Protest przeciwko aborcji pod kliniką ginekologiczną. Zatrzymano działaczkę Partii Razem
Po proteście przeciwko aborcji, który odbywał się przed poznańską kliniką ginekologiczno-położniczą zatrzymana została działaczka Partii Razem. Cztery inne osoby odpowiedzą za naruszenie miru.
2020-09-19, 21:15
Powiązany Artykuł
"Modlitwa ma zdjąć przekleństwo". W Niepokalanowie nabożeństwo Trzech Sobót jako pokuta za aborcję
Protest odbył się w sobotę po południu przed szpitalem przy ul. Polnej w Poznaniu. Jak relacjonowały lokalne media, działacze Fundacji Pro Prawo Do Życia spotkali się przed kliniką z transparentami. Doszło również do wspólnej modlitwy.
- "Miałam 25 aborcji". Oburzenie w sieci po wpisie feministek promujących aborcję bez granic
- Pomoc w sytuacji niespodziewanej ciąży. Powstał Telefon Zaufania Pro-Life
Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak tłumaczył PAP, że w trakcie protestu "cztery osoby weszły przez płot na teren zamknięty, na teren szpitala. W związku z tym zostały wylegitymowane i będą odpowiadały za naruszenie miru domowego".
- Po tym incydencie, ta grupa kontynuowała swoje zgromadzenie pod szpitalem, już na ulicy. Wówczas młoda kobieta próbowała wyrwać mikrofon osobie, która prowadziła to zgromadzenie. Kiedy policjanci chcieli tę kobietę wylegitymować - ona odmówiła podania danych personalnych, dlatego została doprowadzona do komisariatu w celu ustalenia jej tożsamości - podał.
REKLAMA
Partia Razem poinformowała w mediach społecznościowych, że zatrzymana pod szpitalem kobieta to działaczka partii.
"Jedna z naszych partyjnych koleżanek, Anna Bąk, została dziś zatrzymana przez policję podczas legalnej pikiety solidarnościowej pod szpitalem na Polnej, zakłóconej przez nielegalną demonstrację przeciwników prawa do aborcji" - podała Partia Razem.
Powiązany Artykuł
Stop "domowej aborcji". Petycję podpisało ponad 170 tys. osób
UPDATE, 19.50: Prawnik został dopuszczony do spotkania z Anią. Jedna z naszych partyjnych koleżanek, Anna Bąk, została...
Opublikowany przez Razem Poznań Sobota, 19 września 2020
"Funkcjonariusze z komisariatu na ul. Kochanowskiego nie dopuszczają do kontaktu Ani z jej prawnym pełnomocnikiem, mimo że przybył on na miejsce niedługo po zatrzymaniu. M.in. doszło do sytuacji, w której Ania została poinformowana, że powinna »skontaktować się z prawnikiem«, podczas gdy prawnik znajdował się w pomieszczeniu obok, o czym jej nie powiedziano - wskazano w oświadczeniu.
Studentka położnictwa, która oburza się na protesty środowisk pro-life
Jak podała "Gazeta Wyborcza", zgromadzenie przed szpitalem zgłosiła legalnie studentka położnictwa, która była oburzona wcześniejszym protestem Fundacji w tym miejscu. Wtedy - jak podała "Gazeta" - grupa przeciwników aborcji miała wnieść na teren szpitala plakat ze zdjęciem zakrwawionego płodu i napisem "Aborcja zabija. Szpitale nie są od zabijania".
REKLAMA
- Zgłosiłam zgromadzenie już od godziny 15., wiedząc, że antyaborcjoniści chcą pojawić się przed szpitalem o godz. 16. Ich próba zgłoszenia zgromadzenia, w związku z moim, okazała się nieskuteczna. Jednocześnie, ich zgromadzenie nie zostało uznane za zakazane, w związku z liczebnością poniżej 50 osób, tyle zrozumiałam z informacji od policji i Centrum Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Poznania, obie te instytucje odsyłały mnie ze sprawą do siebie nawzajem - tłumaczyła studentka na łamach "Gazety".
Wraz z kilkoma innymi osobami pojawiła się przed szpitalem z transparentem "Fundamentaliści religijni - no pasaran! Z dala od szpitala".
Po zatrzymaniu działaczki Partii Razem studentka podkreśliła na łamach "Gazety", że "Ania wyrywając mikrofon chciała zrobić to, czego nie zrobiła policja - przerwać grupie, która zakłócała nasze zgromadzenie. (…) Zostaliśmy wyrugowani przez działaczy antyaborcyjnych z własnego, legalnego zgromadzenia, przy asyście policji" - zaznaczyła.
pb
REKLAMA
REKLAMA