Janusz Sidło - srebrny medalista z Melbourne

- Nigdy nikogo tak rzucającego w życiu nie widziałem - wspominał trener Witold Gerutto. 26 listopada, 65 lat temu, polski oszczepnik Janusz Sidło zdobył srebrny medal olimpijski.

2021-11-26, 05:00

Janusz Sidło - srebrny medalista z Melbourne
Bezcenne dla każdego sportowca trofeum, medal . Foto: Pixabay

Jego sportowym idolem była radziecka dyskobolka, Nina Dumbadze

Szopienice to dzielnica Katowic. Tam przyszedł na świat, jeden z najlepszych lekkoatletów w historii naszego globu, Janusz Sidło. Nastąpiło to 19 czerwca 1933 roku. W dzieciństwie, nawet przez chwilę nie spojrzał na oszczep, który stał się, kilka lat później, jego życiową pasją. Młody Ślązak, interesował się każdą formą wysiłku fizycznego. Najpierw pasjonował się sportami zespołowymi, w których prym wiodła piłka nożna. Jednak z biegiem czasu zauważył, że bardziej ciągnie go do występów indywidualnych. A taką szansę dawała lekkoatletyka. Tą dyscypliną zaraził go jego ojciec, Roman. Uczęszczał on, jako kibic, na wszystkie zawody. Zabierał na nie swojego syna. Na jednych z mitingów, w Chorzowie, mały Janusz zwrócił uwagę na mistrzynię Europy w rzucie dyskiem, Rosjankę, Ninę Dumbadze. Tak się zauroczył jej występem, że postanowił zostać dyskobolem. Jednak pierwszy start, w szkolnych zmaganiach, zakończył się katastrofą. Wtedy, zupełnie przypadkowo, wziął udział w innej konkurencji.

- Wraz z tatą wybraliśmy się na zawody kobiet. Z poziomu trybun wydawało mi się, że byłbym w stanie rzucić znacznie dalej niż one. Po skończeniu konkursu zeszliśmy na murawę i pożyczyliśmy jeden oszczep. Nie myliłem się. Rzut okazał się dłuższy niż te podczas zawodów - zauważył Janusz Sidło, w jednym z wywiadów, podczas swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych.

Wystarczyło kilkadziesiąt dni treningu, aby pobić rekord Polski juniorów. Miesiąc później został powołany do reprezentacji naszego kraju, na mecz międzypaństwowy. Były to pierwsze tego typu zawody, po zakończeniu drugiej wojny światowej. W zespole zastąpił, swojego późniejszego trenera, Zygmunta Szelesta. Występ się nie udał. Zajął ostatnie miejsce, z wynikiem 51,29 metra.

- Miał naturalny talent. W wieku szesnastu lat potrafił już posłać oszczep poza granicę pięćdziesięciu metrów. Biega swobodnie, żadnego bocznego odchylenia. Żadnego skrętu tułowiem. Stopy stale skierowane do przodu, oszczep odprowadza nad ramieniem, odchyla tułów do tyłu, napina ciało jak łuk i ciach wprost przed siebie. Oszczep leci, aż przyjemnie patrzeć. Nigdy nikogo tak rzucającego w życiu nie widziałem - mówił o Sidle, szkoleniowiec zajmujący się lekkoatletyką, Witold Gerutto.

REKLAMA

Na szczęście, urodzony w Szopienicach młodzian, nie przejął się porażką. Uznał, że to właśnie sport, który chce uprawiać.

 

Został pierwszym zawodnikiem starego kontynentu, który przekroczył magiczną barierę 80 metrów

W roku 1952 został wysłany na XV igrzyska do Helsinek, stolicy Finlandii. Dziewiętnastolatek jechał po naukę. Aby zakwalifikować się finału należało uzyskać odległość 64 metrów. Polak rzucił tylko 62,16 m.. Niestety musiał wracać do kraju. Ale udział w zawodach dał mu pewność siebie, która już rok później zaowocowała. Pod koniec 1953 r. wyjechał, z reprezentacją, na mecz z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Na tym mitingu pobił rekord naszego kraju. Uzyskał 77,32 m. Tym samym poprawił o cztery metry i pięć centymetrów najlepszy dotychczasowy polski rezultat. Ustanowił go, w 1936 roku, Eugeniusz Lokajski, późniejszy powstaniec Warszawski, który zginął w  czasie jego trwania. Ale Sidle to nie wystarczyło. W następnej próbie posłał oszczep na 80,15 m. Jako pierwszy Europejczyk przekroczył magiczna barierę osiemdziesięciu metrów. Zabrakło mu tylko 26 centymetrów do rekordu naszego globu. A został on ustanowiony, zaledwie dwa miesiące wcześniej, przez Amerykanina Franklina Helda.

- Takiej techniki w ogóle nie było. Co robić? Chłopak rzuca ładnie i skutecznie. Niech więc rzuca po swojemu - ocenił styl preferowany przez Sidłę, Gerutto.

