Kandydat PSL ma powody do niepokoju. "Opozycja w partii będzie miała narzędzie, by uderzyć"

Jak wynika z sondaży, Władysław Kosiniak-Kamysz jest największym przegranym zamieszania wokół wyborów. W pierwotnie zarządzonym terminie, czyli 10 maja, kandydat PSL miał realne szanse na wejście do II tury. Obecnie lider ludowców wypadł poza podium i przegrywa nawet z kandydatem Konfederacji.   

2020-06-08, 13:50

Kandydat PSL ma powody do niepokoju. "Opozycja w partii będzie miała narzędzie, by uderzyć"

Na początku roku, a także na starcie kampanii wyborczej w wyborach zarządzonych na 10 maja, notowania Władysława Kosiniaka-Kamysza wynosiły w granicach 5-8 proc. Identycznym poparciem w badaniach dotyczących preferencji partyjnych cieszyło się Polskie Stronnictwo Ludowe. Wynik PSL utrzymywał się na tym poziomie od wyborów parlamentarnych z jesieni 2019 roku, kiedy to ludowcy uzyskali 8,55 proc. Kolejne dni kampanii przynosiły zwyżkę notowań kandydata PSL. 

15 lutego Władysław Kosiniak-Kamysz po raz pierwszy w kampanii uzyskał w sondażu wynik dwucyfrowy. W badaniu przeprowadzonym przez Estymator chęć oddania głosu na kandydata ludowców zadeklarowało 10,1 proc. respondentów. W marcu poparcie dla kandydata PSL utrzymywało się w granicach 7-13 proc. 29 marca w sondażu Estymator lider ludowców uzyskał nawet ponad 15 proc. Jeszcze lepszy dla WKK był kwiecień. W niektórych badaniach poparcie dla kandydat PSL dochodziło do 16,6 proc., dzięki czemu wysunął się na pozycję wicelidera sondaży. W badaniu przeprowadzonym 10 maja, a więc w dniu, kiedy miała odbyć się pierwsza tura wyborów prezydenckich lider ludowców uzyskał 16,6 proc. co dałoby mu trzecie miejsce, za Andrzejem Dudą i Szymonem Hołownią. 

Do wyborów jednak nie doszło, a kolejne dni maja przyniosły spadek notowań kandydata PSL. Obecnie, jak wynika z najnowszego sondażu Estymator chęć oddania głosu na Władysława Kosiniaka-Kamysza deklaruje 6,8 proc. Polaków. Kandydat PSL przegrał nie tylko z Andrzejem Dudą i Szymonem Hołownią, ale również nowym kandydatem PO Rafałem Trzaskowskim, a także kandydatem Konfederacji Krzysztofem Boskiem. Należy podkreślić, że nie jest to pierwsze badanie, w którym zajmuje on dopiero piątą pozycję. 

Kandydat PSL "miał swój czas, miał swój moment"

Problemy kandydata ludowców dostrzegł Marcin Mastalerek, były rzecznik Prawa i Sprawiedliwości oraz jeden z ojców sukcesu zwycięskiej kampanii wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy z 2015 roku. - Chyba nikt na to jeszcze nie zwrócił uwagi, ale człowiekiem, który najwięcej stracił na zmianie kandydata Platformy, na tym, że te wybory się nie odbyły i że teraz startuje Rafał Trzaskowski, jest Władysław Kosiniak-Kamysz. Otóż on gdyby podjął grę jeszcze w kwietniu, doprowadził do wyborów w maju, razem z PiS, to najprawdopodobniej przy tamtym zamieszaniu z kandydatką PO, uzyskałby drugi wynik - powiedział w TVN24 były poseł PiS. 

REKLAMA

Zdaniem dr Witolda Sokały, politologa z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i eksperta "Nowej Konfederacji" Władysław Kosiniak-Kamysz padł ofiarą zaostrzenia konfliktu między PiS-em, a anty-PiS-em. - Awantura wokół terminu i sposobu przeprowadzenia wyborów bardzo spolaryzowała postawy. Zwiększyła liczebnie obóz przeciwny władzy, a przy okazji wzmocniła w nim tęsknoty za liderem bardzo zdecydowanym i wyrazistym - tłumaczy rozmówca portalu PolskieRadio24.pl. Ekspert podkreśla, że szef ludowców przedstawiający się wcześniej jako polityk dość koncyliacyjny, także wobec PiS, stracił więc w sposób naturalny na rzecz Trzaskowskiego, który jest prezentowany jako zaprzysięgły wróg obecnego układu rządzącego.  

W ocenie Mastalerka szef ludowców nie wykorzystał szansy, którą dał mu los. - Miał swój czas, miał swój moment. Gdyby uzyskał drugi wynik, byłby naturalnym liderem opozycji i rozgrywającym przez trzy lata w Sejmie, bo przez trzy lata nie będzie sprawdzam, a najbliższe wybory są za trzy lata i są to to parlamentarne - tłumaczy Mastalerek. - Do Władysława Kosiniaka-Kamysza mogłyby ustawiać się kolejki posłów Platformy z tylnych rzędów, mógłby rozmawiać z samorządowcami, może nawet mógłby porozumieć się z Szymonem Hołownią. Dziś stracił największą szansę swojego życia. To już nigdy nie wróci i widzimy, że nie będzie już odgrywał takiej roli, jaką mógł odegrać i to Władysław Kosiniak-Kamysz jest największym przegranym tej sytuacji - dodaje. Czy ludowcy też dostrzegają, że uciekła im sprzed nosa szansa na zostanie główną partią opozycyjną? 

Ludowcy bronią szefa

- To jaką partią opozycyjną będziemy, okaże się za trzy lata, a nie teraz. Dobrze jest pomarzyć, ale trzeba też realnie stąpać po ziemi - mówi portalowi PolskieRadio24.pl poseł PSL Marek Sawicki. W jego ocenie strategia obrana przez Władysława Kosiniaka-Kamysza była słuszna. - Gdyby wybory odbyły się 10 maja, to w I turze zwyciężyłby Andrzej Duda. Nie mam co do tego żadnych złudzeń, jak i co do tego, że te wybory nie byłyby uczciwe - mówi Sawicki. 

- Władysław Kosiniak-Kamysz zaczynał od 3-4 proc. Spokojnie, zobaczymy co się będzie działo dalej z kampanią pana Trzaskowskiego. Nie wierzę w to, że będzie aż taka dynamiczna i bez wpadek. To jest bieg dystansowy, który nie zaczął się po 10 maja, ani po ogłoszeniu terminu wyborów przez panią marszałek, ale w listopadzie - mówi Marek Sawicki. W podobnym tonie wypowiadają się inni politycy ludowców.

REKLAMA

Gdyby nawet dostał tylko 6,8 proc., to i tak byłby to najwyższy wynik po 1989 roku kandydata PSL w wyborach prezydenckich - mówi działacz ludowców z Mazowsza pragnący zachować anonimowość. Z kolei inny polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego dodaje. - Władek pokazał w tej kampanii nową jakość w polskiej polityce, nawet jeśli nie wejdzie do II tury i powtórzy nasz wynik z wyborów parlamentarnych, choć wierzę, że go poprawi, to będzie można mówić o sukcesie - mówi. Co jeśli tak się nie stanie, a wynik będzie słabszy? Czy przegrane wybory prezydenckiego mogą kosztować go utratę funkcji szefa PSL? 

Porażka równa się dymisja?

- Nie rozmawiamy o żadnych prognozowanych wynikach. Prowadzimy normalną kampanię - mówi zapytany o tę sprawę Marek Sawicki. - Wiem, że odnowienie konfliktu PO-PiS-owego jest na rękę jednej i drugiej stronie tego sporu. Liberalne media pieją jak kogut o trzeciej rano, ale mam nadzieję, że trzy tygodnie to jeszcze jest sporo czasu i wróci rozum do głowy - dodaje. - Nie wiązałbym tego z utratą partii, ponieważ to jest totalnie abstrakcyjne - mówi ważny działa PSL z Mazowsza. - Będziemy myśleć po wyborach - dodaje inny. 

- Rozbudzone wewnątrz PSL nadzieje na odegranie przez prezesa tej partii znaczącej roli w wyborach prezydenckich, a nawet na ich wygranie - nawet jeśli moim zdaniem były bardzo naiwne - zapewne zostaną teraz srogo zawiedzione. I mało istotne jest, z takiego profesjonalno-cynicznego punktu widzenia, czy Władysław Kosiniak-Kamysz zdobędzie ostatecznie 3 proc., czy 13 prc., bo pewnie w tej skali zawiera się jego możliwy wynik. I tak przegra pierwszą turę, a więc wewnętrzna opozycja w partii będzie miała narzędzie, by w niego uderzyć - uważa dr Sokała. 

W ocenie politologa UJK przyszłość Kosiniaka-Kamysza, w przypadku porażki w stylu, jaki prognozują obecne sondaże, jest uzależniona od tego, na jaką strategię postawi PSL. - Jeśli zechce dogadywać się z PiS, zapewne wykorzysta pretekst, by zmienić lidera na jeszcze bardziej ugodowego. Jeśli jednak zdecyduje się postawić na rekonstruowanie bloku opozycyjnego, i walkę w nim o jak najlepsze miejsce, to Władysław Kosiniak-Kamysz wydaje się nadal użytecznym politykiem do tej roli. Ale podkreślam, wynik wyborczy i tak będzie w tej sprawie tylko pretekstem do ewentualnych ruchów personalnych, wynikających z gry interesów wewnątrz aktywu i klienteli partii - stwierdza dr Sokała. 

REKLAMA

Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl 


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej