Liga Mistrzów: etap "tylko dla orłów". Real, Chelsea, PSG i Manchester City nawiążą do pięknej historii?
Po zamieszaniu z piłkarską rebelią pod nazwą Superliga, dwie najlepsze informacje dla fanów piłki nożnej są takie, że mecze w ogóle się odbędą, a do tego w niezmienionym składzie. Chelsea, Manchester City, Paris Saint Germain i Real Madryt będą mogły nawiązać do swojej długiej i pięknej historii na tym etapie rozgrywek.
2021-04-27, 14:26
Kolejnej rewolucji nie będzie?
Powiązany Artykuł
Liga Mistrzów: spisek przed meczem Real - Chelsea? Sędzia ma rozliczyć "Królewskich" za Superligę
Rebelia się nie udała i trzeba przyznać, że większość kibiców odetchnęła z ulgą. Perspektywa rozbicia europejskiej elity na dwie ligi wzorem z koszykarskich parkietów budziła wiele kontrowersji – od sposobu ogłoszenia przez widmo zakupu kolejnego abonamentu telewizyjnego dla zwykłego widza aż do szybkiego i nagłego upadku.
Niemal trzydzieści lat temu doszło do innej piłkarskiej rewolucji. I wtedy też nie brakowało głosów sprzeciwu, mówiących o niszczeniu wieloletniej tradycji.
W miejsce istniejącego od lat 50-tych Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych powołano Ligę Mistrzów. Kontrowersje były jednak znacznie mniejsze bowiem zmiany dokonane zostały wewnątrz tych samych struktur, a dotyczyły głównie formuły rozgrywek - jak wskazuje korekta w nazwie - system pucharowy został częściowo zastąpiony ligowym.
REKLAMA
- Superliga nie powstanie, bo trwa od wielu lat [KOMENTARZ]
- UEFA potępiła projekt Superligi. "My jesteśmy europejską piłką, oni - nie"
- Superliga reaguje na wycofanie się klubów z Anglii. "Podjęły decyzję w wyniku presji"
- "Superliga umiera". Media ogłaszają "koniec wojny domowej" w futbolu
W pierwszym sezonie - 1992/93 - udział wzięło ośmiu krajowych mistrzów podzielonych na dwie grupy. Ich zwycięzcy awansowali bezpośrednio do finału. Już rok później półfinały zadebiutowały w najważniejszej lidze świata. Mecze zostały rozegrane na boiskach zwycięzców grup, rewanżów nie przewidziano. Gospodarze - FC Barcelona i AC Milan - solidarnie ten atut wykorzystali, awansując do decydującego meczu.
Od sezonu 1994/1995 półfinały mają już formułę znaną do dziś – mecz i rewanż.
Prezydent ze „Złotą Piłką”
Wtedy na tym etapie rozgrywek zadebiutowało też PSG. Najmłodszy z grona tegorocznych półfinalistów znalazł się tam przed bardziej doświadczonymi City, Chelsea i Realem. Klub z Paryża został założony w 1970 roku, a więc czternaście lat po tym, jak „Królewscy” po raz pierwszy zdobyli Puchar Mistrzów w jego premierowej edycji.
REKLAMA
Paryżan do sukcesów prowadził duet Rai – George Weah. W 1995 roku nie sprostali w półfinałowej batalii AC Milan, ale już kilka miesięcy później ten drugi został piłkarzem zespołu z Mediolanu. Miał też szczęście, bo „France Football” zmieniło właśnie zasady przyznawania „Złotej Piłki”. Od teraz zdobyć mógł ją także zawodnik spoza Europy, grający w klubie ze Starego Kontynentu. Historyczne trofeum przypadło właśnie Liberyjczykowi. Odchodząc z Parc Des Princes nie spodziewał się z pewnością, że prędzej zostanie prezydentem swojego kraju, niż jego były klub ponownie znajdzie się w ½ finału Ligi Mistrzów.
PSG niespodziewanie czekało na kolejny awans na tak daleki etap aż ćwierć wieku. Już z Ibrahimoviciem, Neymarem czy Mbappe przez cztery kolejne sezony odpadali w ćwierćfinałach, a następne trzy o rundę wcześniej. Impas przełamali dopiero rok temu na neutralnym gruncie, pokonując najpierw Atalantę a potem RB Lipsk, by dopiero w finale ulec Bayernowi Monachium, z Robertem Lewandowskim. George Weah już od dwóch lat był wówczas głową państwa w Liberii.
Groclin o Milę lepszy od Manchesteru City
Do dziś najważniejszym międzynarodowym trofeum w gablocie Manchesteru City pozostaje Puchar Zdobywców Pucharów, po wygranym 1:0 finale z Górnikiem Zabrze w 1970 roku. Wraz z końcem lat 70-tych nastąpił regres ulubieńców niebieskiej części Manchesteru. Jego zwiastunem było odpadnięcie w pierwszej rundzie Pucharu UEFA 1977/78 z Widzewem Łódź.
REKLAMA
Gdy już w XXI wieku „Citizens” wrócili do tych rozgrywek, napotkali z kolei na Groclin Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski. Nicolas Anelka i spółka mieli niezły ubaw, gdy zobaczyli stadion w Wielkopolsce, który początkowo wzięli za arenę treningową. Wkrótce mieli także na długo popamiętać rzut wolny Sebastiana Mili i w konsekwencji sensacyjny awans Polaków.
Kilkanaście lat później podpoznański twór gra jednak w klasie o okręgowej, zaś City po raz drugi wystąpią w półfinale Ligi Mistrzów.
Za pierwszy razem, w sezonie 2015/2016, o odpadnięciu z Realem Madryt rozstrzygnął jeden gol samobójczy. Później nie do przejścia okazywała się faza ćwierćfinałowa. Dodatkowym smaczkiem jest też ostatnia szansa na europejskie trofeum dla legendy – Sergio Aguero, który po sezonie odchodzi z klubu.
REKLAMA
"Królewskie” tradycje
Prawdziwym weteranem na etapie półfinałów jest Real Madryt. Gdy pierwszy raz znalazł się tam w sezonie 1997/98, skończyło się zdobyciem trofeum. Podobnie dwa lat później. Wtedy rywalem „Królewskich” w drodze do finału był Bayern Monachium. Przebłysk geniuszu dał wspomniany Nicolas Anelka, zdobywając dwa gole, dodajmy, że jedyne w tych barwach. W finale Real nie miał litości dla Valencii, wygrywając 3:0, choć mógł być pełen obaw, bowiem Gaizka Mendieta i koledzy wcześniej m.in. pokonali 4:1 FC Barcelonę.
Rok później w półfinale doszło do udanego rewanżu Bawarczyków, którzy w finale również pokonali, tym razem po karnych, Valencię.
Do chlubnych tradycji „Królewscy” powrócili w sezonie 2001/2002. Najpierw ograli Barcelonę, a w finale Bayer Leverkusen. Przeciwko jednym i drugim trafiał obecny szkoleniowiec ekipy z Santiago Bernabeu – Zinedine Zidane. Ten drugi gol to dziś część historii futbolu.
REKLAMA
Francuza i kolegów nie zabrakło w najlepszej czwórce również rok później. Byli tam rodzynkiem w zdominowanej przez Serie A rywalizacji. Okazali się gorsi od Juventusu Turyn, ale to w drugiej parze doszło do jednej z najbardziej kuriozalnych sytuacji w historii rozgrywek.
Mierzyły się tam Inter Mediolan i AC Milan – kluby nie tylko z jednego miasta, ale też na co dzień użytkujące ten sam obiekt – San Siro zwany też stadionem im. Giuseppe Meazzy. Oba mecze zakończyły się remisami – 1:1 i 0:0 i do finału awansował Milan dzięki... bramce zdobytej na wyjeździe! A przecież dwukrotnie grano w tym samym miejscu. Zadecydował gol Andrija Szewczenki, gdy formalnym gospodarzem był Inter.
Real Madryt w najlepszej czwórce Ligi Mistrzów znalazł się ponownie w 2011 roku. Na Santiago Bernabeu obejrzeliśmy wówczas popis Leo Messiego i jego dwa gole, które w praktyce załatwiły awans Barcelonie.
REKLAMA
Dwa lata później jeszcze większy show dał Robert Lewandowski. „Królewscy” ponownie zameldowali się w półfinale i byli faworytami dwumeczu z Borussią Dortmund. Cztery gole polskiego snajpera sprawiły jednak, że od tego meczu będzie on stale numerem jeden na transferowej liście życzeń swojej ofiary.
Bez precedensu pozostaje mimo to wyczyn Realu, który w sezonach od 2010/2011 do 2017/2018 nieprzerwanie kwalifikował się do półfinałów najważniejszych klubowych rozgrywek. Tę świetną passę przerwał dopiero Ajax Amsterdam, a rok później udanie kontynuował Manchester City, eliminując „Królewskich” już na etapie 1/8 finału. Karim Benzema i koledzy wracają do najlepszej czwórki po przerwie, która jak na madryckie standardy trwała bardzo długo.
Chelsea lepiej bez Mourinho
Kiedy w 2004 roku Jose Mourinho sensacyjnie zdobywał Puchar Mistrzów z FC Porto, jego przyszły klub – Chelsea – również osiągał historyczny sukces – po raz pierwszy grał w półfinale tych rozgrywek. Wynik ten mieli powtórzyć już razem w sezonach 2004/2005 i 2006/2007. Za każdym razem na drodze do decydującej batalii stawał Liverpool.
REKLAMA
„The Special One” został zwolniony we wrześniu 2007 roku, a jego byli podopieczni już pod wodzą Avrama Granta ponownie w walce o finał spotkali się z „The Reds”. Tym razem rewanż się udał, choć rywalizacja tradycyjnie toczona była „na styku”.
Podobnie jak finał z Manchesterem United. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były karne i gdyby tylko nie przewrócił się w nich John Terry, to Chelsea na pierwszy Puchar Mistrzów w historii czekałaby o pięć lat krócej.
Emocji nie zabrakło także w sezonie 2008/2009. Po remisie 0:0 na Camp Nou, w rewanżu Chelsea przez ponad 80 minut prowadziła, ale wtedy kapitalny strzał Andresa Iniesty dawał awans Barcelonie. Wcześniej, a nawet później, nie brakowało sędziowskich kontrowersji, a nawet skandali, ale spotkanie rozgrywano długo przed czasami VAR-u.
Udany rewanż nastąpił za trzy lata. W walce o finał najpierw na Stamford Bridge Chelsea wygrało 1:0. W rewanżu „Barca” prowadziła już 2:0, gdy najpierw gol Ramiresa, a potem pamiętna solowa akcja Fernando Torresa, dały awans przyjezdnym.
REKLAMA
„The Blues” w finale pokonali po rzutach karnych Bayern Monachium i jedyny raz w historii zdobyli trofeum. Ostatni raz Chelsea w najlepszej czwórce Europy to ponownie czasy Jose Mourinho. W sezonie 2013/2014 lepsze okazało się jednak Atletico Madryt.
Liga Mistrzów nie do ruszenia?
Na świecie wciąż panuje koronawirus, w futbolu próbowano dokonać zamachu stanu, a Liga Mistrzów stoi jak stała i niezmiennie od trzydziestu lat dostarcza kibicom emocji na najwyższym poziomie.
W środowe, a od pewnego czasu także wtorkowe, wieczory warto zasiąść przed telewizorem, bo można na boisku zobaczyć geniusza jak Lewandowski, Messi czy Neymar, a czasem nawet przyszłego prezydenta.
REKLAMA
MK
Pary półfinałowe Ligi Mistrzów:
Wtorek, 27 kwietnia
Real Madryt - Chelsea FC - pierwszy mecz 27 kwietnia, godzina 21.00 (rewanż 5 kwietnia)
Środa, 28 kwietnia
Paris Saint-Germain - Manchester City - pierwszy mecz 28 kwietnia, godzina 21.00 (rewanż 4 kwietnia)
Wyniki i program ćwierćfinałów Ligi Mistrzów 2020/2021:
REKLAMA
Manchester City - Borussia Dortmund 2:1
Real Madryt - Liverpool 3:1
Bayern Monachium - Paris Saint-Germain 2:3
FC Porto - Chelsea Londyn 0:2
Wtorek, 13 kwietnia
Paris Saint-Germain - Bayern Monachium 0:1 (3:3 w dwumeczu)
Chelsea Londyn - FC Porto 0:1 (2:1 w dwumeczu)
Środa, 14 kwietnia
Liverpool - Real Madryt 0:0
Borussia Dortmund - Manchester City 1:2
FINAŁ - 29 maja w Stambule
REKLAMA
REKLAMA