Miejski autobus zaklinował się na warszawskim placu Zbawiciela. Jest komentarz radnego PiS
W Warszawie w nocy zaklinował się autobus komunikacji miejskiej. Od połowy sierpnia wyłączono tam z użytkowania jeden z dwóch pasów jezdni i przeznaczono na rozszerzenie strefy gastronomicznej okolicznych lokali. - Od początku mówiliśmy, że to uspołecznienie kosztów i prywatyzacja zysków - mówi portalowi tvp.info stołeczny radny Michał Szpądrowski z PiS.
2020-09-03, 12:51
O zmianach w połowie sierpnia poinformował warszawski ratusz. W ramach pilotażowego projektu strefa ogródków gastronomicznych objęła zewnętrzny pas jezdni mieszczącego się tam ronda, który w tym celu wyłączono z ruchu.
To - jak pisze portal tvp.info - stanowi poważne utrudnienie dla kierowców, którzy są niezadowoleni z kolejnego zwężonego ciągu komunikacyjnego.
Powiązany Artykuł
Jesienna ofensywa młodzieżówki PiS. Michał Szpądrowski: przedstawimy propozycje ws. ochrony zwierząt
– Od początku mówiliśmy, że to uspołecznienie kosztów i prywatyzacja zysków – komentuje Michał Szpądrowski. W rozmowie z portalem tvp.info radny Warszawy ocenia, że jedynym podmiotem, który w tej sytuacji zyskuje, są okoliczne kawiarnie, które mogły postawić dodatkowe stoliki.
– Zysk jest większy dla właścicieli kawiarni, natomiast koszt zwężenia tego ronda o jeden pas został uspołeczniony. Na tym rondzie wbrew pozorom nie jest mały ruch. Przez plac Zbawiciela jedzie się do jednej z głównych arterii Warszawy; naturalnie teraz powstają tam większe korki – podkreśla samorządowiec PiS.
REKLAMA
Wyzwanie dla komunikacji miejskiej
Ograniczenie ruchu jest też wyzwaniem dla miejskiej komunikacji. Łukasz Mężyk, dziennikarz portalu 300polityka.pl, opublikował zdjęcie autobusu nocnej linii N37, który z powodu betonowych barier miał problem z przejazdem przez rondo.
Rzecznik Miejskich Zakładów Autobusowych Adam Stawski potwierdził nam, że autobus na zdjęciu był prowadzony przez ich pracownika. - Do tej pory nie mieliśmy sytuacji z trudnością przejazdu przez plac Zbawiciela – stwierdził.
- Awaria w "Czajce". Publicysta: to autosabotaż władz Warszawy
- Warszawskie ścieki trafiają do Wisły. Wiceprezes Wód Polskich: można było tego uniknąć
– Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że tam może dojść do takiej sytuacji. Okazuje się, że oprócz tego, że kierowcy i warszawiacy mają "pod górkę", problemy ma także komunikacja miejska – komentuje Szpądrowski.
REKLAMA
"Eksperymenty pod dyktando konkretnych działaczy miejskich"
Radny dodaje żartobliwie: "na rondzie nie unikniemy tego, że trzeba skręcić". – Działalnością m.st. Warszawy nie jest to, by jakieś konkretne podmioty w konkretnym miejscu miały lepiej. W tym miejscu nie ma uzasadnienia, że to chociażby zwiększa bezpieczeństwo pieszych. Pracuję w tamtej okolicy i z moich obserwacji wynika, że kierowcy zatrzymują się, ustępują pierwszeństwa pieszym – mówi nasz rozmówca.
Radny przyznaje, że miało być to rozwiązanie tymczasowe i zakłada – wskazując m.in. na namalowane na jezdni żółte pasy – że tak będzie. – Umówmy się: to nie jest najbardziej estetyczne rozwiązanie, że stawia się betonowe zapory na środku tak ładnego miejsca, jakim jest plac Zbawiciela – mówi.
Ma jednak obawy, że po fiasku betonowej "strefy relaksu" na placu Bankowym władze Warszawy spróbują podobnych projektów, jak ten na placu Zbawiciela. Zdaniem Michała Szpądrowskiego to "eksperymenty pod dyktando konkretnych działaczy miejskich i punktowego lobbingu, który zastosował poseł Franciszek Sterczewski".
kad
REKLAMA
REKLAMA