Wielka miłość w "Małej Moskwie"
16 lat temu, 28 listopada 2008 roku, miała miejsce premiera filmu fabularnego "Mała Moskwa" w reżyserii Waldemara Krzystka. Melodramat o trudnej relacji Polaka i Rosjanki pokazany został na tle równie trudnych, autentycznych realiów historycznych.
2024-11-28, 05:40
Szósty film fabularny Waldemara Krzystka to historia zakazanej miłości, po którą sięga Wiera, mieszkająca w Legnicy Rosjanka (Swietłana Chodczenkowa) oraz polski wojskowy, Michał (Lesław Żurek). Zakochują się w sobie i spotykają potajemnie, ponieważ kontakty między Polakami i Rosjanami są zabronione. Jest jeszcze jedna przeszkoda dla ich uczucia - Wiera ma męża, Jurę (Dmitrij Uljanow), który co gorsza jest radzieckim oficerem.
Życie w Legnicy
Nie bez znaczenia i wpływu na twórczość reżysera jest fakt, że Waldemar Krzystek wychował się w Legnicy, mieście niezwykłym. Z jednej strony pełnym przyjezdnych z różnych stron Polski i Europy, co zapisało się w pamięci reżysera, jako źródło niekończących się tajemnic i inspirujących historii.
- Bardzo ciekawe okazało się to, co ci ludzie, moi sąsiedzi, mi opowiadają, jeszcze ciekawsze było to, czego mi nie chcą powiedzieć. Dopiero później się zaczęli do czegoś przyznawać, im mieli więcej lat, tym jednak chętniej opowiadali, żeby to nie przepadło w niepamięć - opowiadał reżyser w audycji Ewy Stockiej-Kalinowskiej w Polskim Radiu. - Jak tylko mogłem, to zaczynałem drążyć, o co naprawdę chodziło. Pamiętam, nie wiedziałem, dlaczego dwóch oficerów, rosyjski i polski, strzelało się pod barem Wiarus. Później dowiedziałem się, że to była pijacka awantura, nawet poszło na noże, w sprawie Katynia - wspominał Krzystek.
REKLAMA
Posłuchaj
Z drugiej strony Legnica była podzielona na dwie strefy: otwartą, polską i wydzielony garnizon wojsk radzieckich, które miały tu swój główny sztab. Wzbudzało to poważny i ciągły niepokój mieszkańców Legnicy, bo w razie ewentualnej wojny główny atak skierowany byłby właśnie w to miejsce. W zwyczajnych budynkach mieszkalnych żyli żołnierze radzieccy oraz ich rodziny i nikt z nich nie mógł wychodzić poza jednostkę wojskową. Byli samowystarczalni - mieli tam sklepy, szkoły, szpital, kino. Nikt też z władz polskich nie wiedział, ile osób tam przebywa - to była ściśle strzeżona tajemnica wojskowa.
- W latach 60. - jak pamiętam - to było życie absolutnie zamknięte, otoczone murami i drutem kolczastym, wjazdu strzegły budki wartownicze - mówił Waldemar Krzystek w audycji Ewy Sytej w Polskim Radiu. - Zero kontaktu z Polakami, którzy mieszkali w Legnicy. W latach 70. zaczęło się to już trochę luzować. Rosjanie kupowali w Polsce ubrania i zaczęli też przechodzić na drugą stronę, choć nieoficjalnie. I wtedy zaczął się złoty okres handlu - kupowali głównie jedzenie u nas - dodawał.
REKLAMA
Posłuchaj
Inwazja 1968 roku
"Mała Moskwa" Krzystka pokazuje jednak ten najmroczniejszy czas obecności radzieckiego wojska w Legnicy. Akcja rozpoczyna się co prawda w latach 90., kiedy Jura z córką odwiedzają grób Wiery, ale wkrótce przenosimy się do lat 60., by poznać początki tej historii.
Romans zakłóca jednak inwazja na Czechosłowację - w mieście wprowadzone zostają przepisy wojenne, w jednostce następuje pełna mobilizacja, mąż Wiery jako pilot również bierze udział w akcji bojowej. Reżyser w dzieciństwie był świadkiem także i tego wydarzenia - ogromne wrażenie zrobiła na nim jego skala.
- Obserwowaliśmy wyjście wojsk na Czechosłowację w 1968 roku - szli dzień i noc, i kolejny dzień - wspominał Krzystek w Polskim Radiu.
REKLAMA
Tymczasem Wiera w tajemnicy rodzi dziecko Michała. Postanawiają wziąć ślub, ujawnić się i zamieszkać w Polsce. Dowiadują się o tym jednak władze radzieckie i natychmiast reagują: każą Jurze wraz z żoną wrócić do Związku Radzieckiego. Wynika z tego tragedia, która krzywdzi obie strony konfliktu: Wiera zostaje znaleziona martwa w parku - oficjalnie popełniła samobójstwo.
Doceniona "Mała Moskwa"
Film Krzystka generalnie broni się wizją reżysera, dobrym warsztatem i ciekawą inscenizacją, co potwierdzają: dobra recepcja wśród widzów w Polsce, a nawet w Rosji oraz sukcesy festiwalowe - główna nagroda na Festiwalu w Gdyni i kilka Orłów, nagród Polskiej Akademii Filmowej, w tym za scenariusz.
Jednakże dużym mankamentem jest brzemienny w skutki błąd obsadowy reżysera - na tle aktorów rosyjskich najsłabiej wypada Lesław Żurek. Nie udźwignął on roli polskiego oficera, tworząc postać nijaką i bez charakteru.
az/im
REKLAMA
REKLAMA