85 lat temu ruszył pierwszy wyścig o GP Węgier

- Wyobraźcie sobie Grand Prix Nowego Jorku, które odbywa się w Central Parku, a zrozumiecie jak wspaniały musiał być ten wyścig z 1936 roku i jak wspaniałe mogło się stać współczesne Grand Prix Węgier. 21 czerwca, 85 lat temu, odbył się pierwszy wyścig GP w kraju naszych bratanków.

2021-06-21, 05:00

85 lat temu ruszył pierwszy wyścig o GP Węgier
Wyścig Formuły 1. Foto: screen/TT

Początki stworzenia cyklu GP sięgają końca XIX wieku. W 1894 zorganizowano pierwszy wyścig, szalejących czterokołowych maszyn. Z początku były to rajdy pomiędzy miastami. Odbywały się na lokalnych drogach. Niestety tego typu zawody pociągały za sobą dosyć dużą liczbę tragicznych wypadków. Ich ofiarami stawali się kierowcy oraz widzowie. W związku z tym postanowiono nieco zmienić formułę. Uznano, że bezpieczeństwo jest priorytetem i zaczęto organizować wyścigi na zamkniętych torach, gdzie kibice pozostawali w dużej odległości od ścigających się bolidów. Wytypowano kilka tego typu miejsc. W ten sposób powstał pierwszy w historii cykl zawodów, który przyjął nazwę Grand Prix. Inauguracyjna edycja miała miejsce w 1906 roku.

Zwycięzcą został kierowca z kraju Tokaju

Młody Węgier, Ferenc Szisz od urodzenia interesował się samochodami. Udało mu się realizować swoją pasję jako mechanik, w zakładach francuskiego Renault. Pracodawcy zwrócili uwagę na jego duży talent, w czasie kiedy dokonywał sprawdzenia bolidów, na zakładowym torze samochodowym. Zaproponowano mu występ w pierwszym wyścigu, nowo powołanego do życia, cyklu Grand Prix. Zawody odbyły się we Francji, na kultowym dzisiaj torze, Le Mans. Ścigano się na dystansie 1238,16 kilometrów. Zwycięzca przejechał trasę w 12 godzin, 14 minut oraz 7 sekund. Był nim Ferenc Szisz. Wygrana uczyniła go jednym z najsławniejszych rajdowców tamtego okresu. 32 letni Węgier w nagrodę otrzymał kwotę 45 000 franków, co było bardzo dużą sumą pieniędzy. Dodatkowo uzyskał francuskie obywatelstwo.

- Kiedy 27 czerwca 1906 Ferenc Szisz przekroczył linię mety po 1238 kilometrach w swoim Renault, za nim i jego mechanikiem czekał dwudniowy rajd piekielny po zakurzonych zboczach i lepkim asfalcie. Ale wysiłek się opłacił: kierowca wyścigowy o węgierskich korzeniach przechodzi do historii jako zwycięzca pierwszego Grand Prix sportów motorowych, a jednocześnie ustanawia legendę Le Mans - napisano o zwycięzcy na news.michelin.de.

Kraj naszych bratanków podjął starania o organizację zawodów GP

Rząd w Budapeszcie, rozpoczął zakrojoną na wielką skalę, akcje mającą na celu zorganizowanie zawodów na terenie Węgier. Jednak nawet Szisz, nie mógł wyprosić, na europejskich władzach automobilizmu, zgody na przeprowadzenie rajdu. Mimo wszystko, nasi bratankowie, nie ustawali w dążeniu do przeprowadzenia wyścigu. Przygotowali nawet tor samochodowy, w Parku Ludowym, w centrum stolicy, Budapeszcie. Wyznawali zasadę, jak w przysłowiu, że „kropla drąży skałę”. Dzięki temu podejściu, udało im się wymóc, na osobach podejmujących decyzję w sprawie miejsc gdzie będą rozgrywane poszczególne zawody GP, żeby rajd rozegrano w ich państwie.

REKLAMA

Organizatorzy bardzo starali się, aby debiut wypadł okazale. Przygotowali dosyć trudną trasę. W samym centrum Budapesztu. Była praktycznie złożona z samych zakrętów. Jedyna prosta, o długości 750 metrów, była miejscem gdzie usytuowano linię startu i mety. Tor uznany został za bardzo techniczny. Był dużym wyzwaniem dla konstruktorów samochodów. Bo aby nie wypaść z trasy, bolidy musiały być bardzo dobrze wyważone.

- Nadchodząca niedziela ma być węgierskim świętem, ponieważ ma być kamieniem milowym epoki, która doprowadzi nas do przyłączenia się do krajów, które mogą nazywać się cywilizowanymi na sposób motoryzacyjny - napisano na łamach jednej z gazet węgierskich.

W zawodach wzięło udział pięciu konstruktorów samochodów. Alfa Romeo, Maserati, Auto Union, Mercedes Benz oraz Ford. Wystartowało 18 zawodników reprezentujących osiem krajów. Rywalizacja była bardzo ciekawa. Prowadzenie objął niemiecki kierowca Rudolf Caracciola. Jednak jego Mercedes zepsuł się na 26 okrążeniu. Przodownictwo przejął zawodnik Auto Union, reprezentant naszych zachodnich sąsiadów Bernd Rosemeyer. Z tyłu napierał Włoch, Tazio Nuvolari, na Alfa Romeo. Kilka kilometrów przed metą udało mu się wyprzedzić lidera i z 14 sekundową przewagą zameldować się jako pierwszy na finiszu wyścigu. 100 000 tłum kibiców oklaskiwał kierowcę z Półwyspu Apenińskiego. Tym samym przełamał on kilkuletnią hegemonię pojazdów produkowanych w Niemieckiej Rzeszy.

Tak opisał piękno tego wyścigu, węgierski dziennikarz Peter Orosz, na łamach jalaponik.com:

REKLAMA

- Wyobraźcie sobie Grand Prix Nowego Jorku, które odbywa się w Central Parku, a zrozumiecie, jak wspaniały musiał być ten wyścig z 1936 roku i jak wspaniałe mogło się stać współczesne Grand Prix Węgier.

W planach były następne zawody. Jednak wywołana przez Niemców druga wojna światowa pokrzyżowała plany. Tor w Parku Ludowym uległ zapomnieniu. Dopiero po wyzwoleniu zaczęto organizować w nim zawody amatorskie.

Na początku lat osiemdziesiątych, dwudziestego wieku, idea Grand Prix Węgier powróciła

Ówczesny prezydent Formula One Administration, Brytyjczyk Bernie Ecclestone, podjął próby zorganizowania GP za „Żelazną kurtyną”. Rozmowy z Sowietami, Chinami, a także Jugosławią nie przyniosły rezultatu. I wtedy wrócił pomysł reaktywowania GP Węgier. Władze komunistyczne, państwa znad Balatonu, podjęły rozmowy. I tak powstał pomysł wybudowania niedaleko Budapesztu, w Dolinie Trzech Źródeł, toru wyścigowego. Jego projektant, Istvan Papp zaproponował rozwiązanie, w którym większość śledzących zawody kibiców, będzie mogła obserwować cały tor. To jednak spowodowało, że jest on bardzo kręty. Nie ma gdzie rozwinąć na nim szybkości.

Historia zakreśliła koło. Po 115 latach od zwycięstwa Węgra w pierwszym GP, 85 po debiutanckim GP w Budapeszcie, który zostały przerwane na następnych 50, ruszyły GP na Hungaroringu.

REKLAMA

A w nich piętnaście lat temu zadebiutował Polak. Był nim Robert Kubica. W swoim pierwszym wyścigu zajął siódme miejsce, jednak po ważeniu wykonanym po zakończeniu zawodów okazało się, iż BMW-Sauber naszego reprezentanta, jest dwa kilogramy lżejsze od minimalnej, regulaminowej, wagi pojazdu. W rezultacie tej niedowagi został zdyskwalifikowany.

- Zadebiutowałem w Formule 1 w Grand Prix Węgier w 2006 roku i był to mój pierwszy wyścig, w którym uczestniczyłem mając 12 lat w 1997 roku - wspominał polski kierowca na portalu polskieradio24.pl.

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej