Zmarł Andrzej Mularczyk. To on stał za sukcesem "Samych swoich"
Andrzej Mularczyk miał 94 lata. Był twórcą wielu reportaży i słuchowisk Polskiego Radia - w tym powieści radiowej "W Jezioranach". To on stoi za sukcesem kultowej peerelowskiej komedii "Sami swoi" i poruszającego serialu "Dom".
2024-06-22, 06:00
"Bycie reporterem to jest niestety przekleństwo"
Ojciec Mularczyka był oficerem Wojska Polskiego, natomiast matka miała wykształcenie muzyczne i grała na fortepianie. Jego bratem był Roman Bratny - autor słynnej powieści "Kolumbowie. Rocznik 20".
Pierwszy tekst Mularczyka został anonimowo opublikowany w 1943 roku na łamach konspiracyjnego miesięcznika "Dźwigary".
Posłuchaj
- Wojna tak się po mnie przejechała, że wycofałem się w głąb siebie i przestraszony tym światem, tym życiem, utkwiłem we własnej wyobraźni. W końcu zrozumiałem, że muszę w jakiś sposób wyjść temu światu naprzeciw, bo inaczej pozostanę w jakimś zamknięciu, w jakiejś swojej osobności. Tak zostałem skazany na drogę reportera – wspominał Andrzej Mularczyk w audycji "Rozdroża kultury".
Posłuchaj
Po II wojnie światowej pisarz rozpoczął studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim - ukończył je w 1955 roku. Jednocześnie od 1949 roku jego reportaże zaczęły się regularnie ukazywać na łamach ówczesnych czasopism, między innymi tygodnika "Świt".
REKLAMA
- Bycie reporterem to jest niestety przekleństwo i wybór taki jak pójście do zakonu. Autor musi najpierw zdobyć swojego bohatera, wejść w jego los. Reporter odpowiada za los bohatera i niczego nie może dodać do jego historii - mówił Andrzej Mularczyk na antenie Polskiego Radia. - Może jedynie coś ująć, aby zdramatyzować jego historię. W jakimś sensie autor jest też zobligowany do czekania, czy po kropce, którą postawił na końcu swojej pracy, los jeszcze czegoś w życiu tego bohatera nie dopisze - dodał.
Swoją pierwszą książkę z gatunku literatury faktu pisarz wydał w 1963 roku - były to "Metryki do wglądu", które napisał wspólnie z Krzysztofem Kąkolewskim. Pięć lat później ukazało się dzieło "Co się komu śni", w którym Mularczyk zawarł historie ludzi, którzy przeżyli II wojnę światową. Pokazał, w jaki sposób wybrani obywatele Polski radzą sobie z traumą wojenną i jak próbują na nowo odbudować swoje życie w komunistycznej rzeczywistości.
Już nie piórem, lecz mikrofonem
W 1953 roku Mularczyk nawiązał współpracę z Polskim Radiem, a dwa lata później został jego pracownikiem.
- Prowadziłem taką audycję "Kropka, ale nie koniec". Były to takie spotkania reporterów, którzy wyznawali słuchaczom zdarzenia, których z jakichś różnych powodów dotąd nie opisali, nie przedstawili - wspominał Andrzej Mularczyk w audycji Haliny Szopskiej z cyklu "W pracowni pisarza". - Jednocześnie realizowałem liczne reportaże dźwiękowe. Pierwsze kroki w słuchowisku radiowym stawiałem pod koniec lat 50. - dodał.
REKLAMA
Posłuchaj
Mularczyk jest autorem kilkudziesięciu słuchowisk zrealizowanych dla Teatru Polskiego Radia - jednym z nich jest "W Jezioranach", nadawane cyklicznie od 1960 roku do czasów współczesnych. Audycja przedstawia perypetie rodziny Jabłońskich oraz ich otoczenia - nauczycieli, rolników, strażaków, mieszkających we wsi Jeziorany.
- Pewnego dnia do mojego domu zapukała sąsiadka, Zofia Posmysz. Zlecono jej stworzenie nowego zespołu redakcyjnego do napisania powieści przedstawiającej środowisko wiejskie, a jednocześnie będącej w jakimś sensie wentylem bezpieczeństwa dla ówczesnych władz po 1956 roku - powiedział Andrzej Mularczyk w audycji "Kultura przy kawie".
Scenarzysta wspomniał, że Zofia Posmysz zaproponowała mu współtworzenie słuchowiska. Mularczyk nie odpowiedział swojej rozmówczyni od razu, ale poprosił o czas do namysłu.
- Nazajutrz rano, gdy Zosia się zgłosiła po moją odpowiedź, powiedziałem jej: "Dobrze Zosiu, ale tylko na rok". Od tamtej chwili minęło 60 lat - powiedział pisarz w audycji Martyny Podolskiej.
REKLAMA
Posłuchaj
Twórca dwukrotnie został laureatem prestiżowego międzynarodowego konkursu Prix Italia, będącego radiowym odpowiednikiem Oscarów. Nagrody otrzymał za słuchowiska: "Z głębokości wód" oraz "Cyrk odjechał, lwy zostały".
Na dużym i srebrnym ekranie
Mularczyk był także związany z kinematografią. W roli scenarzysty zadebiutował pod koniec lat 50., jednak jego największym sukcesem było opracowanie fabuły do komedii "Sami swoi" w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego.
- Po premierze okazało się, że kolejki do nieistniejącego już kina Moskwa ciągnęły się Puławską do następnych ulic. W pierwszym okresie eksploatacji filmu obejrzało go osiem milionów osób. Było to porażające zarówno dla autorów, aktorów, jak i dla całej kinematografii - wspominał Andrzej Mularczyk w audycji Małgorzaty Raduchy "Kultura przy kawie".
Posłuchaj
W 1974 roku powstała kontynuacja "Samych swoich" - "Nie ma mocnych". Trzy lata później ukazała ostatnia część trylogii - "Kochaj albo rzuć". W latach 70. i 80. Mularczyk napisał scenariusze to takich filmów, jak: "Głowy pełne gwiazd" (1974) Janusza Kondratiuka, "Niespotykanie spokojny człowiek" (1975) Stanisława Barei czy "Wyjście awaryjne" (1982) Romana Załuskiego. W 2007 roku współpracował z Andrzejem Wajdą przy filmie "Katyń", a w 2016 przy obrazie tego samego reżysera - "Powidoki".
REKLAMA
Mularczyk jest autorem scenariuszy wielu popularnych polskich seriali. Jednym z pierwszych był "Dom" Jana Łomnickiego, emitowany na antenie Telewizji Polskiej. Przedstawiał on powojenne losy mieszkańców warszawskiej kamienicy przy ulicy Złotej, przeplatane fragmentami z ówczesnych kronik filmowych.
- To było największe wyzwanie mojego życia, jeśli chodzi o historię zawartą w obrazach, a nie w tekście - mówił Andrzej Mularczyk w audycji "Kultura przy kawie". - Ta opowieść sama zaczęła nas nieść na swoim grzbiecie. Postacie przecież u nas przeżywają pewne przemiany, są ofiarami historii, a jednocześnie niektórzy z nich pomagają tę historię budować - dodał.
Scenarzysta pracował również na planie seriali "Rodzina Połanieckich" (1978) oraz "Blondynka" (2010).
jb/im/kormp
REKLAMA
REKLAMA