Cortina d’Ampezzo 1956: Franciszek Gąsienica Groń, pierwszy polski medalista igrzysk zimowych
Na igrzyskach we włoskiej Cortina d’Ampezzo, Polska wywalczyła pierwszy medal olimpijski w sportach zimowych. Dokonał tego Franciszek Gąsienica Groń. 30 stycznia 1956 roku, w kombinacji klasycznej. „Z radości zabrano nas, to jest ekipę kombinatorów klasycznych, skoczków i chyba biegaczy też, do kina na western” taką wspaniałą nagrodę otrzymał za ten historyczny sukces.
2021-01-30, 05:00
- Polacy walczyli we wszystkich wcześniejszych igrzyskach zimowych, ale bez specjalnych osiągnięć
- Nie byłoby sukcesu Franciszka Gąsienicy Gronia, gdyby nie jego trener Marian Woyna Orlewicz
- Mimo kilku przeciwności losu w czasie zmagań, start zakończył się wielkim sukcesem
- Bardzo groźny wypadek, rok po olimpiadzie, spowodował, że do wysokiej formy Franciszek Gąsienica Groń już nie wrócił
Olimpiady zimowe
Dopiero w 1924 roku uznano, że należy zorganizować igrzyska zimowe. Pierwsze odbyły się we francuskim Chamonix. Zawody nazywały się „Tydzień Sportów Zimowych”. Dopiero rok później Pierre de Cubertin, ojciec współczesnego olimpizmu, uznał je za pierwszą historyczną olimpiadę. Wystartowało w niej ośmiu naszych reprezentantów. Najwyższą lokatę, ósmą, zajął Leon Jucewicz w wieloboju łyżwiarstwa szybkiego. W 1932, odbyły się III zimowe zawody, w amerykańskim Lake Placid. Zajęliśmy miejsce, tuż za podium, w zmaganiach hokeistów na lodzie. W turnieju wystartowały cztery drużyny. Do roku 1956 była to najwyższa pozycja jaką uzyskaliśmy. Wszystko zmieniło się na VII igrzyskach we włoskiej Cortinie d’Ampezzo.
Franciszek Gąsienica Groń
Od zawsze reprezentował barwy klubu Wisła Gwardia Zakopane. Był bardzo wszechstronnym zawodnikiem. Jako junior zdobywał medale mistrzostw Polski w slalomie gigancie. Został powołany do Łodzi, na odbycie służby wojskowej. Tam zajmował się takimi sportami jak strzelectwo czy skoki do wody. Grał także w piłkę nożną w garnizonowym klubie. Jego partnerem był Ernest Pol. Jeden z najlepszych polskich piłkarzy nożnych w tamtych czasach. Po powrocie ze służby, w 1954 roku zawitał w swoim macierzystym klubie. Tam spotkał trenera Mariana Woyna Orlewicza. Namówił on Pana Franciszka na kombinację klasyczną. Skoki oraz biegi narciarskie.
Początki były bardzo trudne
„Jeden z pierwszy występów seniorskich był jeszcze zupełnie nieudany. W zawodach w Wiśle na Śląsku Franciszek Gąsienica Groń uzyskał za swój skok notę zero punktów, gdyż przewrócił się jeszcze na rozbiegu i nie dojechał do progu skoczni” w ten sposób zostały opisane początki jego startów w kombinacji klasycznej na historiawisly.pl.
REKLAMA
Jednak Polak się nie załamywał. Porażki tylko mobilizowały go do jeszcze większego wysiłku i poświecenia. Trener Woyna Orlewicz uważał go za najlepszego zawodnika tej konkurencji w Polsce. Zbliżała się wielkimi krokami olimpiada w Cortina d’Ampezzo.
Gdyby nie trener nie mielibyśmy pierwszego medalu olimpijskiego
Tak zwani działacze uznali, że forma Gąsienicy Gronia jest nie wystarczająca na wyjazd na igrzyska. W tym momencie zaprotestował jego trener. Zaszantażował pracowników Polskiego Związku Narciarskiego, że jeżeli nie pojedzie Pan Franciszek, to on też rezygnuje. W drodze targu uznano, że jeśli na ostatnim sprawdzianie przed igrzyskami Polak uzyska minimum, to wystartuje we Włoszech.
„Wyjazd olimpijski wywalczyłem sobie zwycięstwem w zawodach w kombinacji klasycznej w szwajcarskim Le Brassus. Trener Woyna Orlewicz uparł się, że musze jechać na te zawody i pojechałem. Tam zdobyłem kwalifikacje do startu olimpijskiego. Z Le Brassus pojechałem prosto do Cortiny na Igrzyska. Ja pojechałem na tę olimpiadę jako 4 zawodnik, rezerwowy” wspominał Pan Franciszek w rozmowie z Wojciechem Szatkowskim z Muzeum Tatrzańskiego.
Początek zawodów w kombinacji klasycznej
Rozpoczął się pierwszy dzień zmagań. Skoki narciarskie. We wszystkich próbach poprzedzających konkurs główny Polak skakał wyśmienicie. Osiągał najdalsze odległości w stawce rywali. Niestety w pierwszym skoku zrobił olbrzymi błąd. Chciał uzyskać jak największą prędkość na progu. Za mocno odepchnął się od belki. Zachwiało go. Udało mu się wyjść z progu. Ale tak się tą sytuacją zdenerwował, że lądując stracił równowagę i upadł na plecy. Zero punktów i ostatnie miejsce po pierwszej serii. Na szczęście dwa pozostałe skoki były bardzo dobre. Pierwszy 72,5 a ostatni 74 metry. Na koniec zawodów, zajmował dziesiąte miejsce. Na 36 startujących. Uznał, że na medal nie ma szans. I to mu pomogło. Bardzo dobrze się zregenerował. Wyspał. Do drugiej konkurencji wystartował wyjątkowo dobrze zmotywowany.
REKLAMA
30 grudnia, 65 lat temu. Bieg oraz zakończenie rywalizacji
„Dobry początek biegu na 15 kilometrów rozbudza spore nadzieje, ale na dwa kilometry przed metą Wiślaka znów dopadł pech. Jadący przed nim Włoch Alfred Prucker wywraca się, a Groń ratując się przed zderzeniem musi zjechać z trasy i traci w kopnym śniegu kilkanaście sekund” w ten sposób opisano dramatyczne zawody biegowe Polaka, na historiawisly.pl.
Jeden z kolegów z drużyny rosyjskiej podszedł do naszego zawodnika i powiedział, że został brązowym medalistą olimpijski. Nie uwierzył. Myślał, że sobie z niego żartują. Ale ta wiadomość okazała się prawdą. Franciszek Gąsienica Groń zajął w zawodach trzecie miejsce i wywalczył dla Polski pierwszy w historii krążek na zimowych igrzyskach. Gratulacji nie było końca. Po powrocie do kraju władza ludowa przygotował specjalny prezent.
„Z radości zabrano nas, to jest ekipę kombinatorów klasycznych, skoczków i chyba biegaczy też, do kina na western” wspominał Pan Franciszek nagrodę za brązowy medal, w rozmowie z Wojciechem Szadkowskim.
Tak komuniści nagradzali wybitnych sportowców.
REKLAMA
Dalsza kariera
Rok później uległ bardzo groźnemu wypadkowi. To praktycznie przekreśliło jego wspaniałą karierę.
„W czasie Memoriału B. Czecha i H. Marusarzówny na Dużej Krokwi Franciszek Gąsienica Groń doznał przy upadku wstrząsu mózgu, złamania mostka i obojczyka oraz uszkodzenia kręgosłupa” opisano ten tragiczny w skutkach skok, na historiawisly.pl.
Dosyć szybko doszedł do zdrowia. Jednak do poziomu sprzed tego nieszczęśliwego wydarzenia już nie powrócił. Karierę sportową zakończył w 1964 roku.
/AK
REKLAMA
REKLAMA