanie zagranicznego kooperanta. Tego typu uzbrojenie produkuje tylko kilka państw. Polska będzie potrzebować minimum 200 nowych czołgów, do zastąpienia pojazdów T-72 z czasów Układu Warszawskiego. Tylko zmodernizowane czołgi Leopard2 do standardu 2PL warto dalej utrzymywać w polskim arsenale.

Niezrealizowane wizje

Od prawie 30 lat polska zbrojeniówka obiecuje wyprodukowanie tylko własnymi siłami nowoczesnego czołgu podstawowego (MBT- ang. Main Battle Tank). Te obietnice były oparte na fakcie wieloletniego produkowania na licencji radzieckich czołgów T-72 w ZM "Bumar Łabędy". Ale po udanej modernizacji 232 czołgów T-72 z lat 70. XX weku do modelu PT-91 "Twardy", kolejne koncepcje miały więcej wspólnego z grami komputerowymi i filmami niż realiami seryjnej produkcji dla nowoczesnej armii.

Tymczasem sprawa jest poważna, bo Polska dysponuje dwukrotnie większą liczbą czołgów niż Francja i Niemcy razem wzięte. I w tej części Europy, na wschodniej flance NATO czołgi te wciąż stanowią realną siłę. I choć za względnie nowoczesne uchodzi tylko około 250 czołgów Leopard 2A4/A5/2PL, to nasza armia dysponuje jeszcze 232 czołgami PT-91 "Twardy" oraz dużą ilość kompletnie przestarzałych T-72 (174 w użyciu, około 354 zakonserwowanych). Ostania propozycja MON, aby zmodernizować ponad 300 starych T-72, za sumę 1,75 mld złotych wzbudziła wiele kontrowersji.

REKLAMA

Stare "Leopardy 2" pilnie poszukiwane

Polska armia ma do wyboru zainteresowanie się nowymi zmodernizowanymi czołgami brytyjskimi "Challenger 2", choć pod względem nowoczesności są one wciąż zbliżone do niemieckich czołgów "Leopard 2". Ale ten pojazd do tej pory nie był oferowany polskiej armii.

Włosko-brytyjski koncern Leonardo, zaproponował Polsce wzięcie udziału w projekcie zbudowania dla włoskiej armii następcy czołgu C-1 "Ariete", który jest także wzorowany na koncepcji czołgu "Leopard 2".  Włoskie czołgi wzięły udział w organizowanych w Polsce w czerwcu tego roku ćwiczeniach NATO.

Produkcja "Leopardów" została zakończona nad Renem wiele lat temu. Niemcy tylko modernizują "Leopardy2" na potrzeby swojej armii i zagranicznych odbiorców, a na światowym rynku broni nie sposób je dziś kupić. Bo większość używanych egzemplarzy wycofanych z wojsk Holandii i Niemiec już wcześniej kupiła Szwecja, Finlandia, Indonezja oraz Polska. 

Nowszy rywal "Leoparda", czyli francuski czołg "Leclerc" ma wysoką ocenę u ekspertów, ale jest znacznie droższy niż "Leopard 2", do tego nigdy nie był oferowany Polsce. Francja i Niemcy przygotowują wspólny projekt nowego czołgu (nazywany: "Leopard 3"), ale jego pierwsze wersje seryjne będą dostępne dopiero za 10-15 lat. Do tego nikt nie wie, jaka będzie cena nowego czołgu. Padają nawet tak odległe terminy jego produkcji, jak lata 2035-2038. Dlatego Paryż i Berlin już przygotowali wspólny projekt modernizacji "Leclerc'a".

REKLAMA

Niemcy i Francja proponują Polsce udział w projekcie MGCS (następcy "Leoparda" i "Leclerca"), ale może się okazać, że MON nie może czekać tak długo na zastąpienie poradzieckiego arsenału. 

"Anders" do misji stabilizacyjnych

Projekt polskiego czołgu "Anders", który miał zastąpić stare T-72, został wznowiony w 2018 roku, ale nie wiadomo czy będzie on budowany seryjnie. Pojazd opracowano już w 2010 roku, ale do tej pory MON jednoznacznie nie określił, czy jest nim na poważnie zainteresowany. Zresztą typ pojazdu nie może być odpowiedzią na rosyjskie czołgi podstawowe (MBT) jak: T-72B3, T-80, T-90M lub T-14 "Armata". I choć "Anders" dysponuje 120 mm działem, jest bardziej 33 tonowym wozem wsparcia lub transporterem piechoty, bo oprócz 3-osobowej załogi może dodatkowo przewozić od 4 do 8 żołnierzy. Jego koncepcja powstała w wyniku doświadczeń z Iraku i Afganistanu, dlatego idealnie nadawałby się do zagranicznych misji polskiego wojska.  

"Koreański mały Abrams" i jego rywale

Produkcja czołgów klasy MBT udała się tylko kilku krajom spoza Europy.

REKLAMA

Prawie wszystkie nowoczesne czołgi, poza amerykańskim "Abramsem", są wzorowane na niemieckim "Leopardzie 2". Tak jest z japońskim "Type-90", który już nie jest produkowany i nigdy nie był eksportowany. Jego następca "Type-10" dopiero wchodzi na wyposażenie Japońskich Sił Samoobrony, do tej pory wprowadzono do służby zaledwie 13 pojazdów. Indyjski "Arjun" już został wprowadzony do linii, ale wciąż ma ogromne kłopoty techniczne.

Ciekawszą konstrukcja jest turecki "Altaj", który już jest produkowany seryjnie. W przypadku "Altaja" oraz śmigłowców przeciwpancernych (program "Kruk"), Ankara już sugerowała Warszawie chęć współpracy, ale kupno rosyjskich rakiet przeciwlotniczych S-400, podważyło zaufanie NATO do Turków. To z tego powodu Ankara nie kupi amerykańskich myśliwców F-35, dlatego polsko-turecka współpraca przy produkcji broni, jest na razie mało prawdopodobna.  

Amerykańskie "Abramsy" uchodzą za czołgi numer 1 na świecie, ale nigdy nie były oferowane polskiej armii. Choć kiedyś może się to zmienić, bo sprzedawano je np. do Egiptu. Dlatego nie dziwi zaproszenie przez Seul polskiej generalicji ze Sztabu Generalnego na targi "ADEX" (14-18.10.2019 r.), gdzie Koreańczycy zaprezentowali swój nowy czołg "K-2". To bardzo nowoczesna konstrukcja, już wprowadzona na stan ich armii. Ponieważ już jest produkowany seryjnie polska spółka H. Cegielski-Poznań SA podpisała umowę o współpracy z koreańską Hyundai Rotem Company, w celu zaoferowania Siłom Zbrojnym RP polsko-koreańskiego czołgu nowej generacji.

Realizacja programu #Wilk z decydującym udziałem polskiego przemysłu może ułatwić zaangażowanie w inne projekty w dalszej przyszłości, również te o dużym stopniu skomplikowania, jak europejski czołg nowej generacji @PGZ_pl @MON_GOV_PL | @Defence24plhttps://t.co/I9edtauIt4

REKLAMA

— Defence24.pl (@Defence24pl) October 27, 2019

Jak zapewnić kooperację polskich producentów

Założeniem HCP jest maksymalizacja wartości komponentów wytwarzanych w kraju. Cały program produkcji i kolejno zabezpieczenia eksploatacji czy dalszej modernizacji ma nie tylko wpływać na rozwój naszego przemysłu, ale ma być istotnym elementem rozwoju gospodarczo-strategicznego całego kraju. Przede wszystkim ma zapewnić pełne wsparcie eksploatacji nowych czołgów ze strony krajowych dostawców. 

Porozumienie spółki H. Cegielski-Poznań SA z Hyundai Rotem Company w sprawie nowego czołgu dla MON, zakłada dostosowanie się do specjalnych wymagań w kwestii systemu szkolenia czy przygotowania jego dalszej modernizacji. Koreańczycy chcą z kolei włączyć równolegle polskie podmioty właśnie do procesu dalszej modernizacji tej maszyny do wariantu "K2B", a nawet współpracy przy tworzeniu jego następcy oznaczonego jako XK3. Czołg "K-2" ma sporo atutów: waży tylko 55 ton, ma trzyosobową załogę, 120 mm armatę, dysponuje niemieckim silnikiem wysokoprężnym MT 833 o mocy 1500 KM.

#K2 oferowany #Oman: https://t.co/9FBAxutBTd #Korea #BlackPanther #HyundaiRotem #MBT #czołg

REKLAMA

Wspólne podwozie dla nowych pojazdów

Polska zbrojeniówka ma dobre doświadczenia w kooperacji z przemysłem południowokoreańskim. Kupno przez Polską Grupę Zbrojeniową (PGZ) licencji na podwozie K-9 "Thunder" dla samobieżnej 155 mm armato-haubicy "Krab" w Korei Płd., zakończyło wieloletnie problemy z polskimi podwoziem.

Nasza armia miała do niego wiele zastrzeżeń, ponieważ pękało podczas próbnych strzelań poligonowych. I dopiero dzięki zakupowi praw do produkcji K-9 "Thunder" możliwe stało się uratowanie i podpisanie wartego 4,5 mld złotych kontraktu na zakup 96 "Krabów" plus wozy zaopatrzenia i dowodzenia.

Nowe, licencyjne podwozie może także pomóc w odkurzeniu projektu samobieżnego zestawu przeciwlotniczego "Loara" z licencyjnymi armatami 35 mm o szwajcarskim rodowodzie.

REKLAMA

Wojskom NATO brakuje takiej broni do obrony kolumn pancernych, w tej dziedzinie pomiędzy sojuszem a Rosją jest dziś wręcz gigantyczna przepaść. Po wycofaniu przez Bundeswehrę samobieżnych armat przeciwlotniczych "Gepard" z tymi samymi 35 mm podwójnymi armatami Oerlikona, polskie "Loary" mogą zyskać spory rynek zbytu. Kraje NATO nie dysponują tego typu bronią, nieliczne poniemieckie "Gepardy" mają tylko Rumunii, podobnego typu uzbrojenia nie mają w swoich arsenałach nawet Amerykanie.

Gdyby "Loary" zostały wzbogacone o polskie rakiety przeciwlotnicze "Piorun2", dałoby to jedyną w NATO artyleryjsko-rakietową broń podobną do rosyjskiej "Tunguski" lub "Pancyra".

Bez szczegółów mogę: koncepcja Loary z nową baza elementowa opr. PIT Radwar/PGZ pic.twitter.com/N3jchxuZhI

— militarium (@Militarium) October 20, 2017

REKLAMA

Udany przykład "Rosomaka"

Wybór przez PGZ i MON odpowiedniego oferenta do kooperacji w budowie nowych czołgów ma ogromne znaczenie. Najlepszym przykładem był wybór fińskiego koncernu Patria jako partnera przy produkcji transporterów "Rosomak". Gdy rozpoczęto negocjacje, pojazd był jeszcze na etapie prototypu, a dziś "Rosomak" sprawdzony bojowo w Afganistanie, doceniają armie całego świata. Ostatnim przykładem tej dobrej decyzji sprzed lat, jest seryjna budowa samobieżnego 120 mm moździerza "RAK" na podwoziu "Rosomaka".

Polska zbrojeniówka dysponuje wystarczającym potencjałem, aby kooperować przy produkcji czołgów z zagranicznymi koncernami. O możliwościach technologicznych PGZ wiele mówi zaprezentowany na tegorocznych targach MSPO Kielce nowy transporter gąsienicowy "Borsuk".

Decyzja na dekady 

Przemyślany wybór partnera do realizacji programu "Wilk", czyli wyprodukowania w Polsce nowej generacji czołgów klasy MBT, może zaważyć nad losem, wielu programów zbrojeniowych.

REKLAMA

Po raz pierwszy od lat armia i krajowa zbrojeniówka mają stały dopływ budżetowych pieniędzy na wieloletnie programy rozwojowe. Problemem jest wybór najlepszej oferty, aby zastąpić poradzieckie T-72 i mało perspektywiczne PT-91"Twardy". A na produkcji i eksporcie nowoczesnych czołgów można sporo zarobić.

Jak powiedział w wywiadzie dla pisma "Handelsblatt" prezes niemieckiego koncernu Krauss-Maffei Wegmann produkującego "Leopardy", w ciągu 20-30 lat Europa będzie potrzebować aż 5 tysięcy nowych czołgów na łączną sumę 75 mld euro. Dlatego wybór odpowiedniego modelu czołgu i jego kooperacyjna produkcja nad Wisłą, może zaważyć na losach wielu polskich branż przemysłowych.



PolskieRadio24.pl/Defence24.pl/Stanisław Brzeg-Wieluński

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej