Janusz Kupcewicz kończy 65 lat

„Jak tylko się urodziłem, to już do kołyski dostałem pierwszą piłkę od taty” - 9 grudnia, 65 lat temu, urodził się jeden z najlepszych polskich pomocników przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Janusz Kupcewicz. Został wybrany najlepszym zawodnikiem 90-lecia Arki Gdynia.

2020-12-09, 05:05

Janusz Kupcewicz kończy 65 lat
Mecz Eliminacyjny do Mistrzostw Europy Francja '84 Polska-Finlandia (1:1) na Stadionie Dziesięciolecia. Nz. polscy zawodnicy Janusz Kupcewicz (L) i Zbigniew Boniek (P). Foto: PAP/Jan Morek
  • Najważniejsze lata swojej kariery związał z trójmiastem
  • Przypadek spowodował, że zadebiutował na mistrzostwach świata. Miejsca w podstawowej jedenastce nie oddał już do końca turnieju.
  • Strzelił jednego z najładniejszych goli w historii reprezentacji, w dodatku w meczu o trzecie miejsce podczas mundialu
  • Został wybrany najlepszym zawodnikiem w historii Arki Gdynia

Początki kariery w Olsztynie

Powiązany Artykuł

Żmuda Boniek Smolarek Młynarczyk 1200.jpg
40 lat temu rozpoczął się proces "bandy czworga". "Wybuchła awantura, a Józek przecież nie prowadził samolotu"

65 lat temu 9 grudnia na świat przyszedł Janusz Kupcewicz. Urodził się w Gdańsku. Jego tata był z wykształcenia inżynierem. Ale nigdy w zawodzie nie pracował.

„Tata ukończył studia na Politechnice Gdańskiej, inżynierię budownictwa lądowego. Ponadto w tym czasie zrobił uprawnienia trenerskie pierwszej klasy, pozwalające prowadzić zespoły z najwyższej ligi, czyli I ligi. Postanowił nie podejmować pracy w wyuczonym zawodzie, tylko grać w piłkę. Był wówczas zawodnikiem pierwszoligowej Lechii Gdańsk (…) Później mój tata jeździł, szukał młodych, uzdolnionych zawodników i w ten sposób budowali zespół. Była to drużyna Warmii Olsztyn” - wspominał Kupcewicz w rozmowie z Mariuszem Bojarskim i Emilem Wojdy na wmzpn.pl.

Właśnie w tym klubie, jako dziecko, stawiał pierwsze piłkarskie kroki. W wieku 11 lat zagrał w najmłodszej drużynie klubu z Olsztyna. Wykazywał bardzo duży talent do futbolu. W związku z tym zaproszono go do lokalnego rywala Stomilu. Tam pozostał aż do 1974 roku.

„Jako utalentowany junior miałem oferty z Legii, Górnika, Wisły itd. Pisano o mnie, że jestem drugim Włodkiem Lubańskim, niestworzone rzeczy. Poszedłem swoją drogą, do ligowego beniaminka, Arki Gdynia. Dlaczego tam? Po to, żeby jak najwięcej grać, tu mogłem być liderem zespołu, a w Legii niekoniecznie” - mówił o swojej piłkarskiej filozofii na sport.interia.pl.

REKLAMA

Trójmiasto

Z perspektywy czasu okazało się, że podjął bardzo słuszną decyzję. Początki nie były łatwe. Po roku pobytu w I lidze, klub niestety został zdegradowany. Ale Kupcewicz go nie opuścił. I to dało efekty. W drugim sezonie na boiskach drugoligowych pokazał olbrzymie umiejętności. Dyrygował linią pomocy. Jak tylko można było, włączał się do akcji ofensywnych. I dzięki takiej postawie został królem strzelców. Arka z powrotem awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej. Pozostała tam przez 7 lat. W roku 1979 „Kupiec” wywalczył Puchar Polski w wygranym meczu z Wisłą Kraków 2:1. Zdobył w nim pierwszego gola z rzutu wolnego. Strzały bądź dośrodkowania ze stałych fragmentów gry było jego oczkiem w głowie.


Powiązany Artykuł

Kazimierz Górski 1200.jpg
Kazimierz Górski miał być zwykłym selekcjonerem. "Kolejnym, któremu pewnie się nic nie uda"

Reprezentacja Polski

Zadebiutował w drużynie narodowej mając 21 lat. Trener tysiąclecia Kazimierz Górski postanowił go przetestować w meczu towarzyskim z Argentyną. 24 marca 1976 wszedł na ostatnie 16 minut w przegranym spotkaniu w Chorzowie 1:2. Następny występ miał miejsce po ponad roku. Selekcjonerem był już wtedy Jacek Gmoch. Zabrał Kupcewicza na mistrzostwa świata w 1978 roku. Na tym mundialu nie było mu dane zadebiutować. Musiał poczekać cztery lata. Szansę dał mu Antoni Piechniczek. Zabrał Kupcewicza do Hiszpanii w 1982 roku. Ten mundial rozpoczął na trybunach. Po remisie z Włochami i Kamerunem w kadrze nastąpiły zmiany.

„Moim zdaniem, w piłce i w życiu trzeba zawsze mieć sporo szczęścia. Bez szczęścia w życiu ciężko się „przebijać” (…) Jedni twierdzą, że to decyzja trenera Piechniczka, inni że to zasługa trenera Hajdasa, który był w sztabie szkoleniowym (…) Zostałem włączony do szerokiej kadry, a następnie dowiedziałem się, że w kolejnym meczu z Peru zagram. Wygraliśmy wtedy 5:1, zaliczyłem jedną asystę i asystę drugiego stopnia. Wyszedłem na to spotkanie bez stresu, bo tak naprawdę niczym nie ryzykowałem” -opisał swój debiut na mistrzostwach w wywiadzie na wmzpn.pl.

Od tego momentu grał już we wszystkich spotkaniach.

REKLAMA

Jedna z najładniejszych bramek w historii występów Polski na mistrzostwach świata

Mecz odbył się 10 lipca 1982 roku w Alicante. O trzecie miejsce na świecie rywalizowaliśmy z Francją. W tamtych czasach to był drużyna najeżona wielkimi gwiazdami jak Michel Platini czy Jean Tigana. Mecz rozpoczął się od gola dla przeciwników. W 12. minucie zdobył go strzałem z około 20 metrów Rene Girard. Na szczęście nie załamało to naszych piłkarzy. W 41. minucie, po podaniu Zbigniewa Bońka, Andrzej Szarmach uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Poszliśmy za ciosem. Właśnie wtedy swój geniusz pokazał Kupcewicz. Trzy minuty później wykonywał rzut rożny. Posłał futbolówkę bardzo precyzyjnie w pole karne. Tam wspaniałą główką bramkę zdobył Stefan Majewski. 2:1 do przerwy. Druga połowa rozpoczęła się wspaniale. Z prawej strony francuskiej bramki został sfaulowany Boniek. Do piłki podszedł Kupcewicz. Trójkolorowi spodziewając się dośrodkowania ustawili tylko dwuosobowy mur. A Polak uderzył obok muru na krótki słupek. Całkowicie zaskoczył bramkarza Jeana Castenadę. Wspaniałe uderzenie, piękna bramka, wyjątkowo inteligentne zagranie. Najwyższa klasa światowa. Prowadziliśmy 3:1. Trójkolorowi odpowiedzieli tylko jednym golem. Wygraliśmy i drugi raz w naszej historii zdobyliśmy trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Janusz Kupcewicz w reprezentacji Polski zagrał 20 spotkań, w których strzelił 5 bramek. Opisywana powyżej była jego najważniejszą w karierze.

Został piłkarzem 90-lecia Arki Gdynia i rozstał się z ukochanym klubem

Dzięki swojej postawie, umiejętnościom i serduchu jakie zostawił w klubie z wybrzeża został wybrany najlepszym piłkarzem w jego 90-letniej historii. Niestety zaraz po tym wielkim wyróżnieniu rozstał się z klubem.

„Nie mam żalu, że nie przedłużyłem kontraktu. Arka Gdynia była, jest i będzie. Chciałbym, aby już za rok wróciła do ekstraklasy, ale za bardzo w to nie wierzę. Degradacja to efekt tego, że od lat nie było odpowiednich wzmocnień, a wśród zagranicznych transferów zbyt dużo było niewypałów” - mówił Janusz Kupcewicz na sport.trójmiasto.pl.

Jak się okazuje nowi właściciele nie uszanowali ikony klubu z Gdyni. A bez historii nie ma przyszłości.

REKLAMA

AK

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej