Arogancja za ordery. Przypadek komisarza Reyndersa. Felieton Miłosza Manasterskiego

Komisarz UE ds. sprawiedliwości Didier Reynders swego czasu jako belgijski polityk otrzymał z rąk polskich prezydentów dwa znaczące wyróżnienia. Teraz poczuł się uprawniony, by dyscyplinować polskiego premiera - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

2021-06-11, 23:25

Arogancja za ordery. Przypadek komisarza Reyndersa. Felieton Miłosza Manasterskiego
Komisarz UE ds. sprawiedliwości Didier Reynders. Foto: PAP/EPA/JEAN-FRANCOIS BADIAS/POOL

Powiązany Artykuł

pmm 1.jpg
Premier: nie zamierzam wycofywać wniosku do TK ws. hierarchii prawa krajowego i unijnego

Kiedy w maju 2004 r. Polska stawała się członkiem Unii Europejskiej, radość w naszym kraju była powszechna. Nieliczni sceptycy, którzy ostrzegali, że nie trafiliśmy jeszcze do raju, byli traktowani jako ludzie niespełna rozumu. Trwał w najlepsze festiwal euroentuzjazmu i nikt w poważnej debacie nie próbował odpowiedzieć na pytanie, ile na tym interesie możemy stracić.

Wmawiano nam, że decyzję o naszym przyjęciu przez pozostałe kraje członkowskie mamy traktować jako pewnego rodzaju zadośćuczynienie za pozostawienie przez dziesięciolecia za Żelazną Kulturą. Tłumaczono, że europejscy przywódcy, którzy z uśmiechem witają Polskę w elitarnym klubie, kierują się w stosunku do nas solidarnością i altruizmem. Nikt nie wspominał, że wchodzimy do tego klubu, po to, by go sprzątać i podawać drinki.

Naiwność nasza nie miała granic - zwłaszcza po wejściu do strefy Schengen. A może po prostu Polacy z natury dobroduszni i prostolinijni, nie wypatrują zewsząd oszustwa i cynizmu? Staraliśmy się docenić gesty i działania zachodnich polityków, nie dopatrując się w nich podstępu. Wśród odznaczonych przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Wielkim Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą w 2015 r. znalazł się obecny komisarz UE ds. sprawiedliwości Didier Reynders. Według uzasadnienia Krzyż Komandorski otrzymał m.in. za wsparcie przemian demokratycznych w Polsce. W tym samym roku prezydent Andrzej Duda nadał Reyndersowi jeszcze wyższe odznaczenie - Krzyż Wielki Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Dzisiaj za te honory Didier Reynders odwdzięcza się niebywałą arogancją. Co ciekawe, informacji o tak cennych polskich odznaczeniach nie można znaleźć w biogramie Reyndersa na Wikipedii (są one jedynie w polskojęzycznej wersji). Nie jest to jednak kwestia skromności. W dużo obszerniejszych biogramach na stronach angielskich, niemieckich czy francuskich znajdziemy informacje o wcześniejszych i późniejszych o honorach Reyndersa. Czy komisarz uważa ordery Rzeczypospolitej za pośledniejsze od niemieckich, czy luksemburskich i niegodne wzmianki? Nie możemy zweryfikować tego na oficjalnej stronie polityka, albowiem nie działa…

REKLAMA

Powiązany Artykuł

1200_Dera_PAP.jpg
"Nadrzędność prawa krajowego nad unijnym to norma". Dera o wniosku premiera do TK

Nie o ordery jednak tu chodzi, ale ordynarność. Didier Reynders za pośrednictwem mediów przekazał polskiemu rządowi informacje, że wysłał do naszego premiera i ministra sprawiedliwości list w sprawie wniosku złożonego do Trybunału Konstytucyjnego. Między frytkami z majonezem i kuflem piwa, komisarz Reynolds przekazał mediom, co ma Polakom do powiedzenia, trzymając z daleka od siebie dyplomację i kurtuazję. Ciekawe, czy postąpiłby tak wobec Angeli Merkel albo Marka Rutte?

Skandaliczna forma to jedno, treść jest jednak bardziej wstrząsająca. Kilka miesięcy temu premier Mateusz Morawiecki we wniosku do Trybunału Konstytucyjnego napisał, że przepisy prawa unijnego, które umożliwiają między innymi odstąpienie od stosowania polskiej konstytucji i kontrolę przez sądy niezawisłości sędziów, budzą istotne i daleko idące wątpliwości konstytucyjne. Mateusz Morawiecki stwierdził, że zastrzeżenia budzi m.in. przepis prawa unijnego, który uprawnia sąd do kontroli niezawisłości sędziów powołanych przez prezydenta oraz uchwał Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie powołania sędziów. Trybunał Konstytucyjny jeszcze nie wypowiedział się w tej fundamentalnej sprawie, ale jak widać komisarz Reynders i jego szefowa Ursula von der Leyen już mają złe przeczucia. Zapewne dlatego, że wcześniej sądy Niemiec i Francji także uznały wyższość własnego krajowego prawa nad traktatowym.

Komisarz Reynders w złości zapomniał, że wcześniej eurokraci kwestionowali także sam polski Trybunał Konstytucyjny. Teraz nie chodzi o to, że Trybunał zły, tylko pytanie jest złe. Reynders mówi wprost: Polacy - w ogóle się o to nie pytajcie! Nikogo! Premier ma zaraz wycofać wniosek i przestać się zastanawiać co może, a czego nie może zrobić w Polsce Komisja Europejska, TSUE czy europarlament. Po co nam jakaś suwerenność, skoro mamy już Unię Europejską i takich mądrych komisarzy, jak choćby sam Reynders?

Powiązany Artykuł

Unia europejska parlament europejski free shutt 1200 .jpg
"Mają jeden cel - obronę zasady nadrzędności prawa unijnego". Cedro o ostatnich działaniach KE

Jeśli ktoś do tej pory wierzył, że akt przyjęcia krajów Europy Środkowej do UE miał charakter etyczny, to prawdopodobnie komisarz ostatecznie uświadomił mu, że jednak nie. Wiele krajów tzw. Starej Europy w tej kwestii miało złe intencje. Nie było ich celem przyjęcie Polski, Węgier czy Słowacji do UE jako pełnoprawnych członków, równych pomiędzy równymi. Reynders mówi krótko: jesteście w Unii Europejskiej tylko gośćmi, a jako goście macie się słuchać nas, założycieli. To my jesteśmy UE i my mówimy, co gościom zza Odry wolno, a czego nie wolno. Jakieś wasze tubylcze prawo nas interesuje. A jak nie będziecie się słuchać, to zobaczycie…

REKLAMA

A co niby zobaczymy? Nie pierwsze to pogróżki i nie ostatnie. Neokolonialne zapędy brukselskich elit jak dotąd skutecznie hamują polskie władze. A politycy tacy jak Didier Reynders czy Frans Timmermans nie potrafią zrozumieć swojej sytuacji. Przez lata przyzwyczajeni do przyjmowania z sympatią i szacunkiem nad Wisłą, doceniani nawet na wyrost, nabrali przekonania, że wystarczy tupnąć, huknąć i Polacy położą uszy po sobie.

Ale z Polakami wcale nie jest tak łatwo. Przekonali się o tym wszyscy, którzy próbowali nami rządzić w przeszłości. Radziliśmy sobie w dużo bardziej dramatycznych sytuacjach. Tym bardziej poradzimy sobie teraz, kiedy przekonaliśmy się, że belgijska czekolada, wcale nie jest lepsza od polskiej, o frytkach i majonezie nawet nie wspominając.


Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej