Eksperci: zamknięcie gospodarki z powodu nowej fali COVID-19 powinno być na poziomie powiatów
Przedsiębiorcy na tyle przyzwyczaili się żyć z pandemią, że nawet lokalne zamknięcia gospodarki jesienią nie powinny zaszkodzić tym, którzy wrócili do dobrej kondycji sprzed pandemii. Są jednak takie branże, jak np. hotelowa czy eventowa, dla których nawet najmniejsze ograniczenie aktywności, będzie katastrofą. Na pewno jedynym akceptowalnym rozwiązaniem są lock downy lokalne, w powiatach, gdzie najmniej mieszkańców zaszczepiło się przeciwko COVID-19 - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Sławomir Dudek z Forum Obywatelskiego Rozwoju i SGH oraz Marek Kłoczko dyrektor generalny Krajowej Izby Gospodarczej.
2021-08-20, 10:00
Posłuchaj
Według badania firmy Indikator, choć 68 proc. pracodawców spodziewa się jesienią twardego lock downu, to jednak wielu wierzy, że to nie zaszkodzi działalności ich firm.
- Głównym znakiem zapytania w tej kwestii pozostaje oczywiście sam rozwój pandemii (…). Ponieważ jesteśmy w ogonie szczepień na tle innych krajów Europy, to "twarde" zamknięcia pozostaje bardzo realne, tyle że tego typu restrykcje mogą być nieskuteczne, chociażby jeśli chodzi o noszenie maseczek - mówił dr Sławomir Dudek.
Ekspert FOR zaznaczył, że widzi możliwość podjęcia przez rząd decyzji o zamknięciu szkół, co będzie wiązało się z dużymi kłopotami ich rodziców, ale także z nowymi wydatkami publicznymi na zasiłki dla nich.
REKLAMA
- Lock down na pewno zadziała negatywnie na branże wrażliwe, takie jak: gastronomia, hotele, eventy, które jeszcze nie odbiły się po kryzysie. Były tam bankructwa, wiele restrukturyzacji i nadal są ogromne problemy. Kolejne zamknięcia będzie wiele kosztowało, bo rząd będzie musiał płacić odszkodowania lub przekazywać tym podmiotom odpowiednie transfery finansowe w postaci tarcz antykryzysowych – analizował dr Sławomir Dudek.
W jego opinii, jeśli nie będzie katastrofy u naszych zagranicznych partnerów handlowych, ponownego załamania się łańcuchów dostaw, utrudnień w eksporcie, to koszt "czwartej fali" pandemii z punktu widzenia całej gospodarki, będzie mniejszy niż poprzednio.
Według Marka Kłoczki doskonałe dane GUS o stale rosnącym zatrudnieniu, podwyżkach wynagrodzeń, kwitnącej produkcji czy eksporcie "to ułuda wielkich liczb i statystyk".
- Jeżeli mówimy o wielkościach globalnych, to faktycznie gospodarka jest rozpędzona. Natomiast jeśli mówimy o konkretnych branżach tzw. wrażliwych, to według opinii firm z branży hotelarskiej, żeby odrobić straty, mimo rządowych tarcz, będą musieli to odpracować aż przez 5 lat. Nie mówię już o branży eventowej, tej infrastrukturze miękkiej dla biznesu. Zorganizowanie kongresu gospodarczego czy dużych targów, to kwestia nieraz pół roku planowania, zapraszania gości zagranicznych, ponoszenia z dużym wyprzedzeniem znacznych kosztów – argumentował Marek Kłoczko.
REKLAMA
Ekspert KIG podkreślił przy tym, że jeśli nie będzie nowej światowej katastrofy z powodu COVID-19, to przemysłbardzo nie ucierpi. Odnosząc się do zapowiedzi rządu o możliwych ograniczeniach w funkcjonowaniu gospodarki w konkretnych województwach, a może w powiatach, gość "Rządów Pieniądza" ocenił te kroki rządu jako zasadne.
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA
REKLAMA