34-letni agent Tomek już na emeryturze
Polski James Bond zdradza swoje tajemnice. O kobietach, które rozpracowywał mówi: w oczach mają tylko kasę. Agent CBA w stanie spoczynku pobiera połowę pensji – 4 tys. zł. – informuje „Super Express”.
2010-11-30, 11:47
Wkrótce ukaże się książka o przygodach agenta, stąd w prasie liczne artykuły o agencie, a nawet sesja zdjęciowa na motocyklu.
Były agent CBA posiłkujący się pseudonimami Tomasz Małecki i Tomasz Piotrowski, stał się sławny na cały kraj po akcjach, w których rozpracowywał posłankę Beatę Sawicką i celebrytkę Weronikę Pazurę.
Obecnie pobiera emeryturę, czeka na propozycje ciekawej pracy – pisze prasa. Według „Super Expressu” jego obecne pobory to 4000 złotych.
Sesja zdjęciowa
Skończył najwyraźniej z anonimowością: dla „Newsweeka” zgodził się na sesję zdjęciową. A 10 grudnia w księgarniach ma ukazać się książka opisująca jego losy: „Agent. Tomek. Spowiedź” (autorem jest Piotr Krysiak, wydaje ją Wydawnictwo Akapit Warszawa). Już teraz ciekawe szczegóły z jego życia zdradzają m.in. Newsweek, Rzeczpospolita, Super Express.
REKLAMA
Dzieciństwo w bloku, pływalnia i policja
Zanim trafił do CBA agent Tomasz pracował jako policjant, rozpracowywał handlarzy narkotyków i bronią. Pomagał BOR chronić m.in. Jerzego Buzka i zakuwał w kajdanki Andrzeja Leppera. Mówi, że w tamtym czasie współpracował z dawnym obecnym szefem CBA, Pawłem Wojtunikiem.
Wcześniej w szkole trenował pływanie – nawet po kilka godzin dziennie. - Na basenie znałem każdy odprysk na kafelku. Organizm nie wytrzymywał obciążeń. Ale rzucałem pawia i pływałem dalej - wspomina. Mieszkał w 10-piętrowym bloku we Wrocławiu.
W 2002 roku Tomek robi kurs na przykrywkowca (agenta) – pisze „SE”: z kilkusetosobowej grupy kurs przeszło tylko dwóch najlepszych. Wymyślił sobie dwie tożsamości - Tomasz Małecki i Tomasz Piotrowski, wyrobił dokumenty i ruszył do pracy.
W oczach mają tylko kasę
Agent deklaruje, że „nie spał” ani z Weroniką Marczuk-Pazurą, ani z Beatą Sawicką. – Przecież nie jestem takim desperatem – cytują jego wypowiedź media.
REKLAMA
Obie kobiety wspominają, że starał się je uwieść. – Robił maślane oczy – pisze Weronika Pazura w książce „Chcę być jak agent”. A Beata Sawicka mówi, że przekraczał barierę intymności. I że wzruszały ją opowieści o jego trudnym dzieciństwie.
– Dla kobiet, które rozpracowywałem liczyła się tylko kasa. Dlatego się ze mną zadawały – tłumaczy te znajomości on sam.
Ze wspomnień agenta wynika, że do czasu podjęcia pracy w CBA nie miał szczególnie dużego doświadczenia z kobietami. Prozaiczne początki, 16 lat, rodzice za ścianą, starsza od niego doświadczona dziewczyna, później długi, dziewięcioletni związek. Na koniec też proza - ona zdradza go z kolegą – pisze „Newsweek”.
Jeden z kolegów, co prawda niechętnie do niego nastawiony, wspomina, że koleżanki wołały na niego "Psikuta" (postać z filmu "Chłopaki nie płaczą").
REKLAMA
Rozpracowywał byłego prezydenta
Akt oskarżenia przeciw Beacie Sawickiej poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów. Jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Grozi jej do 10 lat więzienia.
Weronice Marczuk śledczy postawili zarzut powoływania się na wpływy oraz żądania i wzięcia łapówki w zamian za pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu procesu prywatyzacyjnego Wydawnictw Naukowo-Technicznych.
Agent Tomek prowadził też akcję, która dotyczyła byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego żony Jolanty. Z tej operacji nic nie wyszło.
Jesienią 2009 r. agent Tomek został zdekonspirowany i musiał przejść do pracy za biurkiem w CBA. W połowie września ogłosił, że idzie na emeryturę.
REKLAMA
agkm, SE/rp.pl/Newsweek
REKLAMA