Akcja "Burza" na Wołyniu
15 stycznia 1944 roku 27. Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej rozpoczęła akcję "Burza" na Wołyniu.
2021-01-15, 05:55
Akcja "Burza" była pomyślana jako otwarta walka z Niemcami w momencie, gdy następował odwrót sił hitlerowskich. Rozpoczynała się na hasło radiowe bądź też na rozkaz terytorialnych dowódców AK, którzy uznali, że chwila dojrzała do podjęcia walki na tyłach cofającego się frontu niemieckiego.
Między młotem a kowadłem
Sukcesy Armii Czerwonej na froncie wschodnim i jej zbliżanie się do granic Polski, zerwanie stosunków dyplomatycznych z rządem polskim w Londynie po ujawnieniu przez Niemców zbrodni katyńskiej, wywołały obawy władz Polskiego Państwa Podziemnego co do zachowania Sowietów po wkroczeniu na tereny dawnego państwa polskiego.Rozkaz nakazywał wystąpić wobec wkraczającym Sowietom w roli gospodarza, aby skłonić do uznania polskich praw do ziem II RP i podjąć współpracę militarną w walce z okupantem.
Celem było też uznanie przez ZSRR władzy rządu londyńskiego i wschodniej granicy Polski sprzed 1939 roku.Po raz pierwszy rozpoczęto realizację akcji 15 stycznia na Wołyniu. Tam bowiem najwcześniej nastąpił odwrót sił niemieckich. Walczyła tam 27. Dywizja Armii Krajowej.
"Przyjaźń" polsko-sowiecka
- Jeszcze w listopadzie otrzymaliśmy od "Bomby" [pseud. Władysława Kochańskiego] meldunek. Radziecka partyzantka generała Naumowa w sile około 12 tysięcy ludzi jest w moim rejonie. Jako Wojsko Polskie podległe komendzie głównej AK w Warszawie zgłosiłem współdziałania w walce - mówił mjr Tadeusz Klimowski w audycji z cyklu z "Z kart historii AK i Polski Podziemnej" z 1967 roku.
REKLAMA
Już podczas tych działań można było zauważyć, że Sowieci nie zamierzali uznawać polskiej niezależności. Wspólna walka z III Rzeszą nie przeszkodziła w rozbrajaniu polskich oddziałów, aresztowaniu dowódców i żołnierzy AK, a także przedstawicieli władz cywilnych Polskiego Państwa Podziemnego.
- Każdy meldunek o rozstrzelaniu czy powieszeniu kogoś kto po stronie oswobodzonej przez Czerwonych ujawnił się zgłaszając gotowość współdziałania. Każdy taki meldunek powiększał w nas konflikt psychiczny. Czuliśmy swą siłę. 6-tysięczna masa żołnierska bez praw kombatanckich, których wtedy skąpili nam jeszcze wielcy politycy alianccy rzucała się w wir walki. Ta walka była ucieczką od stokroć cięższej walki wewnętrznej - wspominał ówczesny szef sztabu 27 Dywizji AK.
Pomimo tego mobilizowano kolejne oddziały, które wraz z Armią Czerwoną wyzwalały tereny dawnego państwa polskiego.
- Ani jeden strzał nie padł z naszej strony w kierunku Rosjan. Obowiązywał nas ciągle wielokrotnie powtarzany z Warszawy i Londynu rozkaz współdziałania z Armią Czerwoną. Więc współdziałaliśmy, a oddziały nasze topniały – powiedział mjr Klimowski.
REKLAMA
Posłuchaj
Rezultaty
Akcja "Burza" objęła prawie całe tereny II RP, ale nie osiągnęła zamierzonych celów. Po zakończeniu walk polskie oddziały były rozbrajane, aresztowane, a nierzadko rozstrzeliwane. Wielu AK-owców trafiło na zesłanie do ZSRR lub zostało wcielonych do Armii Berlinga.
Akcję zakończył 26 października 1944 rozkaz komendanta głównego AK gen. Leopolda Okulickiego. Wzięło w niej udział ponad 100 tys. żołnierzy, z których około 20-30 tys. wywieziono w głąb ZSRR, a 50 tys. uwięziono.
Posłuchaj losów 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty w relacji mjr. Tadeusza Klimowskiego ps. Ostoja – ówczesnego szefa sztabu Dywizji.
REKLAMA
Posłuchaj
mjm
REKLAMA