"Ostatni raz taka powódź była u nas w 2010 roku". Zablokowana lodem Wisła zalewa Płock
Tak wielkiej wody nie było tutaj od 2010 roku. Woda w niektórych miejscach sięga do pasa - mówią mieszkańcy domków przy ul. Gmury w Płocku. To właśnie m.in. ich ulica najbardziej ucierpiała przez zator lodowy na Wiśle.
2021-02-10, 13:29
Od poniedziałku w Płocku na Mazowszu obowiązuje alarm przeciwpowodziowy. Przyczyną jest zator lodowy na Wiśle poniżej miasta, który blokuje swobodny przepływ wody i powoduje przybór rzeki. Przez to, że utworzył się zator woda zaczęła wylewać na okoliczne pola oraz domy jednorodzinne. Tak jest między innymi na ul. Gmury w Płocku.
Nie każdy może wjechać w małą uliczkę ciągnącą się wzdłuż wałów Wiślanych. Przy skrzyżowaniu z Grabówką stoi patrol policji, który przepuszcza jedynie mieszkańców, którzy próbowali jeszcze w środę ratować swój dobytek oraz dziennikarzy. Daleko jednak się ul. Gmury nie dojedzie, bo już na wysokości numeru 13 rozpoczyna się zalewisko.
Jak w 2010 roku
Mieszkańcy, którzy mieszkają powyżej tego numeru, aby dostać się do swoich domów muszą wchodzić do wody ubrani w wodery.
- W niektórych miejscach woda sięga dosłownie do pasa - powiedział jeden z mieszkańców.
Powiązany Artykuł
Stan alarmowy w Płocku przekroczony. Wojewoda: na razie nie ma potrzeby użycia lodołamaczy
Dodał, że chcąc się dostać do swojego domu musiał rozbijać młotkiem lód, który zebrał się wokół drzwi wejściowych.
- Ostatni raz taka wielka woda była tutaj podczas powodzi w 2010 roku - podkreślił.
REKLAMA
Ratować zwierzęta
- Przyjechałem zobaczyć jak wygląda sytuacja w moim domu. Chciałem uratować też zwierzęta, które zostały. Niestety trzy moje kury się utopiły - powiedział pan Kazimierz.
O większym szczęściu może mówić inna rodzina, która ubrana w wodery poszła uratować swojego kota. Im się udało, jednak woda była tak duża, że zalało im buty.
Odłączone zasilanie
Mieszkańcy ul. Gmury muszą się zmierzyć z jeszcze jednym problemem oprócz wody - brakiem prądu.
- I to jest najgorsze, bo nawet nie ma jak się ogrzać. W budynkach, które już częściowo zalało, albo zaraz zostaną zalane nie ma już prądu - poinformowała jedna z mieszkanek.
Powiązany Artykuł
Alarm przeciwpowodziowy w Płocku. MON: terytorialsi są na miejscu, pomagają
Większość mieszkańców Gmury została już ewakuowana. Mieszkają albo w lokalach tymczasowych, które przygotowały dla nich władze miasta, albo u bliskich. Na miejscu zostały tylko dwie rodziny. Jedna, której dom położony jest jeszcze powyżej stanu wody nie chcą się na razie ewakuować. Sąsiadom powiedzieli, że są wyposażeni w żywość i chcą zostać w domu tak długo, ile tylko będą mogli.
Prośba o ewakuację
W o wiele gorszej sytuacji jest druga rodzina, której wyłączono prąd. W ich domu są trzy osoby i kilka kotów. Jak mówili reporterowi PAP druhowie z ochotniczej straży pożarnej, ci mieszkańcy zostaną wkrótce ewakuowani przez Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
REKLAMA
Posłuchaj
- Chcieli zostać i pilnować swojego majątku. Kupili we wtorek kalosze, które w środę okazały się za małe i już nie mogą wyjść z domu. Dlatego poprosili o ewakuację - powiedział jeden z ochotników.
Woda szybko w górę
Zalewaną przez wodę ulicę monitorowali w środę ochotnicy z OSP Nowe Łupki.
- Przez 30 minut stan wody podniósł się o około 4 centymetry. To bardzo dużo - ocenił jeden ze strażaków.
REKLAMA
Z kolei drugi podkreślił, że ostatni raz pamięta takie podtopienia w tym rejonie w 2010 roku, a wcześniej w 1982 roku.
Powiązany Artykuł
Płock: przez zator lodowy rośnie poziom wody w Wiśle. Sytuacja pogarsza się
- Robimy, co możemy. Monitorujemy stan wody, jak trzeba to mieszkańcom, którzy zostali, dostarczamy jedzenie. Niestety nie pomaga nam w tym pogoda, przez którą ciężej nam się pracuje - mówią ochotnicy.
Pomoc terytorialsów
Strażaków w ich pracy wspomagają na ul. Gmury żołnierze z Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy również pomagają mieszkańcom m.in. w dostarczeniu żywności czy w ewakuowaniu ich dobytku.
- Na służby, które tutaj pracują nie możemy powiedzieć złego słowa. Pomagają nam. Śmiało można ich pochwalić - zaznaczyli mieszkańcy zalanych terenów.
- Mamy nadzieję, że ta powódź nie narobi większych szkód i niedługo będziemy mogli wrócić do swoich domów - dodali mieszkańcy.
REKLAMA
120 strażaków
W środę oficer prasowy mazowieckiego komendanta wojewódzkiego PSP, mł. bryg. Karol Kierzkowski, który przyjechał na zalane tereny poinformował, że działania strażaków są cały czas kontynuowane.
- W tej chwili zaangażowanych jest 120 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczych Straży Pożarnych - powiedział Kierzkowski.
Powiązany Artykuł
Plany walki z powodziami będą poddane społecznym konsultacjom
- Na Wiśle jest podwyższony stan wody. Na wodowskazach wskazuje powyżej stanu alarmowego. W ostatnich godzinach odnotowaliśmy nieznaczny przyrost na poziomie kilku centymetrów - podkreślił strażak, dodając, że wszystko wskazuje na to, że sytuacja w najbliższych godzinach może się stabilizować.
Wzmacnianie wałów
Wskazał, że strażacy cały czas monitorują poziom wody.
- Wzmacniamy również wały tam, gdzie to jest potrzebne i staramy się zabezpieczyć wszystkie budynki mieszkalne, tak żeby woda nie wlała się do podpiwniczeń, czy na tereny posesji - podał.
Strażacy używają również cały czas pomp do wody oraz worków z piaskiem.
REKLAMA
Jeszcze kilka dni
Podkreślił także, że działania strażaków mogą potrwać jeszcze kilka dni.
- Analizujemy sytuację na bieżąco i będziemy podejmowali takie działania, które będą w danej chwili potrzebne, ale na szczęście nie ma dużych przyrostów stanu wody w ostatnich godzinach, więc to jest dobry prognostyk na przyszłe dni - powiedział.
Łącznie z budynków na terenie całego Płocka, gdzie jest największe zagrożenie ewakuowanych zostało około 100 osób.
REKLAMA