REKLAMA

Rzeczywiście był on, jak na ówczesne czasy nowatorski. Dotychczas podstawowym elementem, pracujący przy wyrzucie przyrządu, była tylko ręka sportowca. Polak natomiast wprowadził technikę, dzięki której całe ciało pracowało przy wypuszczeniu oszczepu w powietrze. A to nadawało mu znacznie więcej mocy. Na tej zasadzie, oparł swoje treningi i późniejsze rezultaty najlepszy oszczepnik w historii, Czech Jan Żelezny.

26 listopada 1956 roku, XVI olimpiada w australijskim Melbourne

Na igrzyska, na dalekie Antypody, poleciał w roli faworyta. Przed wyjazdem, we włoskim Mediolanie, w czerwcu tego samego roku, ustanowił rekord świata. Rzucił na odległość 83,66 metra. Co ciekawe, na tych zawodach użył po raz pierwszy nowego oszczepu. Takiego jakim Held, trzy lata wcześniej ustanowił najlepszy wynik na naszym globie. Przyrząd ten, towarzyszył mu w rywalizacji olimpijskiej. Mało brakowało, a nie wystąpił by w zmaganiach. Kilka dni wcześniej, biegnąc do autobusu, skręcił kostkę.

- Startowałem z chorą nogą, byłem nieomal kaleką i mogłem w ogóle nie stawić się do walki - podkreślał Polak w jednym z wywiadów.

Jednak, mimo dokuczającego bólu, postanowił stanąć w szranki konkursowe. W trzecim podejściu osiągnął 79,98 m. Nikt inny nie mógł pochwalić się taką odległością. Jego przeciwnik, Norweg Egil Danielsen, bardzo słabo radził sobie w zawodach. Widząc to Sidło, zaproponował mu, aby użył, w ostatniej próbie, jego przyrządu. Skandynaw wziął go, podszedł na rozbieg i rzucił. Oszczep poszybował na niebotyczną odległość 85,71 metra. Tym samym Skandynaw odebrał złoty medal olimpijski Polakowi. A przy okazji pobił jego rekord świata.

REKLAMA

- Z wielkiej rozgrywki wyeliminowany zostałem nie przez Danielsena, lecz chyba przez los… Tak, przez los. O tym jednak niewielu w Polsce słyszało. A szkoda. Może wówczas mój srebrny medal świeciłby dla nich innym blaskiem - mówił Janusz Sidło po zakończeniu igrzysk.

Jego gest, uznany został przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, za jedno z najpiękniejszych zachowań Fair Play, w historii olimpizmu.

Dalsze losy wybitnego sportowca

Wystartował jeszcze na trzech igrzyskach. Najbliżej medalu znalazł się w 1964 roku, na zawodach w stolicy Japonii, Tokio. Zajął czwarte miejsce. Od brązowego medalu dzieliło go tylko 40 centymetrów. Osiągał także, najwyższe stopnie podium, na czempionatach starego kontynentu. Dwa lata przed wywalczeniem wicemistrzostwa olimpijskiego, zdobył złoty krążek na zawodach w szwajcarskim Bernie. Powtórzył swój wyczyn, cztery lata później, w szwedzkim Sztokholmie. Został najlepszym europejskim oszczepnikiem. W finale zmagań pokonał o prawie dwa metry… Danielsena. Polak uzyskał 80,18 m. W ten sposób zrewanżował się Skandynawowi, za porażkę w Australii. W Polsce nie było na niego mocnych. Aż czternaście razy wywalczył mistrzostwo. Był naszym reprezentantem w 64 międzynarodowych meczach lekkoatletycznych. W 43 z nich zwyciężał. Pełnił rolę kapitana naszej drużyny narodowej.

W czasie swojej wybitnej kariery, dwukrotnie został wybrany sportowcem roku, w plebiscycie Przeglądu Sportowego. Miało to miejsce w latach 1954 oraz 1955.

REKLAMA

Tak wspominał Janusza Sidłę, jego wielki przyjaciel a zarazem trener, Zygmunt Szelest:

- Żył sportem 24 godziny na dobę. W jednym z wywiadów przyznał, że swoje oszczepy traktuje jak dzieci. Każdy z nich jest inny i o każdego trzeba dbać w inny sposób - stwierdził.

Nasz wybitny oszczepnik zakończył karierę w wieku 40 lat. Odszedł od nas, dwadzieścia lat później, 2 sierpnia, 1993 roku.

 

REKLAMA

Wydawany w Stanach Zjednoczonych, od 1948 r., magazyn Track & Field News, prowadzi ranking wszystkich lekkoatletów świata. Według statystyków tego periodyku, Janusz Sidło jest najwybitniejszym w historii, przedstawicielem tej dyscypliny sportu. Jako jedyny, przez 20 lat, należał do dziesiątki najlepszych oszczepników świata. W żadnej innej lekkoatletycznej konkurencji taki zawodnik się nie pojawił. Niemniej, w samym rzucie oszczepem, według dziennikarzy, uplasował się na drugim miejscu, za Żeleznym.

 AK

za: polskieradio.pl, sport.tvp.pl, sportowefakty.wp.pl, sport.onet.pl, si.com, przegladsportowy.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej