Animator na 1500 procent, czyli Witold Giersz
95 lata temu, 26 lutego 1927 roku urodził się Witold Giersz, twórca filmów animowanych. Ten długowieczny, niezwykle pracowity artysta współtworzył polską szkołę animacji, realizując zarówno seriale dla dzieci jak i przełomowe filmy autorskie.
2022-02-26, 05:40
Witold Giersz rozpoczął pracę w nowo powstałym studiu animacji w Bielsku-Białej, choć nie miał żadnego wykształcenia plastycznego, a żeby pojechać tam na rozmowę kwalifikacyjną, rzucił wszystko, co wcześniej robił: studia ekonomiczne i pracę w Katowicach. Od początku lat 50. pracował w bielskim studiu jako rysownik, głównie pomocnik Lechosława Marszałka, późniejszego twórcy m.in. postaci "Reksia" czy "Bolka i Lolka".
Przodownik rysunku
W Bielsku-Białej Witold Giersz współtworzył pierwsze polskie animacje dla dzieci (wzorowane głównie na produkcjach Walta Disneya) z niezwykłym zaangażowanem. Choć warunki materialne były niekiedy trudne, Giersz miał w sobie tyle pasji i zapału, że niejednokrotnie wieszano jego portret wśród najbardziej wydajnych przodowników pracy. Jego rekordem było 1500 proc. normy.
Nie zniechęcały go także wielomiesięczne przestoje w pensji ani nawet dodatkowe obowiązki.
REKLAMA
- Jako plastycy musieliśmy malować portrety przodowników pracy i przywódców władzy na pochody pierwszomajowe - na swoim sumieniu mam kilka portretów Bieruta - wspominał Witold Giersz w audycji Ewy Stockiej-Kalinowskiej w Polskim Radiu.
Posłuchaj
Warszawski rozdział
REKLAMA
W roku 1956 Witold Giersz został przeniesiony do Warszawy, aby stworzyć tu filię bielskiego studia. Pracował tu jako organizator, nauczyciel, a wreszcie jako animator i reżyser. Spotkał ludzi, którzy poszerzyli jego artystyczny horyzont, m.in. twórców animacji działających często w duecie, Waleriana Borowczyka i Jana Lenicę. To zmieniło jego spojrzenie na animację dziecięcą.
- W Warszawie nauczyłem się, że polski film rysunkowy nie musi być kontynuacją osiągnięć Disneya czy animatorów radzieckich, lecz może być odbiciem polskiej plastyki - mówił Witold Giersz w Polskim Radiu. - Wyróżnialiśmy się jako studio tym, że nasza szata graficzna była bardzo interesująca i naprawdę polska - dodawał.
Jednocześnie poza produkcjami dla dzieci (najczęściej seryjnymi) Giersz ambitnie rozwijał własne projekty animacyjne, i w tym łączeniu dwóch działalności stanowił przez lata zupełny wyjątek. szczególnie, że odnosił na tym polu niezwykłe sukcesy.
Plama
REKLAMA
W roku 1960 Giersz stworzył film "Mały western", który był przełomowy nie tylko dla jego twórczości, ale i dla polskiej animacji. Artysta bowiem użył jednolitych barwnych plam do stworzenia postaci, podczas gdy dotąd wszystkie kształty były obrysowane konturem czarnej kreski.
- W Warszawie po pierwszym filmie doszedłem do wniosku, że muszę coś zmienić nie tylko w stosunku do swojej pracy, ale i stylu - wspominał Witold Giersz w audycji Polskiego Radia. - Zauważyłem, że szkice animacyjne bez takiego cienkiego, wycyzelowanego konturu są ciekawsze, bardziej dynamiczne w ruchu. Zacząłem malować postaci pędzlem wprost na celuloidzie operując kolorem - mówił Giersz.
W kolejnych latach Witold Giersz rozwinął swoją technikę, szczególnie docenioną w filmie "Czerwone i czarne" (1963). Inne ważne prace artysty to "Ladies and Gentlemen" (1964), "Koń" (1967) oraz "Intelektualista" (1969).
W latach 70. kontynuował pracę nad filmami autorskimi oraz dziecięcymi ("Dinozaury" 1963, "Kłopoty z ciepłem" 1964, "Proszę słonia" 1979) poszukując nowych technik i możliwości dla animacji. Nie ograniczał się do technik malarskich, ale próbował także technik kombinowanych, animował zwykłe przedmioty, jak na przykład serwetki w filmie "Oczekiwanie" (1962).
REKLAMA
Człowiek eksperymentów
Witold Giersz nie spoczął na laurach i dalej szukał nowych wyzwań. W swoich malarskich filmach "Rondo alla turca" (1993) i "W grocie króla gór…" (1996) łączył ilustrację muzyki z filmem dla dzieci.
W swoim ostatnim dziele z 2015 roku 88-letni, ale wciąż eksperymentujący Witold Giersz, nawiązał do malarstwa jaskiniowego.
- Mój ostatni film "Signum" malowałem na kamieniach, żeby się zbliżyć do sztuki prehistorycznej - opowiadał w audycji Anny Fuksiewicz w Polskim Radiu. - Miałem w pracowni całą masę kamieni. To było bardzo żmudne, bo żeby kolejną fazę ruchu namalować, trzeba było tę poprzednią usunąć - tłumaczył artysta.
REKLAMA
Posłuchaj
Te najróżniejsze eksperymenty formalne nie przysłoniły Gierszowi tego, co najważniejsze i przez to jego filmy mają fabułę, sens i głębię niekiedy wręcz filozoficzną. Artysta bawiąc się kolorem, opowiada o sztuce, bawiąc się ruchem, mówi o historii człowieka, przy tym wszystkim także zaskakuje dzieci i dorosłych błyskotliwą puentą.
az
REKLAMA
REKLAMA