Jak rozpętałem... komedię narodową, czyli przygody Franka Dolasa

Dzisiaj mija pół wieku od dnia premiery kapitalnej komedii filmowej "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Nie ma chyba w Polsce osoby, która by przynajmniej nie słyszała o tym filmie.

2020-04-02, 05:40

Jak rozpętałem... komedię narodową, czyli przygody Franka Dolasa
Filmowy Franek Dolas, czyli Marian Kociniak w głównej roli komedii "Jak rozpętałem II wojnę światową" w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego z 1969 roku. Foto: INPLUS/East News

Posłuchaj

Tadeusz Chmielewski 1927-2016 (Do południa/Trójka)
+
Dodaj do playlisty

Informacje o tym, jak "fajny" jest, jak śmieszny i jak bardzo polski jest to film, przekazywane są z ojca na syna. To 2 kwietnia 1970 roku Tadeusz Chmielewski pokazał swój kolejny hitowy film. Wcześniej można było podziwiać jego niezapomniane komedie "Ewa chce spać", "Gdzie jest generał" i "Pieczone gołąbki", a zaraz po nim "Nie lubię poniedziałku" i "Wiosna panie sierżancie". Wszystkie te filmy mówią o nim jak o jednym z najlepszych polskich "reżyserów śmiechu".

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową" idealnie wpisuje się w tę narrację. Tym bardziej jest to dzieło przeogromne, im bardziej uzmysłowimy sobie ogrom pracy reżyserskiej i aktorskiej, a także pracę wszystkich osób odpowiedzialnych za plenery i kostiumy, bo film pokazywał przeróżne historie toczące się na trzech kontynentach. Należy też dodać, że nie był to jeden film, lecz trzy pełnometrażowe filmy kinowe. Dzisiejsza data przypomina nam premierę części pierwszej, nieco innej niż późniejszy podział. Jej fabuła została powiększona o część z obecnej części drugiej. Druga premiera dopełniająca całości miała miejsce kilka dni później, bo 6 kwietnia 1970 roku.

Podział taki bardziej odpowiadał pierwszemu projektowi scenariusza. Podczas kolaudacji nazwy tych dwu części filmu brzmiały: "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" i "Jak zakończyłem drugą wojnę światową". W pierwszej wersji, przez wiele lat, film był produkcją czarno-białą, co dla oglądających go w telewizorze nie miało znaczenia.

Większość Polaków w okresie emisji telewizyjnej miała tylko czarno-białe telewizory. Dopiero w latach późniejszych, kiedy telewizory kolorowe zaczynały stanowić większość w polskich domach, ta pierwsza wersja była postrzegana jako dość "stara". Film, po obróbce cyfrowej, stał się kolorowy dopiero na przełomie 2000 i 2001 roku.

REKLAMA

Mało kto wie, że produkcja ta jest zrealizowana na podstawie książki Kazimierza Sławińskiego, wydanej w 1967 roku, pod tytułem "Przygody kanoniera Dolasa". Pisarz w okresie wojny był porucznikiem pilotem wojska II RP. Po wojnie zasłynął książkami o tematyce lotniczej, wydawanymi także w znanej serii "Żółtego tygrysa".

Literacki bohater, kanonier Dolas, znacząco różni się od filmowego Franka Dolasa. W powieści nosi imię i przynależne mu tytuły naukowe – jest doktorem historii sztuki, a na imię ma Adolf. Przyznacie, że to znacząca różnica. Nie różnią się jedynie przypadek, "niefart", dzięki któremu wpada w liczne tarapaty i niesamowite szczęście, "fart", dzięki któremu z tych tarapatów wychodzi obronną ręką.

Film ostatecznie został podzielony na trzy fabularne części. Pierwsza - "Za bronią", druga – "Ucieczka" i trzecia – "Wśród swoich". Franka Dolasa gra niezapomniany Marian Kociniak. Jego prostolinijny, szczery wyraz twarzy idealnie współgrał z cechami bohatera. Był przy tym całkowicie polski – kochał Polskę, Ojczyznę i gotów był poświęcić wszystko, by się o nią być, by ratować ją od oprawców.

W filmie pojawia się też jeszcze jeden istotny wątek, którego w książce nie było. Wedle mniemania samego Franka Dolasa, to właśnie on rozpętał drugą wojnę światową swoim gapiostwem. Wszyscy wiemy, że tak nie było, ale Franek tego nie wie i za wszelką cenę chce tę wojnę zakończyć, chce odkupić swoje grzechy.

REKLAMA

Urocze jest to jego przekonanie, że może sam jeden naprawić swój błąd. W istocie cały film toczy się dokładnie według tej zasady: błąd Franka Dolasa, jego gapiostwo, zrobienie czegoś niechcący, natychmiast powoduje jego reakcję, by to naprawić.

Jak zazwyczaj w takich przypadkach bywa, próba naprawy powoduje kolejne wpadki i niezawinione perypetie. Wszystko wynika ze szczerych chęci bohatera, które w większości przypadków kończą się kolejnymi perturbacjami, a jeśli coś kończy się dobrze, to bardziej w wyniku niesamowitego szczęścia niż z jego zaradności.

Warto też nadmienić, że we wszystkich trzech częściach filmu wzięła udział cała plejada polskich aktorów. Głównie byli to mężczyźni, bo taka była kolej rzeczy. Pojawiły się jednak także piękne i utalentowane aktorki. Celowo nie wymieniamy nikogo poza głównym bohaterem, bo miejsca byłoby tu za mało, a wymienić kilkoro z nich, to urazić pozostałych.

My podziwiamy wszystkich za stworzenie tak niesamowitego obrazu, tak kapitalnej komedii. Pozwoliła nam ona spojrzeć na okres wojny, tragiczny i wielce smutny dla Polski i Polaków, z przymrużeniem oka, chwilami powodując salwy śmiechu. W ogólnej wymowie był to jednak film niesamowicie polski, pokazywał ogromną miłość do Ojczyzny i chęć działania dla niej i w jej obronie, a Franek Dolas stał się jeszcze jednym prawdziwym bohaterem okresu wojny.

REKLAMA

PP


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej