Tak polskie himalaistki napisały historię bez wsparcia panów. Krueger-Syrokomska i Okopińska na szczycie Gaszerbruma II
45 lat temu - 12 sierpnia 1975 roku - Halina Krueger-Syrokomska i Anna Okopińska dokonały pierwszego w świecie wejścia na ośmiotysięcznik w wyłącznie kobiecym składzie - zdobyły Gaszerbrum II (8034 m) położony w Karakorum podczas wyprawy kierowanej przez Wandę Rutkiewicz.
2020-08-12, 10:25
Wcześniej, podczas tej samej ekspedycji, na Gaszerbrumie II stanęło sześciu Polaków, zaś dziewiczy Gaszerbrum III, najwyższy siedmiotysięcznik i 15. co do wysokości szczyt ziemi (7952 m), zdobył mieszany zespół kobieco-męski: Rutkiewicz, Alison Chadwick-Onyszkiewicz, Janusz Onyszkiewicz i Krzysztof Zdzitowiecki.
Powiązany Artykuł
"Baby" nie potrafią się wspinać? Wanda Rutkiewicz wchodząc na Mount Everest zirytowała kolegów po fachu
Okopińska i Krueger-Syrokomska były drugim zespołem, który miał atakować dziewiczy Gaszerbrum III, ale... panie zmieniły plany.
- O tym, że Gaszerbrum III został zdobyty dowiedziałyśmy się podchodząc do obozu III. Uznałyśmy, że w tej sytuacji spróbujemy dokonać kobiecego wejścia na Gaszerbrum II. Zadziałała magia ośmiotysięcznika - wspomniała Okopińska.
Przed Polkami kobiety były na najwyższych szczytach ziemi tylko w towarzystwie mężczyzn - rok wcześniej Japonki weszły w towarzystwie Szerpy na Manaslu (8156 m), zaś w maju 1975 Tybetanka i Japonka stanęły na Mount Evereście (8848 m) w dużych zespołach mieszanych.
Wejście Polek na Gaszerbrum II także nie zapowiadało się na samodzielny kobiecy atak.
- Nasz oficer łącznikowy Saeed wyraził zgodę na zmianę planów pod warunkiem, że zabierzemy go na Gaszerbrum II. Wyruszyliśmy z obozu III w czwórkę, także z Krysią Palmowską. Jednak kilkaset metrów dalej Saeed poczuł silne objawy choroby wysokościowej i postanowił schodzić do bazy, a Krysia zdecydowała się mu pomóc. Zostałyśmy więc z Haliną same i zdecydowałyśmy się na atak. Ogarnęła nas niesamowita radość, gdy dotarłyśmy na lodową grań szczytową, z której otworzył się widok na K2 i masyw Broad Peaku. Po kilku minutach stanęłyśmy na wierzchołku - wspomniała alpinistka.
Okopińska jechała na wyprawę w Karakorum ze sporym doświadczeniem w górach najwyższych. W 1972 r. zdobyła dwa siedmiotysięczniki w Pamirze - Pik Korżeniewskiej (7105 m) i Pik Komunizma (7495 m) jako pierwsza Polka, ustanawiając krajowy kobiecy rekord wysokości. W 1974 r. była uczestniczką zimowej wyprawy Andrzeja Zawady na Lhotse (8516 m) w Himalajach.
Alpinistka z Warszawy miała dużo szczęścia, że stanęła na szczycie Gaszerbrum II, bo w trakcie wyprawy z 1975 r. pojawił się poważny problem z zębem.
- W środku pobytu pod Gaszerbrumami miałam infekcję zęba. Musiałam zejść niżej, by na lodowcu Baltoro znaleźć ekspedycję szwajcarską, w której uczestniczyło dwóch profesorów stomatologii. Po konsultacjach wyrwali mi dwa zęby... na wszelki wypadek, bo nie mogli zrobić przecież zdjęć rentgenowskich. Musiałam brać potem antybiotyki, straciłam aklimatyzację i partnerkę, czyli Wandę, z którą wspinałam się na początku wyprawy - przyznała.
Powiązany Artykuł
45 lat temu pierwszy ośmiotysięcznik padł łupem Polaków
Tak los połączył ją na linie z Krueger-Syrokomską. To była ich pierwsza wspinaczka.
- Obydwie należałyśmy do Koła Warszawskiego Klubu Wysokogórskiego, więc się znałyśmy, ale dopiero przed atakiem szczytowym stworzyłyśmy zespół. Potem wspinałyśmy się razem w Alpach, Himalajach i Karakorum, w tym na tej tragicznej wyprawie w 1982 r. na K2, gdzie byłam świadkiem jej śmierci. To było dla mnie bardzo trudne przeżycie - podkreśliła.
Okopińska, obecnie pracownik naukowy i wykładowca, profesor dr hab. nauk fizycznych, pamięta dokładnie przebieg ataku szczytowego na Gaszerbrum II.
- Tylko na efektownej lodowej grani, pod samym szczytem, asekurowałyśmy się liną, wcześniej nie byłyśmy związane. Widok po wyjściu na grań zapierał dech w piersiach - widać było K2, Broad Peak, Gaszerbrum I i Tybet. Dyszałyśmy, ale dobrze znosiłyśmy wysokość. W zejściu nic mi nie dolegało i dopiero, gdy w bazie spojrzałam w lusterko byłam nieźle przerażona - twarz miałam okropnie spuchniętą z powodu zatrzymania płynów w organizmie - relacjonowała.
Wyjazd do Pakistanu himalaistka wspomina z sentymentem, choć przed wyprawą było dużo znaków zapytania.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
SERWIS SPECJALNY - JERZY KUKUCZKA
- To była szczególna wyprawa, ciekawa sportowo i ze względu na spotkanie z miejscowymi, ludźmi innej kultury i religii. Jedna z pierwszych ekspedycji w Karakorum po długiej przerwie, bo region był zamknięty do 1974 r. ze względu na konflikt pakistańsko-indyjski o Kaszmir. To, jak będzie wyglądać sytuacja na miejscu, było naprawdę sporą niewiadomą. Trochę się obawiałyśmy relacji z tragarzami, ale obawy okazały się zupełnie niepotrzebne. Baltowie okazali się sympatycznymi ludźmi, choć oczywiście strajkowali domagając się wyższych stawek niż te minimalne ustalone na początku. Trudno się im jednak dziwić, że przy tak ciężkiej pracy chcieli otrzymać więcej. Podczas kilkunastodniowej karawany do bazy musieli się wspinać po kruchych zboczach, przechodzić boso lodowe ścianki i rwące strumienie, niosąc kilkudziesięciokilogramowe ciężary na plecach - wspomniała.
Jak przyznała, cieniem na sukcesie całej ekspedycji położyły się nieporozumienia między uczestnikami a kierownictwem.
- Wyprawa była niezwykle udana, bez wypadków, nawet tych drobnych, wielu uczestników stanęło na szczytach, ale... atmosfera nie była najlepsza. Wanda jako kierownik źle to wszystko rozegrała. Po powrocie miała natomiast żal, że więcej mówiło się i pisało w gazetach o zdobyciu Gaszerbrum II, a nie dziewiczego wierzchołka III, trudniejszego technicznie. Z drugiej strony odnosiłam wrażenie, że duży udział kobiet w sukcesie spowodował, że przez środowisko, zdominowane przez mężczyzn, wyprawa na Gaszerbrumy była deprecjonowana. Wówczas kobiet wspinających się było może z 10 procent, dużo mnie niż teraz - dodała.
Okopińska przyznała, że nie zdawała sobie sprawy, iż pisze z Krueger-Syrokomską historię światowego himalaizmu. Sukces traktowała jako przepustkę do kolejnych wyjazdów w góry najwyższe.
Powiązany Artykuł
SERWIS SPECJALNY - JAK POLACY ZDOBYLI EVEREST w 1980
- Nie uważałyśmy, że piszemy historię. Dla nas liczyło się, że Gaszerbrumy stały się przepustką do kolejnych wyjazdów w góry wysokie. Łatwiej było zdobywać pieniądze, dotacje, sprzęt, także żywność. Pamiętam, że gdy Andrzej Zawada zaprosił mnie w 1974 roku na wyprawę na Lhotse, to czułam się tak, jakbym Pana Boga złapała za nogi. Możliwość wyjazdu z PRL, działanie w przepięknych azjatyckich górach, poznawanie innych kultur - to były nasze radości i nagrody. Czułam się dobrze także w męskich zespołach wspinaczkowych - akceptowano mnie, ale nie traktowano ulgowo. Przyjaźniłam się ze wszystkimi, nie miałam konfliktów. Może działo się tak dlatego, że wspinanie traktowałam na luzie, bez nadmiernych ambicji - zauważyła.
Okopińska przyznała, że czuje do dziś satysfakcję ze stylu, w jakim Polacy zdobywali siedmio- i ośmiotysięczniki w latach 70. i 80. XX wieku.
- Akcję górską prowadziliśmy własnymi siłami, bez pomocy przewodników i tragarzy wysokościowych. Wytyczaliśmy drogę i szukaliśmy przejść przez labirynty szczelin na lodospadach. Załapaliśmy się na czasy zdobywcze w górach najwyższych, co prawda nie na pierwsze wejścia na ośmiotysięczniki, bo wyjazdy do Azji w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia nie były dla nas możliwe z powodów politycznych, ale jednak... To był końcowy okres eksploracji dziewiczych rejonów Karakorum i Himalajów - podsumowała.
- Krzysztof Wielicki: teraz takie czasy - nie mamy lodowych wojowników, a mamy pieniądze
- Krzysztof Wielicki kończy 70 lat: czuję się dobrym himalaistą, bo dożyłem emerytury
- Piotrowski i Kukuczka, Polish Line na K2 w 1986. Jakże prorocze były słowa: wielu boleśnie osmali sobie skrzydła
- "Strategiczna myśl partii i siła ludu - tak zdobyliśmy Everest". Chiny świętują, świat im nie uwierzył
- Jak zginęła Wanda Rutkiewicz? "Nadal nie jestem pewien, czy nie popełniłem błędu"
REKLAMA