Kabaret "Pod Egidą": Żeby Polska była Polską
52 lata temu – 10 lutego 1968 roku – miał miejsce premierowy występ kabaretu "Pod Egidą". Rzecz działa się w Warszawie, w pałacyku Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych przy ulicy Chmielnej 5.
2020-02-10, 05:45
Siedziba ta służyła kabaretowi do 1975 roku, by później zmieniać swoje "stałe" miejsca pobytu. Założycielami byli twórcy studenckiego Kabaretu Hybrydy, działającego w studenckim Klubie Hybrydy mieszczącym się przy Mokotowskiej 48 w Warszawie. Był wśród nich jeden z założycieli "Eskadry Poezji Rewolucyjnej" - Jan Pietrzak – a także Wojciech Młynarski, Stefan Friedmann, Jonasz Kofta i Adam Kreczmar. Tak było w Hybrydach.
Pod Egidą – czyli pod opieką lub pod patronatem – to przede wszystkim pomysł Pietrzaka. Tym sposobem wyrwał się z okowów studenckich i uniwersyteckich barier na samodzielność. Chciał stworzyć całkowicie odrębny twór artystyczny, posiadający własną, niepowtarzalną osobowość. Kabaret ten, jak wiele tego typu scen w ówczesnej Polsce, był swego rodzaju wyrzutem sumienia władzy komunistycznej. Wiedziała ona, że czasy stalinowskiego zamordyzmu minęły bezpowrotnie i niemożliwe już jest całkowite inwigilowanie społeczeństwa – partia nie miała recepty na samodzielne myślenie ludzi niezadowolonych z ich rządów.
Dlatego kabarety miały trochę więcej praw i swobody w głoszeniu niezadowolenia. Warunek w sumie był jeden – ma być śmiesznie i ma być satyrycznie o mechanizmach życia – celebryci partyjni byli nietykalni, chyba, że sami wyrazili zgodę na jakiś niewinny żart o nich. Takie działanie miało ocieplić stosunek Polaków do władzy i obalić mit o wszędobylskiej i wszechmocnej cenzurze. Niestety dla władzy mit nie był mitem – cenzura była i w odpowiednich sytuacjach wkraczała z całą mocą. Jeden z kabareciarzy powiedział nawet, że wszyscy oni, w tamtym czasie, stąpali po bardzo kruchym lodzie.
Kabarety były wtedy dla większej części społeczeństwa czymś na kształt urządzeń koniecznych do przewietrzenia zatruwanych przez rządową propagandę umysłów. Ludzie, bawiąc się, łapali oddech, rozładowywali napięcia i wychodzili z przedstawień z nadzieją, że kiedyś ta komuna runie. Kabarety różniły się między sobą, czasem w znaczący sposób – był dosadny i rubaszny poznański "Tey", absolutnie po krakowsku intelektualny w "Piwnicy Pod Baranami" i całkowicie po warszawsku artystyczny "Pod Egidą". To absolutne podium.
REKLAMA
W tamtych czasach nie było możliwości ujrzenia kabaretów w telewizji rządowej – a te "skrawki", które pokazywała były z treści i formy nader "delikatne" dla władzy. Wtedy chodziło się na kabarety do klubów czy na nieliczne występy estradowe. Istniał też "czarny rynek" taśm i kaset magnetofonowych z ich występami – pirackie nagrania były przez twórców jak najbardziej tolerowane – bo według nich walka z komuną i propagandą wymagała poświęceń.
Tak też działo się z "Pod Egidą". Tu teksty miały swój literacki wymiar, a gra aktorska była na najwyższym poziomie. Dla tego kabaretu pisali m.in. Agnieszka Osiecka i Maciej Rybiński. Teksty, czy to skeczy czy piosenek, musiały być jednoznacznie dwuznaczne – nie mówiło się niczego wprost – a i tak wszyscy wiedzieli o co chodzi, nawet cenzura. Teksty te grali i śpiewali w pierwszych latach działania m.in. Kofta, Krafftówna, Kreczmar, Prucnal, Rudzki, Siemion i Stanisławski.
W późniejszym czasie do zespołu dołączyli kolejni wielcy i znani – Błaszczyk, Dałkowska, Daukszewicz, Dobrowolski, Fronczewski, Gajos, Kaczor i Pszoniak. W latach dziewięćdziesiątych zespół zmieniał swój skład, a na kolejne występy dołączali m.in. Daniec, Fatyga, Kaczmarski, Kamiński, Rinn czy Sienkiewicz. Miejsca mało, by wymienić wszystkich wspaniałych wykonawców tego kabaretu. Jedno jest pewne – zawsze było na wysokim poziomie intelektualnym i artystycznym i zawsze było śmiesznie. Dobra parodia rzeczywistości zawsze powodowała salwy śmiechu i nastrajała do refleksji.
Tej refleksji w "Pod Egidą" zawsze też było bardzo dużo. Nie był to tylko "niemy śmiech" (jak czasem określa się twórczość kabaretową). To główni twórcy kabaretu wybijali się na szczyty artyzmu, pisząc i komponując takie pieśni, jak "Żeby Polska" - słowa Jana Pietrzaka, muzyka Włodzimierza Korcza. Utwór powstał w 1976 roku, ale dopiero, podczas pierwszej "Solidarności", w 1981 roku, zdobył główną nagrodę na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Utwór stał się swego rodzaju hymnem, który przyświecał wszystkim walczącym z władzą komunistyczną. Słowa tej pieśni cytowali w swoich przemówieniach m.in. Ronald Reagan i Elżbieta II.
REKLAMA
Pieśń tę śpiewano wszędzie, ale mało kto wiedział, że najpierw śpiewana byłą przez Jana Pietrzaka w kabarecie "Pod Egidą". Stąd wielcy stali się twórcy tego kabaretu i wielka stała się jego historyczna rola. Dzięki im za to!
PP
REKLAMA