Stanisław Józefczak - pilot i rekordzista

- Przygotowania do bicia rekordu trwały kilka tygodni - wspominał Stanisław Józefczak. 5 listopada 1966 roku polski pilot osiągnął rekordowy pułap lotu szybowcem. Wzbił się na wysokość 11 680 metrów. Wynik ten został poprawiony dopiero w 2006 roku przez Amerykanina Stevea Fossetta.

2021-11-05, 05:00

Stanisław Józefczak - pilot i rekordzista
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: c11yg/shutterstock.com

Nie wszyscy górale spędzają czas na turniach, wśród piargów oraz kosodrzewiny. Niektórzy wybierają zupełnie inną życiową drogę. 4 stycznia 1939 roku, w Nowym Targu, przyszedł na świat Stanisław Józefczak. Jako dziecko pasjonował się samolotami. Szybowanie w chmurach stało się jego pasją. Na tyle dużą, że został członkiem Aeroklubu Tatrzańskiego. Jak tylko zdobył licencję, zaczął latać nad naszymi najwyższymi górami. Tatry, pomijając kwestię ich niewątpliwego uroku, są naturalną przeszkodą na drodze wiatrów wiejących z południa. To powoduje, że tworzące się nad nimi powietrzne prądy mają dużą siłę, mogą zatem bardzo wysoko podnieść statek powietrzny. Najlżejszymi zaś maszynami tego typu są szybowce. Bardzo lekkie, bez własnego napędu, dzięki wykorzystywaniu korzystnych wiatrów mogą się utrzymać w powietrzu długo.

Latanie nad górami stwarzało dodatkowe możliwości

Właśnie te zjawiska aerodynamiczne postanowił wykorzystać Stanisław Józefczak. Już w wieku 20 lat zaczął bić pierwsze rekordy wysokości przelotu. Najlepiej się do tego nadawał jednoosobowy szybowiec „Mucha 100”. Służył on do lotów wysokościowych. Był także wykorzystywany do treningów. Umiejętności prowadzenia go musieli posiadać piloci, którzy chcieli zdobyć Złotą Odznakę Szybowcową. Na tym sprzęcie Józefczak ustanowił rekord Polski. W czasie lotu nad Rysami osiągnął pułap, licząc od poziomu morza, 11 860 metrów. Drugim osiągnięciem w czasie tej samej próby było uzyskanie największego przewyższenia. Jest to różnica wysokości pomiędzy miejscem, z którego wystartował, a najwyższym punktem lotu. Było to 10 655 m.

5 listopada 1966 roku, Nowy Targ

Jednak to nie wystarczyło wytrawnemu lotnikowi. Polak postanowił pokusić się o wymazanie z tabel światowych dotychczasowych zapisów.

- Przygotowania do bicia rekordu trwały kilka tygodni - wspominał Stanisław Józefczak.

REKLAMA

Trzeba było poczekać na odpowiednio silny wiatr. A taki przyszedł 5 listopada, 55 lat temu. Aby szybowiec mógł się wzbić jak najwyżej, musiał mieć też odpowiednią wagę. W związku z tym próba bicia rekordu odbyła się na dwumiejscowym „Bocianie”. To pierwszy wyprodukowany w Polsce szybowiec ze skosem skrzydeł do przodu. Współpasażerem lotu został Jan Tarczoń. Obaj panowie wystartowali z lotniska w Nowym Targu o 15.24. Osiemnaście minut później ich maszyna została odczepiona od transportującego ją samolotu. Pilot skierował się w stronę Tatr. Wiatr w porywach osiągał 200 km na godzinę.

Tak wspominał swoje dokonanie sam rekordzista:

- Lot na holu w dość silnej turbulencji przebiegał na małej wysokości, aż do Zakopanego. (…) Będąc już na wysokości 4500 m, stwierdziłem, że znajduję się na zdecydowanym falowym wznoszeniu 3,5-4,5 m/s. W momencie, kiedy wznoszenie zaczęło maleć, natychmiast przesunąłem się 3 km na północ od Zakopanego, by w ustalonym wznoszeniu 4 m/s i wietrze z kierunku 190°, o prędkości około 110 km/h wznieść się niemal na 11 500 m. (…) Na tej wysokości wznoszenie zaczęło znów maleć, więc natychmiast skierowałem szybowiec jeszcze dalej na północ od Zakopanego (około 5 km), prawie na pogranicze Poronina i Białego Dunajca. W miejscu tym we wznoszeniu 3 m/s osiągnąłem wysokość 12 200 m (wg. wysokościomierza). Była już ciemna noc (…). Schodzenie z wysokości rozpocząłem o godzinie 18.00. Wylądowałem na lotnisku w Nowym Targu o godzinie 18.40.

W czasie lotu szybowiec osiągnął najwyższe zanotowane w locie tego typu maszynami przewyższenie. Było to 11 680 metrów, tym samym Polak ustanowił nowy rekord świata. Dodatkowo udało mu się uzyskać wysokość bezwzględną przelotu na poziomie 12 560 metrów. Był to najlepszy wynik w naszym kraju. Za ten wyczyn została mu przyznana Odznaka Szybowcowa z trzema diamentami, najcenniejsze wyróżnienie z możliwych.

REKLAMA

Niestety nie cieszył się tym sukcesem zbyt długo. 27 sierpnia, dwa lata później, doszło do tragicznego wypadku. Józefczak wraz ze swoim uczniem lecieli samolotem szkoleniowym "Bies". Był to jednosilnikowy dolnopłat. Rozbił się on niedaleko lotniska w Nowym Targu, obie lecące nim osoby nie przeżyły katastrofy.

Na pobicie rekordu Polaka trzeba było czekać aż 40 lat

Poszukiwacz przygód, amerykański multimilioner Steve Fossett, upodobał sobie bicie wszelkiego rodzaju rekordów. Jego pasją było latanie. Już w 2000 roku okrążył dwukrotnie ziemię odrzutowcem Cessna Citation. Dwa lata później samotnie obleciał kulę ziemską balonem. 

- Nie widzę powodów, dla których miałbym przestać podejmować wyzwania. Gdy będę miał 90 lat, pobiję rekord przelotu samolotem sterowanym za pomocą pilota z ziemi - opowiadał Fossett.

Przyszła także pora na rozprawienie się z osiągnięciem Polaka. W 2006 roku Amerykanin udał się na północ Argentyny, gdzie wykorzystując wiatry uderzające w zbocza Andów, udało mu się wznieść na wysokość 15 460 metrów. Po dziś dzień, nikt się do tego wyniku nawet nie zbliżył.

REKLAMA

- Traktuję rekordy świata w kategorii osobistych osiągnięć. Nigdy nie znudzi mi się radość z osiągnięcia kolejnego celu. Zawsze znajdę nowe, fascynujące przedsięwzięcia - mówił multimilioner ze Stanów Zjednoczonych.

Zaginął 15 lutego 2008 r. i został formalnie uznany za zmarłego. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.


AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej